Padam na ryjek. Wczoraj siedziałam po godzinach, przepadło mi TBC, poszłam tylko na fat-burning (taaaa, tyle dobrego), a dzis jestem nie do zycia, spalam 7h i poratowalam sie witaminami z rana (magnez, grupa witamin B) a i tak żyję na pół gwizdka kawa średnio pomogła, chyba będzie potrzebna pepsi.
Waga w tym tygodniu sukcesywnie spada swoim własnym tempem. Chyba dobrze jest od czasu do czasu zjeść więcej, żeby metabolizm obudzić, w ubiegłym tygodniu do weekendu jadłam wzrorowo i waga stała na poziomie 61,5 kg. Po weekendzie było 62,5 ale dziś jest już 61,2. Tak więc objadajmy się hehehe.
Madzik2244
6 września 2012, 10:51oglądałam dobry sprzet 3 dziewczyny byly pytałam mowily ze fajnie jest ;) oki dzieki ;) w pon planuje sie zapisać;P
wikieliwero
6 września 2012, 09:36ale ważne że i tak na coś poszłaś :) więc nie było źle :) miłego dnia i powodzenia w wytrzymaniu.
mk1985
6 września 2012, 09:35czasami taki dzień własnie, że człowiek działa na pół gwizdka, ale ja się pocieszam, że jutro już piątek! i tak od piątku do piątku żyję jakoś, a to co w tyg pn-pt mi jakos tak przelatuje :(