ktore przezywam obecnie, musze wziac w nawias, poprostu o nich nie mowic.Nie da rady! Inaczej, zaplacze sie na umor, a tu trzeba zyc....bo Dzieci, bo...zycie to dar wielki...Koniec dyskusji. Moze kiedys do tych dni powroce w pamietniku, ale na dzisiaj, stanowia otwarta rane, na ktora nic-tylko milczenie -okladem kojacym. To moze cos ze szpitalnych przezyc? Otoz, dwa tygodnie temu, w pokoju "ubogich", (osob nie posiadajacych specjalnego pokrycia z ubezpieczalni na pokoj jednoosobowy, lub-polprywatny) pojawil sie pan w podeszlym-lekko-juz wieku...Sama won roztaczajaca sie wokol Niego, odpycha kazdego, kto sie Don zblizy (z reguly-jak juz bardzo musi!). No, i byl czas na mnie, bo musialam uprzatnac wokol Chorego.A On mnie zagadnal, czy aby mam jakas gazete do poczytania, bo Mu sie nudzi, a na spanie juz nie moze "patrzec". Obiecalam Mu, ze zalatwie cos po drodze. Nastepnym pokojem-(prywatka !) z nazwiskiem Mr King - (z reguly - nie ujawniam nazwisk, ale tu-czynie wyjatek umotywowany, bo mi tak do tej historii pasuje) byla postrachem dla mnie, bo Ow Krol(Pan) - jakis taki naburmuszony byl, i caly taki nastroszony, ze nazwisko i postura-razem wziete - napawaly lekiem..Postanowilam zapytac tego Krola(Pana), zeby mi udostepnil jakies (uprzednio przeczytane) gazety, to gosciowi z "ubogiego" pokoju dostarcze, niech ma troche radosci! Alez sie Ten Krol (Pan) na mnie spojrzal, myslalam, ze padne ze strachu! Ale, pozwolil mi, wiec zgarniam pek gazet i w nogi- a Krol(Pan) za mna, ze ma jeszcze eksluzywne pismo dla nowo-bogackich, i ze po prtzeczytaniu-mam poprosic o zwrot tegozze czaspoisma "ubogiego" pacjenta.Tak sie zestrachalam, ale poczulam, ze Krolowi(Panu) serce mieknie, i ja takoz nabralam wiekszego szacunku do Goscia. Dzisiaj, po dwoch tygodniach nieobecnosci, przybywam do szpitala, a Krol(Pan) do mnie z usmiechem, ze nie mogl sie doczekac mojego powrotu, bo ja tu jedynie wiem, o co w tej robocie szpitalnej chodzi! Omal szoku nie doznalam, co nie wskazane na moje serce (a leki-w Seattle zostawialam), ale patrze oslupiala i czekam na dalsze wyjasnienie tego zjawiska...Otoz, Krol(Pan) wyjasnil mi, ze Ten Ubogi pacjent, dokladnie czuje niechec personelu do Niego, i ze ja niby jestem ta, ktora Go po ludzku potraktowala...Wzruszylam sie bardzo, i wiem, ze nie jestem jedyna...Ale, dziekuje Ci Boze , za "oczko" zrozumienia -puszczone w moja strone -z wysokiego nieba! Ja tak Go potrzebuje, takiego mrugniecia Twojego oka, znaku - ze wiesz co sie dzieje, i ze czuwasz, bo ja juz zapadam w niepewnosc dnia, nocy, chwili... A coz maja powiedziec Ci, ktorych tragedia spowila dookola zycia, i zaciska sie petla smierci?! Za nimi niech zawsze prosze...