Wczorajszy wpis pominęłam- nie miałam się czym chwalić. Cały dzień bł okropny. Na studiach zbliża się sesja już teraz mam zaliczenia z poszczególnych przedmiotów. Wczoraj pisałam etykę i jak na ironię losu zawaliłam. Wyniki co prawda będą na tygodniu, ale mam złe przeczucia i już podczas wypełniania testu wiedziałam, że jest źle.... Po powrocie do domu aby rozładować stres rzuciłam się na jedzenie... Nienawidzę tego, ale i tak jest dość duży postęp, bo kiedyś po napadzie podczas obiadu do końca dnia nic nie jadłam, a wczoraj? Pozostałe posiłki zjadłam według planu. Dyskomfort psychiczny jednak pozostał...
Dzisiaj już lepiej. Rano miałam trochę zawirowań, bo zaspałam i spóźniłam się na autobus...Byłam na małych zakupach i kupiłam sobie lakier z Inglota, słyszałam o nim bardzo dużo pozytywnych opinii i mam nadzieję, że przynajmniej w połowie się sprawdzą. O efektach dam znać :).
A jedzenie? Dobrze, nie wzorowo, idealnie, ale na pewno lepiej niż wczoraj :)
Jestem dla siebie zbyt krytyczna albo za bardzo ambitna... Hm... Jednak bardziej skłaniałabym się do tego pierwszego :). Bliżej mi do lenia ;p
Menu:
Śniadanie: płatki z jogurtem
II śniadanie: bułka z dynią + serek Almette + twaróg+ czerwona cebula
Obiad: płuca wieprzowe podduszone z pieczarkami, cebulką, ziemniakami, papryką
Przekąska: pestki dynii
Kolacja: bułka z ziarnami z polędwicą, serem żółtym + dodatki