Tytuł wpisu w pamiętniku odchudzania:
Nowy rok, nowe misje.


Jedną z misji udało mi się już osiągnąć przed świętami - wyjechałam i pracuję za granicą. Druga to trzymanie zdrowego trybu życia (jest cały czas w trakcie). Trzecia to rozpoczęcie ćwiczeń w domu. Z tym ciężko. Od zawsze jestem typem leniwca. Ale nie ma rzeczy, której nie można zrobić. Pora na maxa dać z siebie wszystko. W marcu mam urodziny - stwierdziłam, że zrobię sobie z tej okazji prezent i będzie 5 z przodu na wadze. Wszystko jest osiągalne, tylko trzeba mocno chcieć i ruszyć dupsko z łóżka. No i w końcu z Nowym Rokiem pora na zmiany w życiu osobistym. Nadszedł czas, aby zrobić porządki z towarzystwem, w którym się obracam w Polsce. 
Komentarze pod ostatnim postem otwierają oczy. Nie chodzi tylko o mojego faceta, ale również o znajomych. Od zawsze byłam osobą, która nie musi mieć miliona znajomych, lecz wystarczy mi garstka, ale  prawdziwych. W razie kłopotu zawsze można się do nich odezwać i zwierzyć się z tego, co trapi.  Ostatnimi czasy miewam uczucie, że czegoś brakuje mi w życiu. Nie przeżywam go na 100%. I to  chyba ten problem. Jestem zbyt zamknięta w sobie na nowe znajomości, a przecież nie można tkwić w martwym punkcie, cofać się w tym. Bardzo się pogubiłam i czuję się samotna. To podłe uczucie.