Tytuł wpisu w pamiętniku odchudzania:
Szpital psychiatryczny i co dalej? cd...


Hej,

Jak zawsze dzisiejszy poranek spędziłam na siłowni. Daje mi to kopa na resztę dnia i pozwala zmniejszyć tęsknotę za M. Zbliża mi się @ więc czuję się napuchnięta :( Zamówiłam sobie ostatnio nowy kostium kąpielowy. Przyszedł dzisiaj, przymierzyłam i średnio mi się spodobało jak w nim wyglądam :/ No cóż, poczekam jeszcze aż skończy mi się @, może wtedy zmienię zdanie :)


A teraz dalszy ciąg wpisu o tym, jak mój syn po próbie samobójczej trafił do szpitala psychiatrycznego.

Oddział młodzieżowy w szpitalu psychiatrycznym, do którego trafił mój syn był przepełniony. Dlatego już od wejścia miał powiedziane, że jego łóżko i rzeczy będą znajdowały się na korytarzu. Nie muszę chyba mówić, że dodatkowo go to wkurzyło i zniechęciło do pobytu tam.

Po pierwszej nocy pojechałam do niego w odwiedziny oraz zawieźć mu potrzebne ciuchy i jedzenie. W szpitalu obowiązują duże restrykcje, ciuchy nie mogą mieć żadnych sznurków ani metalowych części, tak więc zarówno buty jak i spodnie musiały mieć wszystko wyjęte. Dzieci nie mogą używać telefonów komórkowych. Jedzenie musi być fabrycznie zapakowane a opakowania nie mogą przekraczać 150g.

Był poirytowany, nadal zły na mnie, że go tam zawiozłam, ale w miarę spokojny. Okazało się, że na 31 dzieci na oddziale pracuje jedynie 2 lekarzy, którzy przyjeżdżają 2 razy w tygodniu. W międzyczasie dzieci praktycznie są pozostawione same sobie. Tak więc przez pierwszy tydzień jego pobytu na oddziale praktycznie nie miał żadnej konsultacji psychiatrycznej ani psychologicznej. Był to dodatkowo okres świąteczny (1 listopada), więc tym bardziej nic się nie działo. 

Syn szybko jednak zaprzyjaźnił się z innymi dzieciakami z oddziału. Niestety historie z jakimi te dzieci trafiają do szpitala czasami przyprawiają o ciarki na plecach. 90% z nich się samookalecza, dzieci przywiązywane są pasami do łóżka lub przebywają w izolatce w momencie napadów autodestrukcyjnych. 

Szpital nie ma oddzielnego pokoju odwiedzin, więc w momencie kiedy przychodziłam na wizytę, siedzieliśmy na jadalni na której kręciły się również dzieciaki z oddziału. Zaobserwowałam wtedy jak bardzo wrażliwe i otwarte są te dzieci. 

Możliwość odwiedzin miałam przez pierwsze 2-3 dni, potem z uwagi na sytuację covidową oddział został zamknięty a odwiedziny zakazane. W tym czasie też mój młodszy syn złapał covida, co dodatkowo mnie zdołowało.

Jedyny kontakt jaki mogłam utrzymywać z synem to był telefon, na który można było zadzwonić w określonych godzinach. Były dni, w których nie dało się tam dodzwonić. Wszystkie nasze rozmowy z reguły sprowadzały się do pytania syna kiedy będzie mógł stamtąd wyjść. Po niecałych 2 tygodniach wprowadzono mu leki, które bierze do dnia dzisiejszego. On twierdzi, że nie widzi żadnego ich działania, ani na plus ani na minus. 

