mimo leków...
pewnie znowy będe miała dyzur...
mam nadzieje ze szybko minie
dzisiaj siedzienie w domku..
Z dietką bardzo dobrze- ten spadek mnie zmobilizował :)
a dziś po ćwiczeniach było już 67,9kg. Mam tylko nadzieje ze jak będę w nocy wstawać do młodego to nie zaatakuje lodówki...bo wstawanie w nocy do dziecka było dla mnie zawsze idealnym pretekstem do wciśnięcia czegoś w siebie. Dziś w nocy oczywiście też...na szczęście złapałam jabłko zanim dorwałam kabanosy...no i dobrze ze dopiero w dzień odkryłam, że mąż zostawił na szafce czekolade...
Aktywność na dziś- 44km/90 min
Już niedługo mój pierwszy tysiaczek :)
W ten weekend zrobiłam 124km :)
Dziś musiałam jechać wolniej żeby nie wychodzić poza górną strefę tętna.
Pewnie to efekt zmęczenia po tej nocy/ lub ilości wydudlanych kaw. Zawsze do tej pory było odwrotnie. No chyba że synek zmienił mi obciązenie na nieco większe. Mam niestety tylko takie pokrętło bez oznaczeń i nigdy nie wiem czy ustawienie jest takie samo jak dzień wcześniej. Jak się tym kręci to wydaje taki dzwięk więć syn chętnie sie tym bawi :)
Nowa30
16 września 2013, 13:24Moje smarczą a dopiero starszy skończył anginę:-( To ten mąż Cię kusi:-)
Rakietka
16 września 2013, 11:29Ta jesienna zaczyna atakować ludzi...Czyli km nabijane na rowerku stacjonarnym?
irmina75
16 września 2013, 09:24oj jesień i dzieciaczki nam chorują, a to bardzo utrudnia dietkowanie. zmęczenie spowodowane opieką nad chorymi dziećmi, zmęczenie pogodą, osłabiają. ja po kilku dniach choroby dzieci i jączącego chorego męża mam dość. a waga od razu sfiksowałą!!!