Ostatnio dodane zdjęcia

Ulubione

Sylwetka

Poprzednia Początkowa sylwetka
Obecna Obecna sylwetka
Cel Mój cel

O mnie

Odchudzam się aby lepiej się czuć sama ze sobą. Inspiracją jest dla mnie moja znajoma, która chodzi regularnie na siłownię a figurę ma jak z obrazka. Nie wiem czy uda mi się dosięgnąć jej poziomu mimo to walczę z własnymi ograniczeniami i słabościami:)

Informacje o pamiętniku:

Odwiedzin: 4617
Komentarzy: 65
Założony: 5 września 2015
Ostatni wpis: 7 listopada 2015

Pamiętnik odchudzania użytkownika:
Akino

kobieta, 42 lat, wrocław

157 cm, 69.00 kg więcej o mnie

Postępy w odchudzaniu

Najskuteczniejsze odchudzanie w Polsce.

Wpisy w pamiętniku

20 września 2015 , Komentarze (4)

Dziś czuję się znacznie lepiej. Obudziłam się pełna sił. Zjadłam grzeczne śniadanie i wypiłam bardzo słaba kawę co by żołądka nie obciążać. Te leki są bardzo silne i niestety muszę osłaniać żołądek. W domu mam siemię lniane więc nie jest źle. Mimo to leki maja mnóstwo skutków ubocznych więc dokładnie obserwuję swoje ciało.

Brzuch mam wzdęty i bolesny niestety. Pije dużo płynów, herbaty aby nawodnić organizm. Łatwo nie jest, bo przez opryszczkę muszę uważać na maść. Raju....

Mój kalendarz ćwiczeń stanął w miejscu. Bardzo mi się to nie spodobało. Dlatego od dziś będę ćwiczyć Pilates. To nie są trudne ćwiczenia i nie powinny mi zaszkodzić. A dzięki temu wciąż w jakimś stopniu będę aktywna. 

W mojej bibliotece jest jedna książka "Pilates dla każdego" autorstwa Denise Austin. Bardzo lubię tę książkę. Ćwiczenia są proste do wykonania a do tego można wybrać stopień trudności. 

Jednak znalazłam tam wiele inspirujących słów od Denise. Jedno ze zdań jest moim motywatorem :)

"Nigdy nie oceniaj zbyt nisko swoich możliwości. Możesz się zmienić i udoskonalić. Jesteś dobrym człowiekiem, masz wspaniały charakter i możesz zrealizować swoje cele"

19 września 2015 , Komentarze (2)

Mam teraz straszny dylemat. Co jeść kiedy jest się tak chorym i osłabionym? Wczoraj przeleżałam cały dzień. Na szczęście miałam jeszcze resztki obiadu więc na spokojnie nie musiałam gotować. Dziś jest inaczej. Trochę pochodziłam po domu chociaż bardzo boli mnie głowa. Nie wspominając o żołądku po tych antybiotykach mam straszny smak w ustach brrrr. 

Dlatego dziewczyny zwracam się do was czy może wiecie co robić w takiej sytuacji. Mam niski apetyt praktycznie się zmuszam do jedzenia ze względu na żołądek. Niestety nikt mi nie zrobi obiadu czy kolacji więc sama muszę o sobie zadbać. 

Jakieś pomysły?

17 września 2015 , Komentarze (11)

Właśnie dziś odebrałam badania..... Jezu czy w tym kraju nie ma porządnych lekarzy, którzy cokolwiek wiedzą?

"Pani wyniki nie są jednoznaczne... Nie wiem co Pani jest... " -.- a ja czuję się coraz gorzej. Po raz pierwszy pojawiła mi się opryszczka na wargach od kilku lat. Nie mam sił. Kompletnie wypruta. Jąkam się kiedy coś muszę powiedzieć. Słabo mi wciąż. Kaszle jak gruźlik. Poszłam do apteki kupić coś na te moje wargi. Aptekarka jak mnie zobaczyła miała lęk w oczach (nie dziwię się, źle wyglądam). Od razu dała maść i coś na odporność. Troskliwie spytała o moje objawy a ja jej mówię, że załamana jestem bo lekarze nie wiedzą. Nie potrafią zinterpretować wyników krwi a ja się wykańczam.....