Konsultację z psychiatrą jako matka miałam tylko raz, telefonicznie. Po niecałym miesiącu zapadła decyzja o wypisaniu syna do domu. W dzień wypisu stawiliśmy się na konsultacji z panią doktor wspólnie z byłym mężem. Powiedziała, że u syna nie zdiagnozowano żadnej choroby psychicznej a jedynie epizod depresyjny. Od razu dostaliśmy skierowanie na terapię dla syna, terapię rodzinną oraz na dalsze leczenie psychiatryczne,

Po wyjściu ze szpitala czułam się trochę zagubiona, nie wiedziałam co dalej, jak mam z nim postępować, rozmawiać, żeby sytuacja się nie powtórzyła. Po kilku dniach wrócił do szkoły. Pani wychowawczyni zapewniała, żeby nie przejmował się tym, że ma zaległości i złe oceny, że jak wróci to powoli wyjdzie na prostą, będzie nadrabiał kartami pracy itp. Ta, jasne. Pierwszego dnia po powrocie klasa dostała do napisania sprawdzian z j. polskiego, z którego oczywiście złapał od razu kolejną 1. Byłam zła, zastanawiałam się w jaki sposób ma go to zmotywować do czegokolwiek.

Ale nie to było najgorsze. Okazało się, że mój syn w czasie pobytu w szpitalu zakochał się w jednej dziewczynie. Nie byłaby to zła informacja gdyby nie to, że po około tygodniu od jego wyjścia i ich wspólnego spotykania się, dziewczyna ta trafiła z powrotem do szpitala po raz szósty! Myślałam, że serce mi pęknie, jak wyobraziłam sobie co może mój syn czuć w takim momencie. Byłam przekonana, że ta sytuacja i ogólnie ich relacja raczej nie pomoże mu w dojściu do zdrowia. Nie myliłam się. 

Dziewczyna przebywa w tym szpitalu już 2 miesiące. W tym czasie mój syn dzwoni do niej codziennie (chociaż jego próby losowo są odrzucane i czasami ma przekazywane, że ponieważ nie jest nikim z rodziny to nie może z nią rozmawiać). Jeździł też do niej kawał drogi, żeby porozmawiać z nią przez okno. Naprawdę daje jej mnóstwo wsparcia, co zważywszy na jego własny stan jest dodatkowym obciążeniem emocjonalnym. 

Niestety, mimo terapii, mimo mnóstwa rozmów widzę, że jego stan każdego dnia się zmienia. Wczorajszy dzień był znowu przytłaczający dla mnie, mimo tego, że staram się pozytywnie podchodzić do wszystkiego. Spojrzałam w dziennik elektroniczny i okazało się, że mimo tego, że codziennie rano budzę go do szkoły, mimo tego, że ma zdalne nauczanie, to ostatni tydzień znowu zawalił. Chodził na 1-2 lekcje a z pozostałych uciekał. Przeprowadziłam z nim kolejną dłuugą rozmowę, z której nic nie wynika. On nie widzi sensu w niczym, nie myśli o przyszłości, jest przekonany, że nic w życiu mu się nie uda.

Po długiej rozmowie wyciągnęłam od niego informację, że doszły do niego słuchy, że ta jego ukochana go zdradza w tym szpitalu. Nie wnikam czy to prawda czy nie, wiem jednak, że to co się obecnie dzieje ma ogromny wpływ na jego psychikę i totalnie hamuje jego proces leczenia. Niestety nie mam na to żadnego rozwiązania, mogę jedynie się temu przypatrywać, zapewniać go, że w każdej chwili jestem dla niego i liczyć na cud i na to, że odzyska wiarę w siebie i marzenia. 

To tyle jeśli chodzi o moją opowieść związaną z synem. W kolejnym wpisie zajmę się milszymi tematami, czyli co działo się ze mną jeśli chodzi o moją sferę zawodową i szkolną :)

Jeszcze raz dziękuję za ogromne wsparcie z Waszej strony. Pisanie o tym pozwala mi w jakiś sposób odreagować złe emocje, tak więc jesteście dla mnie poniekąd terapeutkami :)

  • Slonecznik77

    Slonecznik77

    3 lutego 2022, 19:03

    Bardzo trudna sytuacja, życzę Ci wytrwałości i cierpliwości... Oprócz problemów zdrowotnych syna, dochodzą problemy sercowe to trochę za dużo jak na nastolatka... Może on się obwinia za wasz rozwód, rozmawiaj z nim, nawet jeśli on nie chce się otworzyć, próbuj dotrzeć do niego... sama jestem matką, więc tak Ci mówię od serca...

