Tytuł wpisu w pamiętniku odchudzania:
To juz jest koniec, nie ma juz nic...


Dzisiaj byl piekny dlugi spacer po parku, czesc drogi corcia sama dreptala znajdujac spadajace pierwsze liscie itp. Luby mial naprawiac samochod taty u kolegi na warsztacie, rozmawialismy przez telefon i za chiny ludowe nie mogl dotrzec do tego kolegi, a to musial tp zalatwic, to kupic a tam podjechac. W koncu gdy zla zapytalam sie o co tu chodzi to powiedzial, ze za 10 minut bedzie w warsztacie tego kolegi. Ja powiedzialam, ze podejde tam z córcia, bo jestesmy niedaleko, a on na to ze ok. Rozmawial, ze mna dziwnie wiec zapytalam czy jest sam i powiedzial, ze tak. Ale to co mowil to jedno, a kobieca intuicja to drugie. Ma dwpch kolegow, jeden 30 lat drugi 34 - obaj bez kobiet i dzieci, mieszkajacy z mamusiami, bezsamochodow i o nich wiecznie jest afera. Wiecznie do niego wydzwaniaja bo maja nad wyraz duzo czasu wolnego, to mojemu Lubemu towarzysza czesto gdy rowozi towar w sklepie rodzicow. Maja czas to pojezdza z nim, pogadaja, piwo wypija, a on to co ma robic godzine robi dzieki temu 3, wychodzi po mleko do sklepu a jak z nimi sie skuma to wraca po 2 godzianch bez mleka, bo spotkali sie przypadkiem, mieli razem zapalic i sie zagadali. zale wracajac do tematu. Czulam, ze o nich chodzi i przechodzac kolo ich mieszkania idac do warsztatu postanowilam, ze pojde droga okrezna, ktora Luby zapewne moze z nimi jechac i zoatawi ich gdzies a na warsztat przyjedzie sam. Szlam z ta spacerowka, w duchu smiejac sie z siebie, ze taki glupie bajki wymyslam i dzikie podchody robie. Wychodze za rog ich ulicy a tam co? Wysiada tych dwoch z czego jeden po zobaczeniu mnie powiedzial 'o kur*a'. Podjechal do mnie Luby, ale poprosilam zeby nic narazie sie nie odzywal... I pojechal jakby nigdy nic na ten warsztat, spozniony o sto lat. I na bank nie powiedzialby mi, ze to z nimi spedzal czas, pewnie dalej trzymalby sie tych swoich bajek. Ciekawa jestem ile bylo takich sytuacji gdzie zawsze staral sie przemiczec fakt, ze mu tpwarzysza, ze robia razem to czy tamto. Dodam, ze mowilam mu nie raz, ze moze z tymi kolegami spotkac sie na meczu czy wyksc raz na dwa tygodnie na piwo ale nie codziennie... A zapomnialam dodac, ze on pracuje razem z nimi wiec po godzinach wspolnie spedzonych razem w pracy powinni miec dosyc swojego towarzystwa. A im jakby nie powiedzial stop to pewnie mogliby spedzac ze soba 24 na dobe. Wroci do domu i nie wiem jaka postawe przyjac... Co radzicie?

  • Monika123kg

    Monika123kg

    24 września 2015, 12:53

    Kolegów można mieć - czemu nie ?Ale obowiązki to i również.

  • iw-nowa

    iw-nowa

    23 września 2015, 23:28

    Radzić nie będę, bo to Ty masz z tym żyć. Niestety w takich sytuacjach każdy sam musi podjąć decyzję i sam z nią żyć. Nikt za Ciebie tej decyzji nie podejmie. Z mojego doświadczenia, bo tylko o tym mogę mówić, wynika, że jeśli ktoś okłamał cię raz i drugi, to zawsze już będzie kłamał. Decyzja, czy pozwolisz sobie na to, żeby te kłamstwa łykać, należy do Ciebie. Trudno być szczęśliwym z takim partnerem, do którego nie ma się zaufania. Ja nie byłam szczęśliwa kiedyś...

