Tytuł wpisu w pamiętniku odchudzania:
Grzeszny weekend


Zacznę może od pomiarów - waga spadła o 800 g i w sobotę rano wskazywała 56,4. W sobotę miałam 25 dzień cyklu, więc też nie wiem czy to wskazanie jest wiarygodne - potwierdzi się za tydzień. W pomiarach centymetrowych niewielkie spadki, ale zawsze coś. W piątek zgodnie z zapowiedzią robiłam zdjęcia. Powalających różnic nie ma - chociaż zrobiła mi się nad kolanami przerwa między udami, której wcześniej nie było. Ucieszyłabym się gdyby ta przerwa “sięgnęła” wyżej . Musze sobie jeszcze raz zestawić te zdjęcia razem i porównać - może odważę się Wam pokazać. Mam chyba trochę ładniej zarysowany brzuch. W sumie chyba trochę jestem zawiedziona, ale z drugiej strony to nie wiem dlaczego po miesiącu miałabym osiągnąć powalające rezultaty. Ten miesiąc nie był miesiącem trzymania ostrego reżimu, bo było sporo odstępstw, ale w sumie 2,8 kg na minusie to całkiem fajny wynik. Został niecały miesiąc na ostatnie 2,5 kg. Teraz trzeba już się pilnować



Urodziny u taty przebiegły grzesznie. Co przez to rozumiem? Był tort, ciasto, likier chocotella i różowe winogrona. Pomagały mi wypełnić żołądek i tym sposobem mniej zjadłam. Ta impreza zwróciła moją uwagę na jeden fakt. Mój żołądek nie mieści już tyle jedzenia co kiedyś. Nie wydaje mi się, żebym zjadła jakoś super dużo, a byłam pełna “po brzegi”. W niedzielę już było spokojniej - mała porcja barszczu białego na obiad, potem kawałek pieczonego indyka, 2 kluski śląskie i surówka z kapusty pekińskiej. Po obiedzie jeszcze tort i winogrona  Uwielbiam winogrona -  po prostu nie mogą leżeć w zasięgu mojego wzroku!


Żeby zrównoważyć szaleństwa weekendowe zarówno w sobotę, jak i w niedzielę zrobiłam pełny plan trenningowy. W sobotę aż się bałam, że się spóźnimy do rodziców bo przez ćwiczenia ledwo zdążyłam pomalować paznokcie i bałam się, że mi nie wyschną. Na szczęście zdążyłam. W niedzielę natomiast dorzuciłam więcej kardio, żeby jak najwięcej nadmiaru spalić. Myślę, ze trochę się zrehabilitowałam.



Pamiętacie jak mówiłam o postanowieniu mojego Męża na Wielki Post? Postanowił nie słodzić i nie jeść słodyczy. Miał dyspensę na urodziny -  w postaci domowego ciasta. Ale żadnej czekolady, cukierków. W domu szafka ze słodkościami prawie pusta. Jak mu idzie? Nieźle - słodycze zastąpił owocami. Schodzą teraz niewyobrażalne ilości jabłek, pomarańczy i bananów. Ledwo nadążam kupować - śmieję się że z czekoladą było łatwiej, bo nie musiałam tyle dźwigać. Owoce to wprawdzie też cukier prosty, ale dodatkowo witaminy, błonnik, więc jestem zadowolona z jego przemiany. W jego przypadku to naprawdę duże osiągnięcie. Kiedyś to w ogóle owoce to jadł od wielkiego dzwonu! Najbardziej zaskoczyło mnie to, że w sobotę na stole stały cukierki, a potem Piotrek mi powiedział, że nawet go nie ciągnęło. Mam nadzieję, że tak mu pozostanie i po Wielkim Poście. Śmieję się tylko, bo ja ostatnio często mam ochotę na domowe ciasto, ale nie upiekę ze względu na niego.



Wczoraj wieczorem zaplanowaliśmy kolejny punkt naszych wakacji - Bratysławę. Stamtąd pojedziemy do Wiednia. I tu zaczęły się schody, bo ceny noclegów już nie są takie korzystne jak np. w Pradze. Wczoraj wieczorem już nie bardzo mieliśmy siłę szukać, więc wrócimy do tematu dzisiaj wieczorem. A może Wy macie jakieś sprawdzone miejsce w Wiedniu bądź okolicach?



