Witam,
doszłam do wniosku, że jestem bardzo nieszczęśliwą i niezadowoloną z życia osobą, a moje optymistyczne nastawienie jest bardzo krótkotrwałe i znika równie szybko jak się pojawia. Żyje sobie, bo żyje. Bez celu, bez marzeń, bez jakichkolwiek uczuć. Wiem, że muszę wstać rano, umyć się, zrobić wszystkie inne schematyczne czynności, które wykonuje człowiek każdego ranka i iść tam, gdzie o danej godzinie być powinnam. I gdy tak czasami idę, mam ochotę położyć się i leżeć, zasnąć w jakimś przytulnym zakątku parku, przez który przechodzę i odpłynąć w nicość. Nikt by za mną nie płakał, nie tęsknił i nie wspominał. Mam ochotę usiąść i płakać, z mojej bezsilności i tego jak zatracam się w mojej destrukcyjnej psychice. Kiedy jedynym moim pragnieniem jest pławić się w swoim bólu i cierpieniu.
Czuje się tak bardzo bezwartościowa, że to mnie czasem aż boli i mam tego dosyć. Ciągłego bólu w klatce piersiowej związanego ze smutkiem i bezsensem. Mojej nienawiści w stosunku do innych ludzi, nieuzasadnionej, oraz ich głupoty, że rozmawiają z kimś takim jak ja. Bo jak można utrzymywać jakikolwiek kontakt z osobą taką jak ja. Nie ma we mnie nic godnego uwagi, nic pięknego i zadziwiającego, co budowałoby naturalny respekt. Z zewnątrz jestem silna, mogłoby się tak wydawać, że wiem czego chce od życia, ale w środku rozpadam się na miliony małych kawałeczków. Moja dusza wygląda jak wielka szklana wieża , której ściany są pokryte pajęczyną pęknięć i rys, a chroni ją wielki masywny mur z metalu. Mur jest piękny po nie pozwala dalej obijać i kruszyć wieży, ale jednocześnie nie pozwala przejść na drugą stronę i jej posklejać. Czasami mi się udaje zacierać rys i tworzyć wieże od nowa, ale zawsze potem ktoś lub coś utwierdza mnie w przekonaniu, że ta praca była bezsensowna. I nawet gdy uciesze się z własnych dokonań i obwieszczę światu mój sukces ktoś zniszczy moją radość w zarodku.
Boje się samej siebie i tego co może się ze mną stać, bo mam dwie drogi do wyboru, albo się stoczyć i przestać walczyć z samą sobą lub wziąć się w garść i zacząć to wszystko od nowa. I nie wiem co jest trudniejsze.
Dziś miałąm okazje przebywać w towarzystwie mojej koleżanki i jej chłopaka. Ich rozmów, czułych spojrzeń, dotyków i wielu innych "słodkich" miłosnych rzeczy. Czułam się jak piąte koło u wozu, aż do tego stopnia, iż byłam na krawędzi wydarcia się, aby zeszli mi z oczu, bo gorszy mnie ich "wielka" miłość i są dla mnie tak niedojrzali i dziecinni, że muszą sobie iść, bo nie będę z nimi przebywać w jednym pomieszczeniu. Trochę im zazdrościłam, to jasne, bo też bym tak chciała. Ale wiem, że nigdy tak się nie stanie w moim życiu, i to zabolało i zdenerwowało mnie jeszcze bardziej. Nie zasługuje na to i nikt, żaden mężczyzna nie zasługuje, aby mieć kobietę, która jest takim wrakiem psychicznym jak ja. Wiem, że nie dam nikomu czułości, szczęścia, szczerości i zaufania. Nie stracę głowy beznamiętnie i nieodwracalnie dla kogoś, bo będę trzymać się na dystans. Zero spontaniczności i ciągły strach, bo po co cokolwiek zaczynać, skoro lada moment i tak to się skończy. Po zatym jestem tak strasznie wymagająca w stosunku do płci przeciwnej, że na pewno z potencjalnych związków wyją nici. Bo jak mogę się czuć bardziej męska od faceta z którym mam nieszczęście rozmawiać.? I ciągle wyglądam za jakimś samcem alfa, który zwali mnie z nóg samym swoim sposobem bycia. A tu wszędzie takie chłopięcia, które nawet ani trochę mnie nie pociągają i nie rozpalają we mnie namiętności. Poza tym wszystkie kobiety na około są lepsze ode mnie po tysiąckroć, a ja jestem gdzieś na szarym końcu tej płci pięknej. Kto by się brał za coś takiego?
