Ostatnio dodane zdjęcia

Ulubione

Sylwetka

Poprzednia Początkowa sylwetka
Obecna Obecna sylwetka
Cel Mój cel

O mnie

Odchudzam się aby lepiej się czuć sama ze sobą. Inspiracją jest dla mnie moja znajoma, która chodzi regularnie na siłownię a figurę ma jak z obrazka. Nie wiem czy uda mi się dosięgnąć jej poziomu mimo to walczę z własnymi ograniczeniami i słabościami:)

Informacje o pamiętniku:

Odwiedzin: 4605
Komentarzy: 65
Założony: 5 września 2015
Ostatni wpis: 7 listopada 2015

Pamiętnik odchudzania użytkownika:
Akino

kobieta, 42 lat, wrocław

157 cm, 69.00 kg więcej o mnie

Postępy w odchudzaniu

Najskuteczniejsze odchudzanie w Polsce.

Wpisy w pamiętniku

7 listopada 2015 , Komentarze (1)

Cześć Dziewczyny!

Co tam u Was?

w chwili obecnie zmagam się z zastojem wagowym i pomiarowym. Do cholery nic nie chce spaść pomimo mego wysiłku. Chodzę regularnie na siłownię, spalam kalorie, jem o stałych porach i dupa blada. Poza tym zjadłam coś ostatnio co sprawiło, że mój brzuch walczył z opuchlizną i zaparciami. Teraz jest lepiej ale nie czuję się fizycznie dobrze. Pomimo tego nie rezygnuję z wysiłku i chyba będzie czas na zmiany w treningu i diecie. Po szybkim spadku teraz mój organizm walczy i nie chce się poddać spadkowi -.-. Ale ja się nie poddam. Straciłam 10 kg i się nie poddam tak łatwo! Kilka rzeczy mnie naprawdę motywuje i jak dopadną mnie wątpliwości przywołuje sobie pewien obraz. 

Pierwsza Motywacja:)

Ubrania. Zaglądam coraz głębiej do szafy. Odnalazłam stare spodnie z przed 4 lat. Mają wysoki stan i jak wiadomo wąskie są dość w talii. Bardzo je lubiłam bo wyglądam w nich na wysoką i kobiecą babeczkę. Wreszcie je ubrałam i wyglądałam w nim nawet nawet. Co prawda co nieco się przelewało ale jeszcze pół roku temu nie mogłam wejść w nie do wysokości ud!

Drugie spodnie dostałam kiedyś od mamy. Jako mobilizator do zmian. Mają rozmiar 38. Czarne piękne spodnie. Na początku nawet nie weszłam do poziomu połowy ud:) Dziś dopinam się ale wyglądam w nich jeszcze zabawnie. W brzuchu sie dopnę ale góra przelewa się warstwa tłuszczyku i wyglądam jak tłusty grzybek :D  Strasznie oporny mam tłuszcz na brzuchu i pomimo moich wysiłków nie spada tak szybko jak reszta. Ale wiedząc, że tak daleko zaszłam w grudniu chcę dojść do poziomu aby te spodnie spokojnie nosić.  

Druga Motywacja!

Mam w sobie znacznie więcej energii i chce mi się robić więcej. Depresja po śmierci mamy jest zdecydowanie mniejsza a ja wyrabiam sobie nawyki jak pokonywać złe nastroje. Przykładem była np ostatnia randka. Pan okazał się totalnym niewypałem pod wieloma względami. Jeszcze 3 miesiące temu bym zajadła smutek w tonie chipsów. A ja dnia następnego zabrałam swoje smutki i wypociłam na siłowni. (slonce)

Jestem  z siebie coraz bardziej zadowolona i dumna!

Trzecia Motywacja!

W szafie mej mamy znalazłam kurtkę narciarską jej rozmiaru. Piękna czerwona i prawie nowa! Kiedy ją założyłam okazało się, że ją zapnę ale swetra pod nią nie założę. Postanowiłam pojechać w tym roku na narty! Przełamię swoje lęki a ta kurtka będzie mi do tego potrzebna :) Więc jak za każdym razem myślę sobie, że nie dam rady to przypominam sobie o tych rzeczach i zupełnie inaczej zaczynam działać. 

Czwarta Motywacja!

