Tytuł wpisu w pamiętniku odchudzania:
nikt nic nie wie póki co ...


Jutro się ważę i niech się dzieje co chce! Rano byłam pełna optymizmu, brzuch jakby trochę zleciał i bluzka luźniejsza. Wczoraj kolacja o 18-tej i później nic - normalnie jak nie ja! (patrz nocne buszowanie) :) Obejrzałam serial 2XL i bardzo podoba mi się historia dwóch okrąglutkich dziewczyn, które walczą ;D Walczą z tym co ja i przez uleganie słabościom są mi bliższe. Boję się trochę weekendu - w pracy jakoś łatwiej mi utrzymać rygor - biorę okreśone jedzenie i tego się trzymam a w domu wiadomo - coś skusi, coś się skubnie, na coś się rzuci ... o kurczę, przestraszyłam się.
W pracy u nas na skrzyżowaniu trzech biurek leżą zawsze jakieś ciastka! Zawsze! Kupujemy na zmianę. W tym tygodniu żadne nie zginęło w mojej paszczy :) Jakoś się udało - udaje, że ich tam nie ma. Kupiłam gorzką czekoladę i ona też tam leży i ja codziennie do kawki zjadam 1 kosteczkę - bez entuzjazmu - nie lubię gorzkiej.
Znów mam dzień, że nie umiem wyobrazić sobie siebie szczupłej. Może dlatego, że jestem jakaś nabrzmiała, bo mam okres? Byle dzisiaj nie padało po południu - w planie KIJKI!!!

Ani w domu ani w pracy nikt nie zauważył zmiany w moim postępowaniu. Dieta MŻ, którą stosuję nie wymaga zbyt widocznych działań z mojej strony. Jem po prostu mniej, niż bym zjadła normalnie. Nie przygotowuję dla siebie żadnych specjalnych potraw, bo to by mnie zniechęciło już na drugi dzień - nie cierpię kucharzyć :) Jak mam coś ugotować, to wolę nie jeść :)))) Oczywiście gotuję dla rodziny - nie codziennie, bo mieszkamy z mamą i pomimo wielu niedogodności jest dla mnie jedna wielka DOGODNOŚĆ :) - mama świetnie gotuje, lubi to i pomimo naszych wybrzydzeń jakoś to znosi. A jesteśmy okropni! Ja nie lubię i nie jadam mięsa (jedynie filet z kurczaka), mój mąż nie lubi jeszcze więcej potraw niż ja :) A synek też ma tylko swoje ulubione dania. Wszyscy jadamy zupy, więc jest zupka codziennie i ostatnio to właśnie zupka na obiad mi wystarcza. Ostatnio chodzi za mną spaghetti - mam pomidorki świeże, ale wiem, że nie zjem małej porcyjki, tylko pożrę całą michę kluchów, więc to mnie zniechęca do roboty. (moje spaghetti to makaron z sosem).
Za to - na moja zgubę - uwielbiam i umiem piec ciasta!!! I w tym nie ma nic zgubnego jeszcze :) Ja je jeszcze lubię jeść!! Ale w tę sobotę chyba nic nie upiekę - za świeżo jeszcze, by tak drażnić moją wolę :)
Tak, że nikt na razie nic nie wie - nie ma się czym chwalić, bo tyle prób było przez ostatnie lata, że nie dziwi mnie sceptycyzm rodziny i znajomych co do moich postanowień i poczynań! Ale fajnie by było, gdybym dotrwała do okresu, gdy już to będzie zauważalne ... :D Ach ...
Póki co zauważalne było tylko tycie na przestrzeni 10 lat - tyle czasu !!! Pa

  • Pokerusia

    Pokerusia

    20 września 2013, 15:24

    jak to mówią odchudzamy się dla siebie a nie dla otoczenia chociaż jesteśmy łakome pochlebstw jak tylko deczko zleci;-) ja również nie lubię gotować tyle co muszę, wolę sprzątać! trzymam kciuki niech nam waga lekką będzie;-D