W ostatnim czasie z przykrością muszę stwierdzić, że włosy zaczęły mi więcej wychodzić. Nie wiem czy to przez stres, ale też na pewno winowajcą jest skóra głowy-strasznie przesuszona.
Tak, więc mój szampon Pirolam stosowałam częściej niż co drugie mycie. Maskę drożdżową wraz z olejkami w maju stosowałam tradycyjnie, czyli co drugie mycie, ale już w czerwcu zrezygnowałam z tego. Postawiłam na niezawodną jak dla mnie w przypadku wypadania włosów odżywkę seboradin- czarna rzodkiew, a teraz zaczęłam po każdym myciu głowy fundować swoim włosom płukankę z octu jabłkowego. Oczyszcza on skórę głowy i sprawia, że ładnie się błyszczą(ponoć samo zdrowie, ale też trzeba pamiętać aby nie było to zbyt silne stężenie). Standardowo po umyciu włosów na długość stosuję olejek arganowy.
W maju pokusiłam się o wypróbowanie ampułek firmy Marion, jednak była ich znikoma ilość bo tylko bodajże 6 sztuk, więc trudno pisać o efektach, a na przedłużenie kuracji się nie zdecydowałam tylko wróciłam do Seboradinu. W ostatnim czasie opróżniałam też zapasy z koszyczka "dla włosów" tak więc wykorzystałam m.in odżywki w saszetkach z biovaxu dla włosów ciemnych oraz te dla włosów ze skłonnością do wypadania, zastosowałam też jakąś wynalezioną ampułkę drogiego-acz niekoniecznie skutecznego vichy dercos.
W sierpniu zmuszona będę podciąć min. 3-4 cm końcówek, gdyż ich stan woła o pomstę do nieba. Nadal nie katuję włosów farbami ( to już prawie 2,5 roku) męczę się z wypłukującymi się na rudo hennami :D