Mam wrażenie, że znowu chudnę. Uda mam znacznie szczuplejsze. Coś jest zdecydowanie nie tak.... :( 

[Edit] Dziś stanęłam na wadze, gdyż zaniepokoiły mnie spodnie. W ciągu tygodnia przeszłam kilka oczek na pasku. Na początku sadziłam, że to po @ przestałam wodę trzymać ale... patrzę i oczom nie wierzę. Przekroczyłam 6 z przodu! Jakim cudem? Gdzie moje 5 kg? Na szczęście byłam na konsultacji u internistki. Też mnie zważyła dla pewności. Waga nie kłamała....Dała mi zwolnienie do końca przyszłego tygodnia. Mam leżeć i wysypiać się i nie robić jaj z pracą w takim stanie....

15 września 2015 , Komentarze (2)

Czuję się nieco zawstydzona moimi wywodami ale z drugiej strony lżej mi na duszy. Dzięki Wam za tak miłe komentarze:) Już więcej do tego nie wrócę;-)

Czas na zmiany i to poważne!  

W chwili obecnej walczę z silną infekcją. Ratuję się domowymi recepturami na przemian z lekami na zatoki. Grr! Już piaty dzień bez siłowni! Ciężko to znoszę. Choć nadal pracuję. Powinnam być na zwolnieniu. Na razie gorączki brak więc nie jest najgorzej. 

Wciąż czuję, że tracę na wadze jednak dużo wolniej. Czuję to w pasie i widzę coraz mniejszy ostatni wałeczek na plecach. Jak zaczynałam w styczniu miałam prawie 4 wałeczki. :( Nienawidziłam ich z całych sił. Dziś został mi tylko jeden i to najbardziej oporny. Wygram z nim!

Mam na niego sposób, który bardzo się sprawdził i to bez używania żadnych kremów!

Odkryłam szczotkę do masażu, która bardzo zmieniła napięcie mojej skóry. Za raz po każdym treningu na siłowni czy w domu kiedy szłam pod prysznic używałam tej szczotki. Efekty mnie powaliły. W bardzo szybkim czasie skóra stała się napięta. Bardzo szybko widać było efekty odchudzania nie wspominając jak gładka stała się moja skóra. Najbardziej newralgiczne miejsca takie jak brzuch, biodra czy właśnie plecy. Mało tego grudki tłuszczu zbierające się na udach zmniejszyły się. Do tego zakwasy czy skurcze mnie nie dosięgały. 

Obecnie wciąż jej używam tylko ma jedną wadę. Jest dość ostra dla mej skóry. Bardzo szybko mi się przesusza po tym skóra. Za raz po takim prysznicu z masażem muszę używać dobrego kremu nawilżającego. Polecam. Dzięki regularnym zabiegom moje nogi przestały mi puchnąć. 

Dietowo:

-posiłki regularne

-pije dużo płynów

-zabujałam się w zupie pieczarkowej:)

Minusy:

-wciąż nie ćwiczę

Psychiczna wygrana:

-w najgorszym kryzysie nie sięgnęłam po słodkie czy słone przekąski. W zamian za to wyrabiam sobie nawyk picia soków warzywnych. Szukam takich, które nie posiadają dużej ilości soli. Znacie takowe? 

13 września 2015 , Komentarze (6)

Nie będę wam smęcić ani nic z tych rzeczy. Jednak zawsze kiedy choruję dopadają mnie różne myśli. Staram się jakoś zabijać czas by się nie nudzić ani nie wymyślać w głowie smętnych historii. Od jakiegoś czasu myślę o tym by opowiedzieć trochę o swej historii. Chyba głównie po to aby uświadomić innym jak trudne jest życie osoby, która całe życie była otyła i walczyła z ogromnymi kłopotami zdrowotnymi. Zresztą do dziś zmagam się z wieloma....