  • Ania355

    Ania355

    23 września 2015, 15:40

    Dobrze , że to koledzy a nie jakaś kobieta Wyluzuj

  • Bebacz

    Bebacz

    23 września 2015, 14:00

    Ja z moją opinią trochę się może wyłamię, bo uważam, że może rozstanie nie jest tutaj najlepszą opcją. Macie razem córeczkę, a w zasadzie nie stało się nic takiego 'ostatecznego'. Sądzę, że na pewno jest uczucie między wami, tylko on jest niedojrzały. Pamiętam Twoje wcześniejsze wpisy, może 'tacierzyństwo' go nadal trochę przerasta. Ty sama wybierzesz najlepszą opcję, ale ja spróbowałabym jeszcze jednej rzeczy. Spokojnie powiedzieć mu wprost to co wie, czyli, że te wyjazdy są nie w porządku i ci się nie podobają po czym zupełnie odpuścić, nie mówić nic na ten temat i poczekać jak sam zareaguje. Z własnych doświadczeń wiem, że im bardziej się naciska na 'nie rób tego', albo 'możesz to robić wtedy i wtedy' tym gorzej. Jeśli sam, bez twoich nacisków nie zauważy, że 'wow faktycznie, mam dzidziusia, mam kobietę, warto by coś z tym zrobić' to chyba wtedy będzie można ostatecznie przyczepić mu łatkę ostatecznej dupy wołowej i podjąć poważniejsze kroki :) Pozdrawiam

  • Akino

    Akino

    23 września 2015, 11:46

    hmm Trafiłam tu przypadkiem. I ja bym postawiła go w takiej sytuacji w jakiej on cię postawił. Niech do niego dotrze też twoje podejście do sprawy! Zostaw z nim dziecko niby na dwie godziny a wróć po 4 czy 6 i może wtedy do niego dotrze jak ty się z tym czujesz. Poczytałam sobie wątki o problemach z tym związanych i wydaje mi sie, że on zachowuje się tak, ponieważ czuje sie uwiązany obowiązkami (pewnie nie dorósł do ojcostwa), a ty im więcej o tym rozmawiasz to tym bardziej będzie od tego uciekał. wiesz co zrobiła moja mama kiedy miała dokładnie taki sam problem? Po kolejnym wyjściu mego ojca na picie i nie wrócił ona spokojnie spakowała jego walizkę, wrzuciła tam tylko niezbędne rzeczy i wystawiła za drzwi jego własnego domu (mieszkali wtedy u jego rodziców). Moja babcia się nie wtrącała i zresztą moja mama miała ciche przyzwolenie.. No więc kiedy wrócił miał drzwi zatrzaśnięte przed nosem, zmieniony zamek i walizkę przed drzwiami. Mama powiedziała krótko rodzina albo picie z kolegami. Wrócił po kilku dniach z kwiatami i od tej pory zmieniło się wszystko. Ty nie musisz robić tak ostrych kroków ale przydał by się mu zimny prysznic. Powodzenia:)

  • szyszunia0803

    szyszunia0803

    23 września 2015, 09:45

    dlaczego ja mam wrazenie ze twoj partner zachowuje sie bardzo dziecinnie? piszesz ze obydwoje nie jestescie domatorami ale przeciez dziecko mozna zabrac prawie wszedzie ze soba, do resteuracji, na spacer, na plac zabaw, do znajomych etc. musicie zorozumiec obydwoje ze czasy beztroskich imprez sie skonczyly. macie dziecko i zarowno na tobie jak i twoim partnerze spoczywa OBOWIAZEK wychowania tego dziecka. ty ciagle sie uganiasz za nim, prosisz o spedzenie z nim czasu, czytam twoj pamietnik i wnioskuje ze on najwyrazniej w swiecie od tego wszystkiego sie miga. wez ze zostaw go z dzieckiem mowiac ze wychodzisz na godzine na zakupy, do fryzjera czy kolezanki a wroc za 4 godziny, jak wrocisz wytlumacz mu ze on robi dokladnie tak samo. a to nie jest tylko twoje dziecko ale jego tez. i rob tak przynajmniej raz w tygodniu. wiem co pisze bo sama w ten sposob postapilam z moim L. dzis juz nie lata jak szalony sam po imprezach. musisz zrozumiec ze na sile nic nie zdzialasz narzucajac sie mu i biegajac za nim. ale jak zaczniesz robic mu na przekor i bedziesz slodka zolza mozesz wiele skorzystac. pozdrawiam

    • Lekochna

      Lekochna

      23 września 2015, 11:42

      Masz takie wrazenie, bo chyba tak faktycznie jest...

  • Wena10

    Wena10

    23 września 2015, 08:37

    Faceci to jednak wieczne dzieci ,myślę, że ty najlepiej wiesz co zrobić.

    • Lekochna

      Lekochna

      23 września 2015, 08:39

      Wlasnie chyba pierwszy raz nie wiem... :(

  • nataliacz

    nataliacz

    23 września 2015, 07:51

    A próbowałaś odwrócić role. Zostaw z nim dziecko i wyjdź na chwile do sklepu. Umów się w tym czasie z koleżankami, nie odbieraj telefonu. Ciekawe co zrobi jak wrócisz późnym wieczorem i z uśmiechem powiesz że się zagadałaś z koleżankami. A tak poważnie to musisz się zastanowić czy on zawsze taki był. Może zawsze liczyli się dla niego kumple tylko wtedy chodziłaś z nimi bo miałaś czas. Teraz jest dziecko i obowiązki. Wygląda na to że on jeszcze nie dorósł. Pytanie tylko czy chcesz na niego czekać czy lepiej zacząć żyć swoim życiem.

