Tytuł wpisu w pamiętniku odchudzania:
Bez diety nie ma efektów


To już kolejny tydzień (chyba 6) na sportowo.
Pierwsze efekty pojawiły się po dwóch tygodniach z Mel B i później wszystko stanęło. Zarówno waga, jak i centymetry.
Nie widząc efektów zamieniłam Mel B na bieganie, dla mnie to dużo przyjemniejsza forma niż dywanówki.
Poza tym nie biegam sama, a towarzystwo mi bardzo odpowiada. Może godzina trochę za późna, bo po powrocie tylko kąpiel i do łóżka, jednak w innych godzinach nie mam możliwości ruszenia się z domu. 
Od poniedziałku dołożyłam Skalpel II i w końcu doczekałam się jakichś zakwasów, nie dużych ale jednak. Nie miałam ich ani po Mel B, ani po bieganiu.

W zeszły piątek pełna nadziei stanęłam na wadze i niestety nic się nie zmieniło,
we wtorek złapałam centymetr, pomierzyłam newralgiczne miejsca,
i tu również bez zmian. Dotarło do mnie, że przez ostatnie tygodnie pofolgowałam sobie z dietą. Nie było to jakieś wielkie obżarstwo, jednak dość monotonnie i sporo podjadania. Dzięki ćwiczeniom nie przytyłam ale też nie schudłam, więc od wtorku pilnuję tego co mam na talerzu i już dziś widzę, że waga drgnęła w dół. 
Wniosek nasuwa się sam: jeśli masz jeszcze nadmiar tłuszczyku dieta jest koniecznością, a sport to tylko (albo aż) wspomagacz.