Analizując swoja przeszłość to już na starcie lekko nie miałam. Urodziłam się wcześniakiem. Moja mama mówiła, że byłam bliska śmierci. Przetaczanie krwi, silne leki, sterydy.... Udało się. wywalczyłam życie jednak pojawiło się mnóstwo komplikacji. Lekarz mojej mamie powiedział, że w sumie powinna mnie oddać do ośrodka dla umysłowych. Z takim niedotlenieniem, słabym organizmem nie da rady się mną opiekować. Przedstawił jej najgorszy scenariusz jaki może usłyszeć matka patrząc na swe dziecko w inkubatorze. Kaleka.... umysłowo, fizycznie całkowicie zależna od innych. 

Dla mojej mamy to był cios. Jednak nie poddała się i walczyła o mnie ze wszystkich sił. Codziennie mnie ćwiczyła, dawała wiele z siebie bym nie była w tyle za innymi dziećmi. Po drodze okazało się, że muszę mieć operację nóg. No i cóż pojechałam w wieku 3 lat do sanatorium. Zabieg pamiętam lecz twarzy ludzi już nie.... Lata mijały a jak wciąż chodziłam na rehabilitację, zabiegi, jeździłam po sanatoriach. Swoich rodziców widziałam w sumie przez pół roku następne pół spędzałam w ośrodkach. Trochę to dziwnie ale ukształtowało to we mnie poczucie, że muszę być samodzielna bez względu na wszystko. Poza tym poznając dzieci jeszcze bardziej poszkodowane przez życie uświadomiłam sobie jak wiele dzięki mojej mamie zawdzięczam. Chodziłam do normalnej szkoły, poruszałam się o własnych siłach choć moja kondycja fizyczna była znacznie słabsza od innych i nie nadążałam za koleżankami i kolegami. No i tu zaczęły się moje problemy z otyłością. 

Dostawałam hormony wbrew woli moich rodziców w jednym z ośrodków. Pani doktor stwierdziła, że jak na swój wiek jestem za chuda.... Sprawiło to masę problemów. Pierwsza miesiączka w wieku 8 lat... Piersi bardzo szybko mi urosły, stałam się dziwolągiem dla szkoły. Brak akceptacji ze szkoły zaczęłam zajadać powodując nadmierne tycie. I to była prawdziwa strefa mroku. 

Moja mama nie była by sobą gdyby tą sprawę od tak zostawiła, i próbowała ze mną ćwiczyć, chodziłam na rehabilitacje wciąż ale to było za mało. Stosowałyśmy diety, jakieś tabletki no wszystko co możliwe ale i tak niewiele mi to dało. Moje życie uciekło mi przez palce. Z powodu kompleksów nie chodziłam na zabawy, dyskoteki nie miałam związków przez długi czas. Okres liceum był spokojniejszy ale i tak był samotny... Studia to już było co innego. 

Poznałam swoją pierwszą miłość w wieku 22 lat. wykształcony, mądry... Nosiłam aparat ortodontyczny więc schudłam niesamowicie szybko. Rzucił mnie jak tylko zaczęłam wracać do swojej wagi mówiąc, że nie akceptuje mojej figury. Załamałam się. Wpadłam w depresję. Ale wtedy znowu mama nie dała mi się zapaść. "Jedź do Wrocławia. Znajdziesz tam nową pracę i lepsze życie". I jak powiedziała, tak zrobiłam. Znalazłam pracę, w niedługim czasie narzeczonego, mieszkanie. Chudłam z braku czasu na podjadanie. Zresztą mój ówczesny był typem sportowca. Lubił ruch a ja wraz z nim próbowałam się więcej ruszać. Miałam coraz lepszą kondycję i psychiczną i fizyczną. 