    • Lekochna

      Lekochna

      23 września 2015, 08:38

      Zawsze wolał gdy spedzalismy czas we dwoje, oczywiscie byli w naszym zyciu znajomi, koledzy, kolezanki ale na tyle uwielbialismy swoje towarzystwo ze raczej takie spotkania w wiekszym gronie nie mialy miejsca codziennie czy co drugi dzien. Jedynie roznica miedzy tym jak zyjemy teraz a jak zylismy kiedys jest taka, ze oboje nie nalezymy do domatorow, a dziecko nas w jakis sposob udomowilo. Zawsze byly kina, restauracje, spontaniczne wyjazdy, a teraz tak sie nie da... A co do tego sposobu, ktory zaproponowalas to nie jest glupi, musze to przemyslec :)

  • BridgetJones52

    BridgetJones52

    23 września 2015, 00:00

    Dziwnie zachowuje się Twój partner. Ja rozumiem spotkania z kolegami, każdemu się należy jakaś rozrywka i zwykły odpoczynek od rodziny. Przeczytałam kilka Twoich wpisów i z nich wynika, ze on bardzo dużo wolnego czasu poświęca kolegom, więcej niż rodzinie. No i jeśli nie wyolbrzymiasz całej sytuacji, to powiem Ci, ze ja bym się najnormalniej w świecie potwornie wkurzyla, gdyby ktoś mnie w ten sposób traktował. A taka akcja, ze idzie po mleko, wraca po długim czasie i jeszcze bez mleka, to bym chyba kazała mu na balkonie spać albo w piwnicy. Co to za mężczyzna, na którym polegać nie można nawet w najdrobniejszych sprawach i który jeszcze na dodatek wiecznie coś kręci i ściemnia. Nic Ci niestety mądrego nie doradze, bo to Twój partner i ojciec waszego dziecka, no ale on mi się jakiś taki nieodpowiedzialny wydaje.

    • Lekochna

      Lekochna

      23 września 2015, 08:41

      I wlasnie przez to, ze zbyt duzo czasu poswieca kolegom psuje sie wszystko... Przez nich nie dotrzymuje slowa, zabiedbuje nas... Znaczy nie uwazam, ze to oni sa winni, bo wina ewidentnie lezy po jego stronie, jakby nie chcial z nimi latac to by tego nie robil... ale po prostu oni sa glownym powodem naszych klotni, sporow itp

  • YoungAnna

    YoungAnna

    22 września 2015, 22:12

    Hmm ja bym na Twoim miejscu pewnie zastosowała taktyczne milczenie - bo on już wie, że Ty wiesz. Byłabym zdawkowa i czekała, co on powie. Ale Ty na pewno go lepiej znasz, także nie wiem, czy takie podejście na niego działa... Powodzenia, nie daj sobie tym zatruć wątroby... Złościć się na kogoś to tak, jakby samemu jeść truciznę i mieć nadzieję, że ktoś inny od tego zachoruje... Trzymam kciuki.

    • Lekochna

      Lekochna

      23 września 2015, 08:42

      On pewnie pierwszy sie nie odezwie, unika mnie teraz i pewnie czeka na moje pierwsze slowo jak na wyrok...

    • YoungAnna

      YoungAnna

      23 września 2015, 08:57

      Ja bym chyba nie zniosła tego na dłuższą metę i po prostu odeszła. To już jest takie męczenie się... Ale ja to ja, a Ty to Ty, poza tym ja nigdy nie miałam dziecka... pomyśl, w jakiej sytuacji będziesz odczuwać spokój, ulgę? Pozdrawiam, trzymaj się ciepło.

    • Lekochna

      Lekochna

      23 września 2015, 09:15

      Rozwazam coraz czesciej odejscie ale wiem, ze musze do tej decyzji dojrzec jesli mam byc konsekwentna w tym co postanowie... Wiem, ze tak dluzej sie nie da, bo moja cierpliwosc osiaga juz kres.

    • YoungAnna

      YoungAnna

      23 września 2015, 10:19

      Spokojnie - życie samo podsunie odpowiedni moment na działanie. Skup się na sobie i na córeczce, bo to Wy jesteście najważniejsze. Jesteś silna i wspaniała, pamiętaj. Pozdrawiam!

    • Lekochna

      Lekochna

      23 września 2015, 11:44

      dziekuje :)