Tytuł wpisu w pamiętniku odchudzania:
"Plebania" czIV, czyli lekcja pokory...


Coz to za dzien dzisiaj byl! Za oknem - lalo jak z cebra, a mnie z oczu - chyba nie mniej - lez splynelo...Nie, zeby jakis dramat, chyba bardziej -przewrazliwienie, bo jak to okreslic?
   Otoz, wczoraj bedac na Plebanii, mialam miedzy innymi obowiazkami - rowniez obowiazek wyprania obrusow, co dla mnie nie jest wielkim wysilkiem, bo w koncu to pralka pierze, a nie ja....
No wiec, wrzucilam ja te obrusy do pralki, bo tylko na to mialam czas - posrod innych obowiazkow, a one sie praly...Wysluszylam  w suszarce, normalna kolej rzeczy.. Ale, szczeka mi opadla, gdy wyjelam je, bo zobaczylam, w jakim (wciaz brudnym!) stanie one byly! Bo, gdybym byla w domu, mialabym wiecej czasu, to po pierwsze-przed wrzuceniem do pralki - porzadnie  bym je  wymoczyla w srodkach wybawiajacych plamy, potem, jeszcze recznie cos bym tam sprobowala zrobic, a na koncu-wrzucilabym do maszyny, i jazda! No, ale , to byloby w domu, a na Plebanii-nie mam na takie "troskliwosci" czasu, no i efekt byl oplakany (mojego prania). Dzisiaj, gdy przyszlam na "dokonczenie" swojej wczorajszej pracy, zauwazylam, ze moj Boss cos malo sie odzywa, ale, zrozumiawszy, o co idzie, wzielam sie zwawo do roboty!
Gdy zeszlam do kuchni, by przywitac sie z Paula(Pania gotujaca na plebanii), Ona jakos tak "obco" na mnie popatrzyla, ale, ze juz przyzwyczailam sie do Jej (czasami takich) spojrzen, nie przeczuwalam niczego zlego...Ale sielanka spokoju sie zaraz miala skonczyc.  Paula zwrocila mi uwage, ze nie sortuje prawidlowo smieci na te do przetworzenia, i te - na calkowity odpad...Staralam sie Jej wytlumaczyc, ze czynie to, ale nie przekazuje "oficjalnych , zaufanych-chyba-poufnych" listow, ktore sa wyrzucane do kosza na smieci, do kolejnego przetworzenia, bo moze to-mimo wszytsko - dostac sie w "obce  rece", i dlatego spora czesc tej "literatury" wyrzucam do smieci...Na nic sie to zdalo, Ona zakonczyla rozmowe, ze Ten Pan, ktory sie pakowaniem "odpadow" plebaniijnych zajmuje - ma juz dosyc mojego zaniedbania, i kazal mi zwrocic uwage...No i Ona to uczynila. Alez mnie zapieklo, do zywca! Bo przeciez, zadna to przyjemnosc, gdy sie "obrywa"  uwage? Pozatym, co tu najwazniejsze, przemyslanie to czynilam, wiec czulam sie "pokrzywdzona" w ocenie mojej pracy! (Teraz, jak sobie pomysle, to przychodzi mi na mysl, ze gdyby byly jakies "tajemnicze papiery", to przeciez w biurze sa "siekaczki", ktore wlasnie sluza do calkowitej utylizacji tychze!). No, coz, Paula miala racje, definitywnie! Co za porazka! A ja myslalam, ze robie wszytsko "naj"!
   Przygod dnia dzisiejszego - nie koniec, o nie!
Otoz, przebiegajac kolo jadalni, zauwazylam Paule  szeptajaca po  wlosku do mojego Bosa, ze zle wykonalam robote (pranie obrusow), czego nie zrozumialabym, gdyby nie rzucone na stol owe (niedoprane) obrusy, i jakas "tajemniczosc calego dialogu, nie wspominajac o klopotliwej minie Szefa, ktory zapewne przyobiecal zwrocic mi uwage na ten szczegol.
    No, teraz, to naprawde czulam sie jak zmiazdzona mrowka pod buciorem harcerskiego trepa!
Nie wspomne o salwie mysli i  odczuc jakie pojawily sie w mojej glowie na temat Pauli! Jak Ona mogla! - krzyczalam w myslach! Czyz nie mogla do mnie z tym przyjsc? A , Ona , tak za plecami! Alez paskudna Ona! Tak, tak wlasnie pomyslalam...