Jednak problemy, z którymi się zmagaliśmy sprawiły, że wróciłam do nawyku zajadania emocji. Nie będę smęcić ale to były bardzo trudne lata bycia z nim. Rozstaliśmy się na dwa miesiące przed ślubem. Wpadłam w depresję. Nie chciało mi się żyć. Często zadawałam sobie pytanie po co żyję. Jadłam za mało. Czasem nic przez 4 dni, potem może zjadłam stos jedzenia słodyczy czy chipsów i potem znowu głodówka. Rozwaliłam sobie totalnie mój metabolizm. Z braku witamin i nieregularnego jedzenia podupadłam na zdrowiu,. Groziła mi cukrzyca. Odezwały sie problemy z biodrem i nogami. Groziła mi tez operacja oczu. Największy stres przeżywałam kiedy moja mama zachorowała na raka. Wydawało mi się, że to już koniec świata. Była jedyną dla mnie osobą, która o mnie walczyła i mnie kochała. Z ojcem i bratem nigdy nie byłam na dobrej stopie. Dla mnie sie liczyła tylko ona. No i cóż? Zostałam sama. Minął rok od jej odejścia i wiele spraw uległo zmianom. Szczególnie we mnie. Zrozumiałam, że skoro nie mam już tego bufora w postaci mojej mamy czas dorosnąć i przestać liczyć na czyjąś pomoc. Było ciężko gdyż mojej rodzinie wydawało się, że muszą mnie trzymać pod pantoflem. Pokazałam im w jakim błędzie są i nie pozwolę sobie na żadne wtrącanie się w moje życie. W ciągu tego roku, zrobiłam studia podyplomowe, wyremontowałam mieszkanie wbrew woli rodziny i mimo, że zmagalam się z problemami zdrowotnymi ogarnęłam temat i dałam radę.

Ale to było też kosztem czegoś. Były okresy totalnej apatii. Nie jadłam nic albo jadłam za dużo. Czasem wcinałam paczke chipsów dziennie. Wiele razy zaczynałam sie odchudzac by skończyć na dwóch dniach. Przełomem była dla mnie wiadomość o ślubie mego brata. Zaczęłam się odchudzać w styczniu tego roku z wagą początkową 80 kg. Mieszkałam przez miesiąc u niego z powodu remontu. Widział moja walkę. Jak cięzki miałam okres. Byłam chora a mimo to walczyłam o wagę, załatwiałam sprawy remontu i jeszcze w weekendy zaliczałam zajęcia. Wtedy po raz pierwszy w życiu pochwalił mnie.... Wiedziałam, że nie mogę sobie odpuścić. To właśnie w tym okresie pokochałam siłownię. Ale zatoki mnie pokonały i przez pól roku nie pojawiłam się tam. Nadal jednak dbałam o jedzenie. 

Schudłam 7 kg. Dobrze wyglądałam. Sukienka i buty były dobrze dopasowane. 

I wiecie co.... Na weselu usłyszałam od rodziny, że mnie podziwiają i przestali się o mnie bać. Tak się składa, że z wieloma osobami, które podcinały mi skrzydła musiałam zerwać kontakty. Wiele osób mnie zraniło tak bardzo, że nie rozmawiałam z nikim z mojej rodziny oprócz brata i ojca. Reszta - niech spadają na drzewo. To był dla mnie przełom. 

Teraz co prawda nie budzę się z uśmiechem na twarzy ale, szukam każdego dnia pozytywów. Jest ich coraz więcej. ;-) Od lekarza ortopedy usłyszałam, że po tym co przeszłam prawie nie widać śladów i jest zaskoczony moja kondycją. Od innego usłyszałam, że z oczami będzie lepiej ale muszę się poddać zabiegowi laserowemu. Nie koniecznie to musi byc operacja.

Więc walczę. Szukam pozytywów. Wierzę, że gdzieś tam w górze ktoś na mnie patrzy i kiwa głową. Po prostu zrozumiałam, że życie ma sens tylko wtedy kiedy ja mu nadam kierunek i cel. I znalazłam. Wcale nie jest to stracenie nadprogramowych kilogramów. 

