Tytuł wpisu w pamiętniku odchudzania:
W stronę tycia...


No i tak, dziś rano na wadze 65,1. Niby przed @ jestem ale "5" nie widziałam już dawno, co ważniejsze, obiecałam sobie, że już nigdy jej nie zobaczę. A zobaczyłam. I dostałam potężnego kopa w dupsko! Niby nie obżerałam się, ani nic, jednak odpuściłam rower (który przecież kocham) jedzenie o stałych porach, podjadałam... Moja wina, moja bardzo wielka wina. Ale chyba mam pomysł. Zgapiłam go od mojej ciężarnej siostry, która z racji tego iż ma cukrzyce ciążową, musi być na diecie. I tak w 2 tygodnie schudła 4kg. Co prawda dzidziuś zabiera jej trochę zapasów, ale to i tak sporo. W związku z tym, postanowiłam, że potowarzyszę jej w tym czasie :) Dziś już wzięłam się do roboty - był i rower i hula hoop. Trzymajcie kciuki!:)