Tytuł wpisu w pamiętniku odchudzania:
Wczoraj


strach (ktore to jego wejscie w moje zycie?) zajrzal mi w oczy...Cos znaleziono u meza...Boje sie, sciska mnie w dolku...I wyobraznia pracuje na calej lini...W takich chwilach-modlitwa nie "idzie", sny sie ma "prorocze", i  wszystko takie bezwzgledne...To wlasnie dzisiaj, podszedl do mnie pan w srednim wieku(szpital.praca) i rozpoczal od prosby, bym porozmawiala z Jego Zona, bo Ona zna polski(On -nie), by dodac Jej otuchy, pobudzic do zycia(zmasowany atak raka - meta-zupelna...)W Jego oczach -wyczuwam ogromny strach, i taka -zarazem-nadzieje, ze cos zmienie! Przeciez -ja sama w strachu zyje -od wczoraj..Ide do Jej pokoju, zaczynam niewinnie rozmowe, Starszy pan-zostawia nas same...Oferuje modlitwe od siebie, i prosze o wsparcie w mojej sprawie...A strach krazy miedzy nami...Zycie...Tak sie chce zyc...
  • mariolkag

    mariolkag

    29 października 2011, 22:40

    Już wiesz co u mnie, a ja chetnie dowiem sie co u Ciebie slychac. Mam nadzieje, ze strach o zdrowie meza juz dawno masz za soba. Czy nie uwazasz Krysiu, ze jestes zbyt wrazliwa na prace wsrod chorych ludzi? Poszukaj sobie mniej przygnebiajacej pracy. Buzka!