    Potem, wziawszy sie za odkurzanie, zaczelam rozmysliwac cala ta zaszla sytuacje...Bylo o czym!
    Z bolu i z zalu do Pauli, ze tak poza plecami do mnie "nadaje", plynely mi lzy jak deszcz z rynny! Alez sie rozczulilam nad soba! Tego wlasnie bylo mi trzeba, jak plaster miodu na skolatana dusze - lez, oczyszczajacych, przebaczajacych, wszytsko-rozumiejacych....
     I juz wiedzialam, co musze zrobic ...Musze przebaczyc! Malo tego, musze  z r o z u m i e c   motyw postepowania Pauli! To -akurat - nie bylo trudnym zadaniem. Otoz, Paula, jest rowniez - jak ja - pierwsza generacja emigracyjna w Kanadzie. Pomimo, ze jest pare lat starsza, i wiele lat dluzej ode mnie w Kanadzie, zna jezyk angielski slabiej, chyba dosyc sporo - slabiej...Ale,  uczciwie pracujaca na Plebani juz jakies 12 lat (jesli nie wiecej). Ustanowila swoja wartosc na tej palcowce swoja ciezka praca i doswiadczeniem dobrej gospodynii. Spotykalo (i spotyka) Ja ze strony ksiezy - uznanie za Jej trud, za Jej umiejetnosci bycia w kazdej sytuacji  "na pomoc", ale tak jakby w cieniu, nigdy nie narzucajaca sie swoim pracodawcom...
   No, a ja? Kimze jestem ja? Dwa miesiace temu, wpadlam z hukiem na plebanie, i juz zaczynam byc "zauwazana", na tyle, ze pozwalam sobie na coraz luzniejsze dialogi ( bo mam lepszy jezyk angielski? nie, nie tylko, bo ksieza mowia po wlosku, czego ja nie umiem,  ale Paula-tak!).To tak, jakbym "podwazalaa" waznosc Jej Osoby...Tak Ona mogla to odebrac...Rzeczywiscie, zaczynam sobie na nazbyt wiele...Chyba tak. Teraz juz wiem, musze postarac sie o pokore, pokore wobec Wszytskich wokol, wobec ich potrzeb(nawet , jesli bylyby to bardziej emocjonalne, niz fizyczne). No, bo, tak sobie mysle, Paula, juz bedzie na Plebanii "dozywotnio", chyba, a ja? Nie zamierzam tam tkwic do smierci,  ale "przetrwac" do jakiejs bardziej stabilnej pracy...Wiec, po co mam zmieniac bieg rzeki, jesli jej nurty uksztaltowala natura przez wieki? Tylko, by "zaistniec", pokazac sie , ze jestem , i  nalezy mi sie z tego powodu wielki poklon? Czyli, moje "ego" sie odezwalo, ciagle -niezaspokojone, ciagle , zadajace ofiar, wszytskich, ktorzy mi sa "po drodze"...Coz za egoizm! Boze moj Drogi - Ty to widzisz, i nie grzmisz?!  Nie, w zamian , dales mi chwile, w ktorej slucham piosenki, o tym , ze jestem dla Ciebie najwazniejsza, ale to "tylko miedzy nami", a na zewnatrz, dla swiata - mam sie umniejszyc!  O, jakze to trudne zadanie! Zadna dieta sie z taka walka nie rowna! Wiec, z wysuszonymi juz lzami , ide  do Pauli, (wciaz walczac z ochota na zemste!),  p o k o r n i e   wyjasniam, ze probowalam (za drugim razem) zrobic wszytsko, by plamy z obrusa wybawic, ale nie do konca sie udalo, wiec, moze wezme te obrusy do domu, i w domu sie nad nimi poznecam?  Nie, Paula kazala mi je zostawic, bo byly juz w wystarczajaco dobrym stanie, by zalal je kolejny sos pomidorowy - przy lada okazji...
    Tak, duma mnie rozpiera, bo udalo mi sie raz - pkonac siebie! No, tak, tylko ja juz tyyyyle dni zyje na tym swiecie, a tylko nielicznych pare - udalo sie uratowac moja pokorna postawa, ktora byla konieczna!
     Boze, jak ja sie przed Toba wytlumacze z pozostalych "sknoconych" dni, zakonczonych zloscia, zlorzeczeniem, i postanowieniem , ze ja im  jeszcze pokaze?!
  • grubazia

