Tytuł wpisu w pamiętniku odchudzania:
Gdyby nie te 25 kg...


Dziś znów aktywnie, ale nie tak jak wczoraj, bo strasznie polał mnie brzuch i byłam osłabiona. Kilka machnięć łopatą i musiałam  usiąść i napić się wody, a to wszystko przez @, które wreszcie się zaczęło. I wreszcie regularnie, jak w zegarku czego nie miałam od roku przez moje odchudzanie i fanaberie jedzeniowe.

Dziś zjadłam trochę więcej.

Menu:
Śniadanie: Kromka białego chleba z sosem z kotletów sojowych.
(Tak jem sos ze wczoraj, ale to dlatego, ze strasznie go uwielbiam)
Obiad: Znów ryż z sosem.
Kolacja: Trzy małe kromki chleba pełnoziarnistego z serem i dwa pomidory.

Nie wiem dlaczego mam wyrzuty, ze dziś zjadłam zbyt dużo. Ale to już chyba taka moja chora psychika. Zazwyczaj tak jest, ze przez tydzień lub kilka dni się głodzę i jem tyle co kot napłakał a na weekendy rzucam się jak oszalała na jedzenie. A potem z objadania robi się tygodniowy maraton, potem znów się odchudzam i powtórka z rozrywki. I tak w kółko i w kółko.

Ale tym razem będzie inaczej, bo rozrywka dopiero się zaczyna i tym razem się nie poddam.

I niby jestem taką osobą, która umie nad wszystkim panować. Jeśli sobie powiem NIE, to się tego solidnie trzymam i nawet nie biorę pod uwagę potknięć w postanowieniu. Jedyną moją słabością jest jedzenie i brak opanowania w jego spożywaniu.  Grrrrr....

Ale nikt nie mówi, ze się nie da. Da się i widzę to w Waszych pamiętnikach. Jak chudniecie i zmieniacie się nie do poznania. I to mnie motywuje. W schudnięciu nie chodzi mi o to, że zmieszczę się w ubrania o których mogę teraz pomarzyć aby dobrze w nich wyglądać. Racja, możne to  też jest ważne, ale dla mnie schodzi na drugi plan i jest tylko miłym dodatkiem. Najważniejsze jest to, ze wreszcie będę mogła poczuć się swobodnie w swoim ciele. Wreszcie będę je kochać, lubić i akceptować. Będę wcierać w nie balsam z ochotą a nie z przymusu, i nie od wielkiego święta a codziennie. Codziennie będę namaszczać ciało, które kocham i szanuje. Poczuję pewność siebie, która  całkowicie odmieni mają psychikę i sprawi, ze będę bardziej otwarta, spontaniczna. Na mojej twarzy pojawi się uśmiech, szczery, a nie ten z przymusu. Nie chcę więcej czuć się wszędzie jak słoń w składzie z porcelany, taka niepasująca. Bo obecnie czuję się tak jak ktoś wsadziłby mnie do obcego, grubego ciała, a tak naprawdę sama się tam wsadziłam. Wpakowałam się tam umyślnie, bo wiedziałam jakie są konsekwencje jedzenia, a mimo tego nie przestałam. Sama to sobie zgotowałam, nikt mnie na siłę nie karmił.
Więc muszę się tym razem porządnie wziąć za siebie, jestem jeszcze taka młoda, tyle doświadczeń przede mną, tyle uczuć, uniesień, przeżyć, miejsc do zobaczenia, ludzi do poznania, tylko dlaczego waga ma mi to odpierać. Czuję się taka stara i zużyta, że mam tylko ochotę kupić sobie kota, iść na emeryturę siedzieć w domu i czytać Harlekiny.
Gdy pomyśle sobie o jakichkolwiek uniesieniach i wyobrażę jak ktoś przesuwa rękę po moim brzuchu, to aż mi się coś robi. Robi mi się gula w gardle. Nawet nie mogę spać w krótkich spodenkach, bo jestem tym zniesmaczona, a co dopiero w samej bieliźnie. Tak nie powinna się czuć młoda dziewczyna, młoda kobietka, która dopiero odkrywa uroki dorosłości i właśnie bycia kobietą. A kobieta to najwspanialsze stworzenie we wszechświecie i ja też chcę być wspaniała. Dla siebie, abym mogła dać innym to co najlepsze we mnie. Chcę być dla siebie idealna, bo mogę. Mogę to zrobić, bo jestem swoją Panią, władczynią swego ciała, swych reakcji, swych słów, być kimś dla siebie. 


Chce popatrzeć w lustro i powiedzieć " Bogini". A w odbiciu chcę zobaczyć Sukuba.
  • niewieminiewiem

    niewieminiewiem

    7 września 2013, 18:25

    Dzięki za wpis pod lekturami - dopiero go zauważyłam. Pokochasz siebie, tylko to wymaga czasu :)

  • pannalis

    pannalis

    5 września 2013, 23:30

    Musisz zacząć więcej jeść, bo głodowe racje żywnościowe spowodują spowolnienie metabolizmu, w efekcie czego przytyjesz, kiedy zaczniesz normalnie jeść. Druga sprawa, moim zdaniem jesz za dużo węgli. Ciągle chleb, ryż... Tak nie może być, powinnaś jeść więcej białka. I ten biały chleb, nieładnie. Powinnaś popatrzyć na dietę, jako sposób na zmianę swojego życia, stopniowo, powoli, zgodnie z samą sobą, bo jeśli będziesz robić coś wbrew sobie to twoje działanie nie ma sensu. I pokochaj siebie, kochana! W każdej z nas jest Wenus, którą po prostu trzeba odkryć :) Powodzenia!

  • bodyroxx

    bodyroxx

    5 września 2013, 22:33

    Masz świadomość, że się głodzisz i, że to do niczego nie prowadzi?