Od dzisiaj zaczęłam stosować Therm Line. Śmieję się, że skończyłam antybiotyk to trzeba go zastąpić inną chemią. Oczywiście żartuje - robię test na miesiąc w nadzieji, że przyspieszy to spalanie tłuszczyku na udach. Jak nie no to trudno - będę stratna 50 zł. Opinie ma niezłe, ale jak to suplement - na jednego podziała lepiej na innego gorzej. Dzisiaj generalnie mam dzień bez ćwiczeń, więc trochę się oswoję z jego działaniem, a jutro zobaczymy czy doda powera do ćwiczeń.



POZDRAWIAM!!!


PS. trochę się też wystraszyłam przez weekend. Mój tata jest mistrzem karpia i z okazji swoich urodzin tez postanowił go zrobić. I niestety mojemu Mężowi utkwiła jakaś ość w gardle. Ustawiła się tak niefortunnie, że w niedzielę rano tak go połaskotała, że zwymiotował. Na szczęście wieczorkiem zmieniła położenie i dwa wafle ryżowe pomogły jej przejść dalej! Dzisiaj już jest ok, a już szukałam gdzie w okolicy przyjmuje laryngolog.
  • therock

    therock

    25 lutego 2013, 19:05

    Bratysława jest piękna:) zazdroszczę:)

  • grgr83

    grgr83

    25 lutego 2013, 19:02

    Ja właśnie ze względu na ości jem tylko filety, choć też trzeba uważać. No owoc za cukierek świetny pomysł, niestety mój mąż uwielbia słodycze i cukiereczki, ale ma dużo ruchu więc trzyma formę. Ja wczoraj też po torciku pojeździłam na rowerku, jak przegnę z jedzeniem to staram się to wypocić :P

  • Ellfick

    Ellfick

    25 lutego 2013, 15:43

    fajną wycieczkę planujecie... pozdrawiam..

  • Okruszek83

    Okruszek83

    25 lutego 2013, 15:15

    Super wynik!!! Ja też jestem mega winogronowa :) jeju, piękna wycieczka się zapowiada, ja w Wiedniu byłam chyba 15 lat temu :) pięknie :) ja od czasu diety vitalii nie zastosuję już żadnych suplementów odchudzających, oprócz herbatki, ale ja ogólnie lubię różne herbatki... jakoś tak straciłam przekonanie, ale na pewno z ciekawością przeczytam Twoją opinie o tym Thermline.

  • FiolekAlpejski

    FiolekAlpejski

    25 lutego 2013, 14:45

    Ciesze się że u ciebie wszystko wporządku, ale co do sumplementów to bym nie wierzyła w ich działanie. Suplementy działają bardziej na zasadzie placebo. No cóż pozdrawiam

  • berdonkaa

    berdonkaa

    25 lutego 2013, 11:15

    gratuluje spadków!! łoooj ale Ci zazdroszcze (w tym życzliwym sensie ;) ) takiej wagi, mnie jeszcze dużo czeka pracy by zobaczyć 56kg... czekam też z niecierpliwością na efekty stosowania tego therm line, ja nie mam zaufania zbyt do suplementow tego typu, ale może jeśli tobie by podziałało to też bym spróbowała. :)

  • Ewelwaga82kg

    Ewelwaga82kg

    25 lutego 2013, 11:09

    słodycze zastapić owocami to bardzo dobry pomysł tym bardziej że teraz np pomarańcze, mandarynki sa w niskich cenach a w czasie zimy brakuje nam witaminek:) Ja tez jem więcej owoców niz kiedyś.

  • Jess82

    Jess82

    25 lutego 2013, 10:40

    Jako dziecko miałam przygodę z ością makreli. Stanęła mi w gardle i musiałam jechać na ostry dyżur żeby lekarz mi ją wyciągnął. Stresująca sytuacja którą pamiętam do dziś, stąd mój odwieczny strach przed rybami..