Najważniejsza chyba. Codziennie rano kiedy wstaję i ubieram się do pracy cieszę się, że mam wreszcie większy wybór ubrań i nic się nie wylewa ani nie przelewa jak do tej pory. Owszem mam jeszcze nadprogramowe kg i w paru miejscach dużo do spalenia ale codziennie słyszę mnóstwo komplementów na swój temat bo zaczęłam ubierać się mniej sportowo ale bardziej elegancko ukazując swoją figurę. 

Dziś mam dzień bez treningu. Zjadłam dobry obiad, i trochę poćwiczę w domu:) W ten deszczowy i zimny dzień w planie jeszcze nauka angielskiego i treningi rozwoju zawodowego:)

Dzień się nie marnuje a ja zaczynam żyć:) 

2 listopada 2015 , Komentarze (1)

Hej Dziewczyny!

U mnie dzieje się oj dzieje! Tyle pozytywnych zmian dawno nie było i powiem, że coś się zmienia na lepsze! Ale ok wszystko po kolei :)

Z bratem nie widziałam się na lodach ale dopiero na wyjeździe do domu czyli w zeszły piątek. Było ciemno już kiedy stałam na dworcu a on od razu zauważył zmiany i krzyknął z żoną Wow jak super wyglądasz! Byłam zaskoczona, że cokolwiek zobaczy ale mówi, że straciłam połowę siebie. Nie wierzyłam dopóki nie zobaczyłam moich zdjęć z jego wesela. Raju! Jakim ja byłam pulpetem! Zdawałam sobie sprawę, że jestem gruba ale nie dopuszczałam do siebie myśli, że jest tak źle! Przez pewien czas miałam wielkie problemy z zauważeniem też że schudłam. Czułam, że wszystko wisi jednak nadal widziałam siebie jaką tą z przed paru miesięcy. Dopiero teraz widząc siebie na tamtych zdjęciach a teraz dostrzegam wielką różnicę. Aż musiałam przymierzyć moją sukienkę z tego wesela. Wisiała na mnie i spokojnie z 7 cm musiałabym zwęzić!

Czyli jest progres!

Jest lepiej jeśli chodzi o samopoczucie to wciąż męczą mnie zawroty głowy. Przewalczyłam jednak strach i byłam na siłowni 2 razy. Trening nie był zbyt intensywny ale za do dostarczył mi wiele radości. :D Musze tylko uważać na bieżni i trzymać się oburącz bo raz zachwiałam się dość niebezpiecznie i o mało nie skończyło by się to wypadkiem.  

No i kolejna rzecz. Szykuje mi się prawdziwa randka! Dawno nie byłam na takim spotkaniu. Ostatnia była przed chorobą mamy czyli 3 lata temu. :) Dziś Czekam niecierpliwie na info od pewnego pana z którym łączy mnie wiele tematów. Już zastanawiam się w co się ubrać jak połowa rzeczy na mnie teraz wisi. Nawet ubrania, które czekały na lepszy czas są na mnie za duże! Muszę głęboko szukać w mojej szafie a jeśli nie znajdę nic trzeba będzie pójść do sklepu. ^^

Zaczynają się po prostu pozytywne zmiany i niech już tak to toczy się dalej:)

Przepraszam, że nie odwiedzam was ostatnio ale na razie mam bardzo ograniczony czas bo oprócz diety, pracy i lekarzy doszły sprawy natury prawnej i kiedy wracam do domu jedyną moją myślą jest sen.:) Ale chodzę pozytywnie zakręcona i otrzymuję mnóstwo komplementów od otoczenia. Są pozytywnie zaskoczeni moją zmianą. 

Trzymajcie się cieplutko:)

24 października 2015 , Komentarze (3)

Witam was!

U mnie czas odchudzania przeszedł na kolejna fazę, którą nazywam obecnie "Super silna wola!" A to dlatego, że ostatnio moje otoczenie zauważa zmiany zachodzące w mym ciele ale nie tylko. Czuję się coraz lepiej i buzia mi nie przestaje się uśmiechać po badaniach. W tym tygodniu zbierałam mnóstwo komplementów na swój temat. A to, że ładnie zrzuciłam, że widać. Że twarz mi zeszczuplała itd itp. A tym samym dostałam jeszcze więcej mocy na dalsze odchudzanie. Powoli już zaczynałam tracić ducha walki przez problemy ze zdrowiem ale zaciskałam zęby by nie poddawać się. Opłaciło się!