    grubazia

    25 listopada 2006, 09:07

    I staram sie jakos pogodzic modna ostatnio asertywnosc z moim szalejacym ego i potrzeba zrozumienia cudzych zranionych zachowan. Boje sie, ze duzo bylo u mnie dni zakonczonych zlymi postanowieniami:( Ale mam szanse, zeby to zmienic. Tym sie pocieszam, a Ciebie serdecznie pozdrawiam.

  • Muka

    Muka

    24 listopada 2006, 09:22

    Krysiu, tym wpisem przypomniałąs mi jak mało we mnei pokory, a jak wiele złości. Jest mnóstwo sytuacji, które wpsominam ze wstydem, bo dałam się unieść mojemu "ego", nawet dzisiaj.... dziękuję...

  • anakow

    anakow

    21 listopada 2006, 12:24

    mysle jak ja bym się zachowała w takiej sytuacji...i w sumie...czytałam to...i nagle cos mnie olsniło..a dotyczy to mojej tesciowej...jakże jej autorytet został podwazony przez moje przybycie do jej domu z jej synem..gotująca obiady dla jej meża..i choc moja mama usilnie walczy o to abym zyła w nienawiści..pamietala jej kadżde słowo i zwracała w dwójnasób...czytając to co napisałaś..rozumię, że już dość.Mogę się dystansowac..nie musze być wylewna i moge pamietać, że każde słowo obrócić się może przeciw mnie, ale...już chyba dośc...czy mogę "nienawidzieć"( pisze w cudzysłowiu gdyż moje serce nie zna takiego uczucia..może zlosliwosci i lekkiej mściwosci mi niie brakuje..ale nienawiść to zbyt wiele) kobietę, która głąska po głowie moje dzieci, sciska ich a na ich widok oczy jej błyszczą prawdziwą radościa...??? Kobietę, która ceni każda chwile spedzoną z moimi z dziecmi??? NO cóż...nie chcę porównywac, bo ponoc bardziej ceni się to czego sie nie ma...ale moja mama zawsze krzyczy..tylko i wyłacznie krzyczy a jesli tuli to tylko Weronikę..Moja teściowa..tuli Dominika...ściska...on to lubi..i taki juz jest..ale nie zapomina o Weronice i zawsze ma dla niej dobre słowo...może nie będę do niej pałała miłoscia...ale z czystego matczynego egoizmu nie odsunę od neij dzieci tylko dlatego, że kiedys było tak a nie inaczej. Teraz dostrzegam i swoją winę...może nie w takim stopniu jak teściowa to widziała...ale rozumie dlaczego wyszło tak a nie inaczej. zawsze można zapytać co z tym zrobic...gdzie wsadzic..i czy mogłaby doradzic jak sobie poradzić z plamami..to nie zdeplasuje pauli a wręcz przeciwnie..poczuje się nadal ważna i potrzebna ;-) Pozdrawiam Krysienko. dziękuję za to, że jestes

  • krakusia

    krakusia

    19 listopada 2006, 19:55

    doskonale zdaje sobie sprawe z tego,ze tak wiele życzliwych serc mysli o mnie i dlatego moja wdziecznosc za to nie zna granic ,zadne słowa podziekowania nie sa w stanie wyrazic tego....A Ty jesteś wspaniałą kobieta...chciałabym miec choć ociupinke Twojej pokory a stałabym sie lepszym człowiekiem <br> Jedno jest pewne Bóg poddaje nas różnym próbom, ale daje nam równiez siły aby je przetrwać, nigdy nie pozostawia nas samych z naszymi problemami....

  • mariolkag

    mariolkag

    18 listopada 2006, 11:46

    razem musze napisać, że nie rozumiem Cie Krysiu.To znaczy rozumiem co chcesz przekazać,ale nie rozumiem po co ma być w czlowieku tyle pokory.To pisałam ja - niepokorna !!:)))

  • Antoya

    Antoya

    17 listopada 2006, 19:28

    To wspaniały dar i siła ducha umieć z pokorą uznać własne błędy i tłumaczyć zachowanie i emocje innych na ich korzyść... Naprawdę Cię podziwiam:) Ja łatwo się zacietrzewiam w gniewie i złości... I ciężko mi przyznać się do własnych niedociągnięć... Pozdrawiam Cię cieplutko :)

  • Powiot

    Powiot

    17 listopada 2006, 19:07

    jest tak skonstruowany,że potrzebuje akceptacji swoich myśli i czynów...To nie brak pokory, to szukanie potwierdzenia racji.A swoją drogą, oświeć mnie z łaski swojej, jak to jest z tą różnicą czasu między Kanadą a krajem?z pewnością uczyli mnie tego chociazby na geografii(hihih-miałam piatkę!), ale prawdę powiedziawszy to zamierzchłe czasy....Pewnie podswiadomie mój mózg powyrzucał wiadomości z ktorych nie korzystałam,zeby zrobić miejsce nate, które wciąż jeszcze tam ładuję ;)))

  • anakow

    anakow

    17 listopada 2006, 16:13

    a ja nie mam czasu czytac- wybacz...nie kasuj nic przypadkiem ..nadrobię w wwolnej chwili..pozdrawiam cie mocno

  • Powiot

    Powiot

    17 listopada 2006, 09:28

    tu byłam, a Ty wciąż mnie zaskakujesz....Jeszcze nigdy nie spotkałam człowieka, który myślałby jak Ty! Każdą spotykającą Cię przykrość, tłumaczysz swoją winą...Znosisz z pokorą każde upokorzenie...Twoja dobroć i uczciwość jest zachwycająca....Jak to możliwe, że tacy LUDZIE szukają chleba na obczyźnie?Pozdrawiam Cię Krysiu serdecznie i jestem dla Ciebie pełna podziwu i uznania!

  • tomasia

    tomasia

    17 listopada 2006, 09:26

    jak ja Ci zazdrtoszczę umiejętności posypywania głowy popiołem... Ja czasem nawet dojdę do wniosku, że coś sknociłam, ale rzadko mi się zdarza przyznać i upokorzyć... Pomniejszyć w oczach ludzkich aby zdobyć uznanie w boskich. To niezwykle trudna umiejętność, trudniejsza niż jakakolwiek dieta... jak sama to zauważyłaś i słusznie jesteś z siebie dumna :)))