Oczywiście te cukierki to było tylko preludium - wstęp do późniejszego obżarstwa. Od kiedy wróciłam do domu to właściwie jadłam cały czas - a to plasterek sera, a to "wesołe literki" z lajkonika, a to czekolada studencka przywieziona z urlopu, a to ciastko maślane, a to co chwilę chrupałam suche płatki kukurydziane...... bez komentarza! Jedyny plus jest taki, że poćwiczyłam - wg pulsometru spaliłam 250 kcal..... Zrezygnowałam z kolacji, bo i tak byłam pełna....
Koniec! Nie mogę sobie pozwalać na takie cukiereczki-przekąseczki, bo to uruchamia we mnie lawinę!!!!!! O dziwo na wadze tylko +100g, więc jest dla mnie łaskawa, ale z wc już był dzisiaj problem.... tak to bywa jak się "wpycha" w siebie byle co!
KORA - otrząśnij się!!!!!!!
AMEN
Domdom89
11 sierpnia 2016, 17:36Ja tez mam takie momenty. Identycznie, zjem kawalek i juz leci po kolei wszystko co wynajde. Jedyne co na mnie wtedy dziala to wyobrazic sobie jak sie bede czula po zjedzeniu tego wszystkiego ;(
Kora1986
12 sierpnia 2016, 07:26U mnie to nie działa niestety.... ale cały czas poszukuję metody!
Majkkaa4
11 sierpnia 2016, 15:08do boju ;-)
Anankeee
11 sierpnia 2016, 14:35Waga to znak,żebyś już nie broiła ;-)