No i dzięki odchudzaniu zaczynały się pojawiać kuszące myśli- skoro zrzuciłam to mogę sobie pozwolić.... Powiedziałam STOP! Jeśli będę szukać wymówek nigdy nie wyjdę z efektu jojo! Muszę być silna! Posprzątałam w swej głowie, że nie robię tego tylko dla swej wagi i wyglądu ale przede wszystkim dla zdrowia i nie ważne jak bardzo będzie mnie kusić mam swoje jedzenie, które daje mi wszystko czego potrzebuję i nie interesuje mnie nic innego. Efekt zgubione dwa kilo w tym tygodniu ;-)

A dziewczyny w pracy co chwila coś podjadają. Mnie to już nie rusza. Trzymam się nadal swoich postanowień do takiego stopnia iż wczoraj przyniosłam im czekoladę jaką dostałam od koleżanki, która była nieświadoma mego odchudzania. Nie tknęłam jej :) Były w szoku bo to milka^^

Poza tym kolejna modyfikacja jaką wprowadziłam do swego menu pozwoliła mi więcej zgubić kg.

-notuję ilość wypitej wody dziennie i kontroluję kolor moczu. Dzięki temu moje nawodnienie się znacznie poprawiło.

-powoli odstawiam kawę. To jest trudne bo bardzo do niej się przyzwyczaiłam ale wiem, że to dla mnie będzie lepiej. Kiedy nie piłam kawy nie miałam takich wahań spadku koncentracji i lepiej mi się spało więc spróbuję do końca przyszłego miesiąca ją odstawić na stałe. 

No i cóż. Dziś idę na lody z bratem i jego małżonką. M zaprosił mnie na jedzenie lodów a ja na to, że póki co nie zjem żadnego ale z nimi chętnie się spotkam. Szczęka mu opadła :D

Zobaczymy jak sobie poradzę z tym spotkaniem. Będzie na pewno pozytywnie:P

Tak więc po etapie wielkich trudności jest coraz lepiej a ja nabrałam rozpędu bo wreszcie moje otoczenie zauważyło zmiany!

17 października 2015 , Komentarze (5)

Cześć !

Nie było mnie trochę czasu ale tyle musiałam rzeczy ostatnio załatwiać, że dziś dopiero mogę poświęcić dla siebie trochę czasu.

W kwestii zdrowia nie wiele się zmieniło. Nadal źle się czuję i biegam z gabinetu do gabinetu dowiadując się takich rewelacji, że szczęka mi opadła. Nastroje mam ciut lepsze, choć z tego co sie dowiaduję to jakaś paranoja w tej naszej służbie zdrowia a lekarzy to wszystkich bym wysłała na Sybir. Więc staram się myśleć pozytywnie ale nie jest to łatwe. Codziennie jednak szukam inspirujących afirmacji, cytatów czegoś po będzie mnie trzymać w pozytywnym świetle niż ponurym i zgaszonym. 

W akcie desperacji udało mi się załatwić tomograf. Wyniki w przyszłym tygodniu. 

Tak poza tym jestem z siebie dumna. Pomimo takich problemów, nienormowanego ostatnio czasu pracy i latania po gabinetach nie wpadłam w depresyjne zajadanie się. Wciąż trzymam fason ku zdrowiu i nie tykam słodyczy i niczego co może mi przeszkodzić w odchudzaniu. Jem do 4 posiłków dziennie ale mam wrażenie, że muszę zmienić dietetyka. Nie mam sił i dieta odpowiednia powinna mi pomóc w dojściu do siebie chociaż trochę. a tu null zero nic. 

Zgubiłam na razie kilogram! Wiedziałam, że tak będzie bo teraz mój metabolizm się rozszalał, że idzie to wolniej ale za to ku dołowi. Mam plan do grudnia ważyć przynajmniej 69 kg. w takim tempie może mi sie udać ;-)

W domu lekka gimnastyka. W niedzielę chodzenie na basen. Powoli dochodzę do swoich celów. Cieszę się, że idę konsekwentnie do celu pomimo tylu przeszkód!