    • kropecka

      kropecka

      3 lutego 2022, 22:17

      Myślę, że nie obwinia się. Sam stwierdził, że dobrze się stało, bo do siebie z ex mężem zupełnie nie pasowaliśmy. Na pewno przeżył rozstanie na swój sposób i nad tym pewnie też będzie pracował na sesjach z terapeutą. Mamy też terapię rodzinną, więc takie kwestie pewnie będą poruszane.

    • Slonecznik77

      Slonecznik77

      7 lutego 2022, 12:43

      Trzymam za Was kciuki

  • cancri

    cancri

    2 lutego 2022, 09:48

    Zmienilabym chlopakowi szkole, zeby mogl zaczac gdzies na nowo z czysta karta, to po pierwsze. W starej, jakby sie nie staral, jest juz po prostu skreslony. W oczach innych dzieciakow psycholem, ktory wagaruje. Brzmi to okrutnie, ale mlodziez jest jaka jest i nikt nie zmieni o nim zdania tylko dlatego, ze zacznie sie w koncu starac. W nowej szkole oczywiscie tez moze sobie szybko podkopac opinie, jasne, ale moze dostrzeze szanse. Dodatkowo szukalabym lepszego lekarza i dobrego terapeuty. Wiem, ze psychiatria dziecieca w PL lezy i kwiczy. Doroslych zreszta tez. Stracilam tak bardzo dobrego kolege, moj bardzo dobry kumpel. Wierz mi, wiem jak takie pobyty wygladaja i jak osoby bez odpowiedniej terapii do tego podchodza. "Nastepnym razem odjeb. tam to i to". Zero jakis autorefleksji. Bardzo wazne jest Twoje wsparcie, chociaz on moze tego tak nie widzi. Bardzo Ci wspolczuje tego, przez co przechodzisz.

    • kropecka

      kropecka

      3 lutego 2022, 22:15

      Myślę o tej zmianie,problem jest taki, że mieszkamy na wsi obok niewielkiej miejscowości i zmiana szkoły wiązałaby się z dojazdami do dużego miasta, co może spowodować jeszcze większe problemy z motywacją do chodzenia do niej. Zobaczymy jak mu będzie 2 semestr szedł, jak uczęszcza na zajęcia to dostaje 3-4, jak opuszcza momentalnie oceny spadają.

  • Laydee87

    Laydee87

    2 lutego 2022, 09:44

    Myślę, że tutaj pomoże dobry terapeuta. Bądź silna, cięzki czas za i przed Wami, ale wspólnie dacie radę <3

    • kropecka

      kropecka

      3 lutego 2022, 22:13

      Nie może być inaczej :) Dziękuję!

  • Berchen

    Berchen

    1 lutego 2022, 19:56

    czeka was jeszcze dluga droga, wspolczuje, musisz byc czujna i cierpliwa, do bolu cierpliwa. Szukaj dobrego terapeuty prywatnie bo to co opisalas o szpitalu to jakas parodia, to wrecz niebezpieczne (pobyt w takim szpitalu, gdzie nie zalezy najwyrazniej nikomu na leczeniu tych dzieci. Moja corka podjela w szpitalu kolejna probe, gdybym uparcie nie dzwonila i nie kazala jej obudzic juz by nie zyla - pielegniarki nie obudzily jej na sniadanie - nie zauwazyly ze nie spala tylko byla juz nieprzytomna, byla po tym kilka dni na intensywnej terapii i to cud ze zyje).

    • kropecka

      kropecka

      3 lutego 2022, 22:09

      Narazie nie mam jeszcze powodu do niepokoju jeśli chodzi o terapeutkę syna po wyjściu ze szpitala. Przykro mi, że przez to musiałaś przechodzić :(