Wiem, już się wczoraj skarżyłam na brak czasu. Wpadłam tu na chwilkę w przerwie od pracy. Dobrze, że jutro zaczyna się weekend i w piątek będę miała być może chwilę na nadrobienie zaległości (oby!). Myślałam, że dzisiejsze całe 8 godzin pracy poświęcę na moją papierkologię, niestety co chwilę ktoś coś ode mnie chciał, telefon na biurku dzwonił jak szalony i niestety nie wyrobiłam się i teraz siedzę w domu i nadrabiam. Luz. Jutro do pracy pójdę wcześniej i będę nadrabiała dalej. Niech ktoś raz jeszcze wpadnie na pomysł, żeby dołożyć mi obowiązków uduszę chyba!. W sumie nie ma co narzekać, ważne, że jest praca.
Oczywiście znowu nie będę ćwiczyć, bo jak skończę papierki, muszę nas spakować i w ogóle takie tam.
Zjedzone:
7.00 owsianka z konfiturą malinową (mama robiła), kawa z mlekiem
11.00 cappuccino z błonnikiem, garść migdałów
15.00 serek homogenizowany naturalny (200g)
18.00 makaron durum rurki ze szpinakiem i jogurtem
Wypite:
grubo ponad 2 litry
Ćwiczeń znowu brak!
nomorejojo
9 listopada 2011, 20:49może w ten weekend trochę odetchniesz i nałapiesz sił na następny tydzień...
Bonita1990
9 listopada 2011, 20:46No to balsamik w ręce i chillout :) Weekend już tuz tuż więc odpoczniesz :)