I choć nie wiem ile bym schudła, dalej będę myśleć o sobie jako o człowieku gorszej kategorii. I problem nie leży w kilogramach, tylko w mojej psychice. Przez tyle lat byłam poniżana i gnębiona przez ludzi którzy nawet mnie nie znali i przez takich kretynów mam teraz tak skopaną psychikę, że boje się nawet o tym myśleć. Bo chyba najgorsze dla człowieka jest to, że nie ma nic do stracenia i wszystko na świecie jest mu do tego stopnia obojętne, że nie ma siły nawet już o nic walczyć. Ciągle przeświadczenie, ze na nic nie zasługuję, więc po co mam stać w kolejce po szczęście, skoro komuś należy się bardziej.
Skończę tym optymistycznym akcentem, że może jutro będzie lepiej.
Trzymajcie się moje waleczne i napiszcie coś co mnie otrzeźwi i to porządnie.
neutralnaaa
1 grudnia 2013, 21:28To jest NIE do zakwestionowania * oczywiście.
neutralnaaa
1 grudnia 2013, 21:26Co do wagi 12 kg to wynik imponujący i świetny. To jest do zakwestionowania. Co do Twojego stosunku do mężczyzn, mam podobne odczucia ,jeśli chodzi o moj ewentualny zwiazek z drugiej strony ciągle szukam, ciągle flirtuje i jestem pożądana. Oj jak dziwnie to nazwać. Wczoraj poznalałam 3 facetów. Byłam z b, ładna koleżanką, mimo to wiedzialam, że ja moge miec każdego z nich. Ale ja z żadnym z nich nie umiałabnym byc . To przekleństwo. Nie potrafie dać sie kochać. Jak Ty. Psycholog jak dziewczyny piszą hmm.. ciężko powiedziec. W dzisiejszych czasach każdy ciagle to doradza, ale naprawde musiałabyś trafić na dobrego. Poza tym mysle, że nie powiedzialabys mu tego .Tzn ja bym nie powiedziala,. To sa moje odczucia ktore maja niewiele wspolnego z tym co robie na codzien, które nie wnikaja w moja rodzine, które istnieja tylko w mojej głowie i nie ma sensu tworzyc z nich problemów na taką wagę, żeby o nich głośno rozmawiać. Względnie to u siebie nie szukam rozwiazania, choc Ty moze powinnas. Mam nieoparte wrażenie ze kiedys poznam ten moj ideal. Ze oddam komuś to moje zimne serce i wtedy się wszystko zmieni. Ja w to wierze. Może te ż powinnaś ? A co najważniejsze, powinnaś pisać pisać pisać !Pisz cały czas. Masz podobne pióro do mojego. Ja ciągle żałuje ,że czegos nie napisałam, co można komuś pokazać, a przy takich emocjach jakie są w Tobie możesz stworzyć arcydzieło. Wszystko ma swój cel, a to może ma taki, żebyś stworzyło dzieło. Pomyśl o tym, przelewaj myśli na papier. Uwielbiam ludzi którzy widzą więcej, niż inni. Rzadko można o tym z kimś porozmawiać. Może nie widzisz nic w sobie , ja widze dwa wielkie talenty: widzisz więcej niż przecietny człowiek i dwa: potrafisz napisać emocje. Mało kto to potrafi. Doceń to !
Elena34
1 grudnia 2013, 21:21Kazda potwora znajdzie swego amatora ... jak spiewał Grechuta. Nadal mysle o sobie jak o człowieku gorszej kategorii ...i chyba nie da się już tego zmienić. Żyję według zasady: "Jestesmy tu tylko przejazdem, więc szanujmy dzień kazdy" Myslę, że jesteśmy tu po to by gromadzic doswiadczenia, ubogacać duszę więc staram sie służyć rodzinie i ludziom których spotykam na swojej drodze. Trochę pomogła mi książka "Misja" - polecam. Nie myśl czy na cos zasługujesz czy nie...po prostu bierz co zycie przynosi i rób więcej tego co lubisz :)
Wiedzma.
1 grudnia 2013, 20:59Boże, czytając Twój wpis, miałam wrażenie, że wkradłaś się do mojej psychiki, do mojej głowy, że opisujesz mnie. Wiem co czujesz Kochana! Mam niemalże identycznie. Boże...:-( Nie wiem co mam robić ze swoim życiem... Nie wiem co mam Tobie poradzić:-(
Berchen
1 grudnia 2013, 20:57oj, masz niezlego dolka, wylaz z niego szybko, jestes mloda i zycie przed toba. Ja bedac w twoim wieku nie wiedzialam co mi zycie przyniesie i dzieki Bogu za to, zycie sie toczy raz tak raz siak, przed toba cale lata i zadbaj o intelektualne pozywienie- poczytaj cos madrego, zajmij sie czyms pozytecznym, pomoz komus bezinteresownie a bedziesz szczesliwa. pozdrawiam
Efkakonewka
1 grudnia 2013, 20:55Polecam wizytę u internisty i pogorszenie o skierowanie do psychologa na NFZ . Trzymam kciuki, że ktoś Ci pomoze.Musisz uwierzyć w siebie.