Tytuł wpisu w pamiętniku odchudzania:
Wypadałoby coś napisać….


....dobrze powiedziane  - wypadałoby, bo nikt przy zdrowych zmysłach nie chwaliłby się na portalu o odchudzaniu moim minionym weekendem.


Uspokoiłyście mnie z tym moim czwartkowym bólem, że może być spowodowany owulacją - nigdy wprawdzie tak nie miałam, ale nigdy nie mów nigdy. Jedna z Was napisała też, że waga wzrasta w okolicach owulacji, bo estrogeny zatrzymują wodę…. powiem Wam, że kobiety to chyba faktycznie powinny ważyć się raz w miesiącu zaraz po okresie, a potem szlaban. Oczywiście myślałam o tym cały piątek - jak to możliwe? Przecież kiedyś tak nie miałam. Fakt - nie miałam, ale w sumie czemu ja się dziwię skoro brałam pigułki i organizm był sztucznie stymulowany hormonami. Jak miałam mieć opuchnięcia okołoowulacyjne czy okresowe skoro o tym wszystkim decydowały tabletki? No nic - pozostaje się tylko z tym pogodzić.


W sobotę byliśmy na imprezie - 60 urodziny mojego taty. Objadłam się po kokardy…. do tego stopnia, że po powrocie do domu kłuło mnie z każdej strony brzucha, więc wypiłam miętę i poszłam spać. Jakość snu oczywiście kiepska. Rano wstałam i byłam opuchnięta na maksa, a do tego wszystkie mięśnie dokoła brzucha tak mnie bolały jakbym dzień wcześniej zrobiła jakiś mega-mocny trening. Mój Mąż też nie czuł się lepiej. Oczywiście niedziela miała być już grzeczna, ale zadzwoniła mama, że zostało im jedzenie i żebyśmy przyszli na obiad. Umęczeni, bez siły na gotowanie poszliśmy. Na obiad w sumie zjadłam umiarkowanie, ale potem jeszcze reszta tortu, ciasta, mama wyjęła jakieś “super” cukierki…. Więc poniedziałek znowu powitałam opuchnięciem i krostą na twarzy. Mam to na co sobie zapracowałam, przynajmniej w niedzielę poćwiczyłam wieczorem - chyba w ramach rozgrzeszenia.


Oczywiście pełna wyrzutów sumienia kombinuję co tu teraz zrobić. Na wagę nie wchodziłam… poczekam do piątku. Wczoraj zainspirowana innymi Vitalijkami ściągnęłam fitatu. Wyliczyło mi, że powinnam jeść 1515kcal (nie wiem czy to nie za mało...). Wczoraj poszło1631. Zobaczymy jak będzie dzisiaj.W środę znowu będzie ciężko wieczorem - Mąż zawsze przygotowuje dla mnie kolację w dniu kobiet. Obiecuję sobie zjeść “normalną” porcję bez objadania się. Zresztą on wie, że preferuję dania fit, więc może się postara :)

  • Naturalna!

    Naturalna! (Redaktor)

    7 marca 2017, 12:17

    tylko nie trenuj za duo, bo możesz skończyć jak ten pan powyżej :P i mąż będzie miał Naomi Campbell, choc chyba nie miałby wtedy nic przeciw ;P heheh ;)

    • Naturalna!

      Naturalna! (Redaktor)

      7 marca 2017, 12:17

      ale czekaj, ona może teraz stara i brzydka i gruba się zrobiła/ ???

    • Kora1986

      Kora1986

      7 marca 2017, 12:18

      Takich cudów to bym się nie spodziewała :-)

  • Pixi18182

    Pixi18182

    7 marca 2017, 12:02

    W sumie racja... U kobiet tyle powodów wahań wagi może być, że najlepiej właśnie po okresie raz na miesiąc się ważyć :D

  • Zabcia1978v2

    Zabcia1978v2

    7 marca 2017, 11:57

    Uroczystości rządzą się swoimi prawami. Ważne żeby na co dzień nie przesadzać. Pozdrawiam :)

  • aniapa78

    aniapa78

    7 marca 2017, 11:49

    Dlaczego wyszło Ci tak mało kcal? U mnie jest 2034. Może u mnie utrzymanie wagi? U mnie z rodzinnymi imprezami też tak samo. Zawsze jest tyle jedzenia, że kolejnego dnia poprawiny.

    • aniapa78

      aniapa78

      7 marca 2017, 11:57

      Już wiem. Miałam źle w ustawieniach. Wyszło mi 1696+ kcal z treningu.

    • Kora1986

      Kora1986

      7 marca 2017, 12:08

      ja dzisiaj dodam trening, więc zobaczę jak to wyjdzie.

  • GrzesGliwice

    GrzesGliwice

    7 marca 2017, 11:43

    W weekendy można a nawet trzeba trochę popuscic... inaczej zwariujemy ;)

    • Kora1986

      Kora1986

      7 marca 2017, 12:07

      trochę tak, ale ja przegięłam :-)