No i chyba najlepsza wiadomość dnia! Mieszczę się w bluzki, w których nie chodziłam od kilku lat bo byłam za gruba. Dziś wchodzę bez problemu a do tego jest sporo luzu:P Byłam na wyjeździe u taty. Zauważył moje odchudzanie mówiąc. Ciebie jakby mniej jest. Zrzuciłaś?

No to tyle jeśli chodzi o męskie chwalenie:P Ale to i tak więcej niż mogłam oczekiwać:P

3 października 2015 , Komentarze (2)

Tak jak sądziłam nie było niespodzianek. Waga wraca do swych dawnych torów. Podejrzewam, że leki tak mnie załatwiły i była 6 z przodu. Teraz organizm chce to nadrobić a naprawdę muszę walczyć z niezdrowym jedzeniem. 

Przez to wpadłam w jakąś deprechę. Bardzo brak mi siłowni więc dziś mogę spokojnie pójść na trening. Nie będę jednak szaleć jak mi się marzy.... Problemy zdrowotne wciąż za mną łażą..... 

Po miesiącu w sumie stracić 3 kg to sukces czy porażka?

Gdzie nie gdzie przybrałam na wadze - na szczęście w biuście:D

Mam nowy plan treningów do tego dostałam w pakiecie nowe menu. 

Mój lekarz twierdzi, że będzie mi ciężko zrzucać każdy kg i powinnam się cieszyć z każdego spadku, ponieważ dzięki temu walczę o zdrowie. 

Depresjo spadaj na drzewo. Cieszę się, że mimo wszystko jest lepiej jak zaczynałam. 

To tylko rozgrzewka na więcej!

Ps: zmieniłam wagę. Jakoś nie wierzyłam jej pomiarom. teraz sądzę, że będzie bardziej wiarygodna.

2 października 2015 , Komentarze (2)

Nie wiem czy nie prześladuje mnie jakiś pech. Od 3 dni mam sztywną lewą dłoń. Cokolwiek złapię boli mocno i nie mogę tego utrzymać zbyt długo. Pisanie też sprawia mi problemy. Zastanawiam się czy to nie tężec. Kiedy byłam na zwolnieniu zraniłam się dość mocno nożem właśnie w lewą dłoń. Sądziłam, że trzeba szyć ale rana się zamknęła, nie ma blizny siniaka niczego. Wczoraj strułam się rybą a dziś w głowie mam czarne myśli. Milion ciężkich scenariuszy....

Mam doła. Psychicznie siadam. Na szczęście nie rzucam się w jedzenie, słodycze czy przekąski. Nawet dziś dziewczyny miały ciasto- nie tknęłam. 

Jutro ważenie. Cudów nie oczekuję. 

Ale przydał by mi się ktoś z silnym ramieniem, który udźwignie moje nastroje...

29 września 2015 , Komentarze (2)

Wróciłam do pracy. Chociaż nie czułam się do końca wyleczona to jednak mając na uwadze praca i brak pracy stwierdziłam, że nie chcę aby mnie zwolnili. (tajemnica)

Chociaż moja praca nie jest jakoś specjalnie wyczerpująca fizycznie. W biurze, w klimatyzowanych pomieszczeniach.... moje gardło cierpi. Daję sobie rade pijąc dużo płynów. ;)

Widzę już skutki mego łakomstwa.... Raju będę musiała naprawdę się postarać wrócić do zdrowych nawyków i zapomnieć smaku tych słodkości. A pokus nie brakuje. Dziewczyny z mego zespołu nie ograniczają się i co chwila wystawiają coś słodkiego. Prawda jest jednak to, że cokolwiek zjem ostatnio co zawiera cukry- mój organizm to odrzuca. Więc już krzywo patrzę na wszystko co do tej pory jadłam i zabijałam smutki. :x

W ciężkich chwilach bardzo chcę zadzwonić do jedynej osoby na świecie, która mnie wspierała w każdej dziedzinie. Nawet kontakt z moją przyjaciółką już nie jest taki jak kiedyś.... Od kiedy znalazła bogatego faceta zapomniała o mnie i oddalamy się od siebie coraz bardziej. Ja nie oczekuję od niej tego co kiedyś. Każda z nas wiedzie inne życie..... No cóż niech jej się wiedzie. Poradzę sobie z uśmiechem na twarzy :)

Dzisiaj byłam na drobnych zakupach. Natrafiłam na płytkę z Shape z Sylwią Szostak. Jutro ją wypróbuję. Jestem ciekawa jak mój rozchwiany organizm sobie poradzi z dawką ruchu. 

