Tytuł wpisu w pamiętniku odchudzania:
tylko spokój może nas uratować...o toksyczności


i jest to święta prawda...

w domu oprócz synka nie ma nikogo już od tygodnia. nikt na mnie nie warczy nikt się nie wpier*ala. i ja spokojna zaczęłam kolejną walkę o siebie. znów zaczynałam z wagą 83 i już po tygodniu widzę 80. a wcale się nie głodzę po prostu jem to co chcę i kiedy chcę.
prym w mojej kuchni wiodą kasze. gryczana kuskus oraz szpinak warzywa na patelnie i zupy. jak mam ochote na słodkie jem łyżkę nutelli delektując sie nią i to mi wystaracza. odziwo bo kiedyś i pół słoika by było mało. 
zastanawiam się czy moja waga nie jest związana z toksycznym wspływem mojej mamy która uczepiła się mnie w taki sposób że przytłacza mnie swoją osobą. teraz czuje że mogę wszystko kiedy tylko ona sie pojawia odechciewa mi się wszystkiego. 
nie mogę powiedzieć bardzo kocham moją mamę ale czasami czuję się wręcz zaszczuta i przytłoczona jej osobą. 
a moim ex przestałam się wogóle przejmować jakoś mam wyje*ane na niego....nareszcie po półtorej roku. 
mam nadzieje że za 3 tyg dam tu moje zdjęcie a waga będzie poniżej 75. to jest mój cel na chwilę obecną! buziaki dla was!