Dieta jakoś leci, chociaż moja silna wola jest raczej słaba i czasem coś podjadam, ale przynajmniej ćwiczę. Waga świruje, już pokazała (na dzikim ważeniu) 84,5, ale nie wiem, czy jej wierzyć. W piątek będzie chwila prawdy. Staram się nie ważyć częściej niż co tydzień, ale jak wyjdzie dużo to pokusa jest wielka, i ważyłabym się co 15 minut. Pogoda śliczna, ja mam lekką wiosenną depresję, bardzo chcę zobaczyć spadki i wreszcie zrobić 2 krok - brakuje mi 1 kg albo 1/2 kg. Ale nie jest źle, co prawda jeszcze nic nie wyrzuciłam ani niespecjalnie coś odzyskałam, ale ubrania, które mam leżą na mnie lepiej, w sumie licząc od wakacji, kiedy miałam 90, schudłam już 5 kg. Już wiem, że u mnie @ oznacza 1 tydzień wzrostu i 2 tygodnie stagnacji, ale zawsze jest ta niepewność, czy to zejdzie.
Na pocieszenie kupiłam sobie pareo na lato, jest super, chociaż musiałam zmodyfikować wiązanie na
austryjaczka1
16 kwietnia 2013, 23:12Tak pogoda śliczna, idealna na bieganie :) Też mi się pewnie katar zacznie, ale przeżyjemy ;) Wiesz, możliwe , bo mam powiększoną tarczyce, chyba pójdę zrobić badania na to. :) Powodzenia! :) i dziękuje