Dietowo- niestety grzeszków nie brakuje ale do końca tygodnia mam wyprowadzić się na prosto. 

Ćwiczeniowo - zaczynam od zera. 

Najważniejsze jest to, że nie zarzucam po porażkach i idę dalej przed siebie  :)

27 września 2015 , Komentarze (2)

Nie doceniałam siły mego organizmu. Nie inaczej. Nie doceniłam siły potrzeb mego organizmu. Poległam. Tak po tych lekach wrócił mi apetyt że.....

-zjadłam pizze dwa spore kawałki, 

-garść paluszków

-kawałek ciasta......

-.- a to wszystko dzięki temu, że miałam najazd gości, którzy widząc jak wyglądam kazali usiąść i zjeść.... a jak ta owieczka.... -.-

Niestety mój organizm tego nie przyjął. Odsiedziałam swoje w toalecie. Do teraz mnie czyści. Czuję się fatalnie. Wyszłam na chwilę ma mały spacer skończyło się gorączką i katarem...k....

Mam dość. 

W takich chwilach chce zadzwonić do jedynej osoby .... ale znaczek :( uzmysławia mi zawsze, że nie ma po co dzwonić. 

Dobrze, że nie mam w domu żadnych chipsów, ani słodkości. Skończyło by się na wieczorze z kaloriami. 

Jutro znowu lekarz. Jeśli wypisze mi L4 to nie wiem co dalej robić:(

25 września 2015 , Komentarze (2)

Uf uff uff!

Ten tydzień zaliczyłam jako małe spadki w obwodach ale cieszę się, że waga stanęła. To efekt mego planu ratunkowego. Dodałam troszkę więcej kalorii i się zatrzymało. (uff)

Czuję się znacznie lepiej ale niestety mocno osłabiło to moją kondycję.(kreci) Fakt, wiele ciuchów już na mnie wisi i jak ostatnio rozmawiałam z moim bratem stwierdziłam, że jak tak dalej pójdzie będę musiała powoli garderobę wymieniać. No ale to nie zmienia faktu, że od poniedziałku idę na konsultacje z internistką i zaplanujemy wszelkie badania pod kątem laryngologicznym, endokrynologicznym ginekologicznym i dentystycznym.(tajemnica) Jak nie będę chcieli mi dac skierowania na badania sama sobie je wykupię bo mam dość tego latania i proszenia się o podstawy! :<

W każdym razie wracam do gry! :DNa razie będę ćwiczyć w domu dopóki nie poczuję się pewnie we własnej skórze. Nie chcę się nadwyręży by znowu nie wylądować na zwolnieniu. :p

Ale jest jedna dobra rzecz w tym całym chorowaniu. :) Odpoczęłam. Może nie wyspałam się jakoś mocno ale dużo spędzałam czasu bycząc się bez wyrzutów sumienia. (muzyka)

We wtorek mojemu bratu ciotecznemu urodziła się córeczka. Ma już dużego syna lat 12 więc między dzieciakami będzie spora różnica ale cóż bywa i tak. Za miesiąc rodzi jego siostra [śmiejemy się, że chyba się dziewczyny umówiły na dziecko w tym samym czasie ale obie zaprzeczają ;) ].

Za dwa tygodnie zobaczę maleństwo. Nie chcę nikogo pozarażać. 

a na dole jest zdjęcie moich spadków. 

To to wracam do gry!

22 września 2015 , Komentarze (2)

Czuję się trochę lepiej lecz wciąż tracę na wadze.  Dziś zauważyłam jak luźne się robią spodnie dresowe. Koszulka do tej pory opinała mi brzuch dziś prawie na mnie wisi. Martwię się i to mocno. Pewnie, że chcę schudnąć ale nie w ten sposób! 

Stanęłam na wadze. 67 kg.... Załamka no :( Cieszyłabym się gdyby to działo się wolniej i po treningach. A tak samo leci....