Tytuł wpisu w pamiętniku odchudzania:
dzień za dniem...
4 grudnia 2012
Nic ciekawego się nie dzieje... Ostatnio uświadomiłam sobie że jestem już na vitalii 2 miesiące i tak naprawdę nic z tego nie wynika, moja sylwetka nie przeszła super metamorfozy, a w sumie powinnambyć już na finiszu. Moim celem nie było przecież 20 lub więcej kilogramów a zaledwie 8... No cóż brak systematyczności, samozaparcia i zdyscyplinowania wobec własnej osoby daje takie właśnie efekty... Wiem że powinnam coś zrobić a jednak tego nie robię... To nie jest chyba takie trudne?? Jak się okazuje dla mnie to chyba jakiś mur nie do przebicia, zasłaniam się pogodą, albo że późno wracam z pracy, albo że wszędzie na mnie czyhają słodkości oraz wszelkie niedozwolone potrawy... Przyznaję się sama przed sobą że to tylko głupie wykręty i nie będę już pisać co zamierzam zrobić tylko napiszę o tym jak już to zrobię, ale jakiegoś planu i tak będę potrzebowała:)))) Zamierzam bardziej uwierzyć w siebie, a prawienie sobie komplementów przed lustrem jest dobrym początkiem. Poraz kolejny życzę sobie i wam wszyskim sukcesów w odchudzaniu;)))
Otulona1
19 grudnia 2012, 22:19Dasz radę, tylko musimy poradzić sobie z naszą PSYCHE, bo tu tkwi problem. Trzeba odkryć, dlaczego jemy? I zmienić to:-)
helena1970
11 grudnia 2012, 09:15Dziękuję za komentarz, to mi pomaga. Ja też uwielbiam jogę! Myślę, że mogłabym się podpisać się pod twoim pamiętnikiem rękami i nogami! Problem z odchudzaniem siedzi w głowie! Ja już to wiem!
marii1955
4 grudnia 2012, 19:06To co napisałaś - to niestety prawda . Nie ma co się oszukiwać . Odchudzanie to jest walka W GŁOWIE a nie NA TALERZU . Super , że przyznałaś się do tego SAMA przed SOBĄ . Zrobiłaś pierwszy krok do dążenia do celu . Wprowadz więcej dyscypliny ... Pozdrawiam i kibicuję Ci :)))
Pokerusia
4 grudnia 2012, 08:52to tak jak u mnie,zero poprawy niestety;trzymam kciuki w dążeniu do celu;) miłego dnia