A wiecie co? Moim celem jest uczucie radości z okresu dzieciństwa kiedy potrafiłam każdego ranka budzić się z uśmiechem nie zważając na ból. Sensem życia jest to, aby nie czekać na to, że schudnę i będzie lepiej. Cieszę się tu i teraz, że walczę. Każdy nadprogramowy kg żegnam z uśmiechem... :)

Dziękuje tym, którzy wytrwali w tym wpisie ale to jedyny i ostatni taki wpis :) Następne będą bardziej w temacie odchudzania. Chciałam to z siebie wyrzucić. Bo czas ku temu najwyższy. :) :) :)

12 września 2015 , Komentarze (5)

Jestem mile zaskoczona moją wagą i pomiarami. Podejrzewam, że zgubiłam znacznie więcej ciała jednak @ utrzymuje wodę. Ale nie martwi mnie to teraz tak bardzo. Dziś obudziłam się z gorączką i zawalonym gardłem. Śniadanie zjadłam takie jak powinno ale skończyło się na tym, że potem mogłam zjeść lekki obiad. Nie mam apetytu. 

Kupiłam niedawno czarną herbatę. Dobra aromatyczna ale.... cholera wie czy to przez zdrowie czy co nie mogę tego pić więcej jak jedną szklankę. Cierpki posmak na języku doprowadza mnie do mdłości....

Póki co ratuję się wodą ale mam wrażenie, że mój organizm potrzebuje czegoś więcej. Zrobię sobie miksturę z mleka czosnku i miodu.

Dziś nie ćwiczyłam leżałam i spałam. Regeneruje siły ile się da...

Bardzo tęsknię za siłownią. Ciągle się zastanawiam czy nie robię jakiegoś błędu przy ćwiczeniach z siłowni skoro jak tylko zaczęłam treningi pojawiły się te problemy. Na razie nie mogę tego zrozumieć ale jak pojawię się u laryngologa - spróbuję poruszyć tę kwestię. Może się dowiem czegoś ciekawego?

Dziś zrobiłam sobie apetyczną zapiekankę z ryby i ukochanego szpinaku. Zero kalorycznych serów ale za to bardzo smaczna. Testuję wciąż mój piekarnik, który jest ze mną dopiero od kilku miesięcy. W poprzednim nie mogłam nic zrobić. A dziś ulubione potrawy albo piekę albo gotuję na parze. Ostatnio robiłam ciasto dla dziewczyn z pracy było dobre wg nich. 

Od kiedy nie jem słodkości zauważyłam, że zmieniają mi się smaki. Nie potrzebuję tak ani soli ani pieprzu. Lubię czuć prawdziwy smak potraw. Tak jak dzisiejsza ryba. Nie dawałam za dużo przypraw ale dałam ciut więcej soku z cytryny i była przepyszna.

Powoli dojdę do wprawy w zdrowym gotowaniu. Oj tak:)

10 września 2015 , Komentarze (4)

No i nie trzeba długo czekać na pierwszy kryzys. Od weekendu męczą mnie bóle głowy a od poniedziałku to już jest nie do opanowania. Bardzo często łączy się to z zawrotami głowy a dziś ledwo funkcjonowałam blada jak trup. Do tego przyszedł okres ... Istne apogeum. 

Byłam dziś na konsultacji lekarskiej. Na badaniu lekarz stwierdził, że mam mega niskie ciśnienie i od razu spytał czy tak często mam. Odpowiedziałam, że mam zawsze w normie a dziś to miałam wrażenie, że kilka razy zemdleję w pracy. Minę miał nie wyraźną. mam do tego pierwsze objawy infekcji i stanu podgorączkowego....

Skończyło się na tym, że mam skierowanie na badania krwi: TSH , CRP morfologia cukier..... A potem konsultacja z laryngologiem by sprawdzić czy to znowu nie przewlekłe zapalenie zatok. 

W związku z tym treningi ograniczyłam do minimum. Siłownia na razie musi czekać ćwiczę tylko w domu i to bardzo umiarkowanie. Zawroty głowy jak mnie łapią to już nawet nic nie da się zrobić. Leżę. A do tego okres... Czy ja zawsze muszę mieć wszystkie problemy na raz? A tak się cudownie czułam! Czułam w sobie moc!  I teraz wielkie D...

Jednak widzę pewnie rzeczy, które mnie cieszą i za raz wam o nich opowiem:)

Otóż moje zwyczajowe spodnie i jedyne w których się mieszczę muszę nosić pasek! Straciłam w pasie i mam dość dużo luzu!

Moja skóra stała się bardziej napięta szczególnie to czuję w udach i brzuchu!

Nadal trzymam się zaleceń dietetyczki choć chwiejnie idzie mi z wodą. Pogoda taka zimna to chyba przejdę na herbatę. 

Miałam wczoraj wielki napad głodu ale udało mi się go zwalczyć.... Sokiem z pomidorów. Kocham ten sok!

To chyba tyle:)

Trzymajcie kciuki by to nie były zatoki ani żadne inne dziadostwo....!

7 września 2015 , Komentarze (7)

Zaczęłam w sumie 30 sierpnia swoją walkę. Założyłam sobie mały kajecik z informacja co robiłam w danym dniu i ile wody wypiłam oraz co jadłam. 

Efekt systematycznego wpisywania mnie zaskoczył:

- w ciągu tygodnia wypiłam około 14 l wody.

- spalonych kalorii 750!!

To mnie zaskoczyło nie spodziewałam sie takich wyników. 

Chyba muszę podziękować tym upałom za nawyk regularnego picia wody. Mój stan cery znacznie uległ poprawie choć teraz zmagam się z jakąś alergią. Na zgięciu łokci i między piersiami mam czerwone pęcherze, które nie chcą zejść. Nie swędzą i nie bolą ale estetycznie to nie wygląda....

Namawiam moją współlokatorkę i jej chłopaka do treningów na siłowni. Póki co chodzę sama i mi z tym dobrze:) Ostatnio poznałam modelkę i dziewczynę w 4 miesiącu ciąży, która dba o formę i wciąż ćwiczy (choć ograniczyła intensywność treningu). Swoją drogą - to samozaparcie jest dla mnie inspiracją.  Dziewczyna pracująca w modelingu to już inny problem. Nie będę pisać całej sprawy ale powiem wam , że modelki maja przechlapane!

A tak poza tym Mam pytanie:

Od 3 miesięcy pije tylko wodę. Żadnej coli, i innych soków słodzonych. Od dwóch miesięcy męczą mnie zawroty i bóle głowy. Od miesiąca ograniczam słodycze od tygodnia nie jem ich wcale i zawroty oraz bóle nasiliły się. Sadziłam, że powodem może być mała ilość płynów ale wg moich zaleceń dietetyka- jem i piję w normie. Więc o co chodzi? Dietetyczka mówi, że to przez detoks od cukru i innych konserwantów, które sa dodatkiem do słodyczy i napojów. Mogę też reagować mdłościami na treningu (co też ma miejcie).  Czy to prawda? Czy ktoś z was też tak ma? Jak sobie z tym radzicie?

Proszę o odpowiedzi!  

5 września 2015 , Komentarze (2)

Nie jest to mój pierwszy dzień odchudzania. W ostatniej próbie zgubiłam 7 kg jednak nie utrzymałam diety ze względów zdrowotnych. 

Dziś z nową wiedzą i chęciami wracam do swoich założeń. 

Cel. Dobić do 60 kg.

Drogą do celu:

Siłownia 3 x tyg

Spacery długie i krótkie dystanse

W domu :

Chodakowska lub inne ćwiczenia z płyty.

Zdrowe jedzenie i unikanie słodyczy.

5 posiłków dziennie.

W pracy:

-zabieram lunchbox

-pić wodę

-uśmiechać się!

 Po ostatniej próbie udało mi sie wpoić kilka zdrowych nawyków:

-śniadanie z płatków owsianych i dodatków

-poranna gimnastyka ciała

-Joga!

-Siłownia 3 razy w tygodniu czasem częściej (gdyby nie półroczne leczenie zgubiłabym znacznie więcej!)

No to siup!

Życzcie mi powodzenia!