Tytuł wpisu w pamiętniku odchudzania:
to much coffee...


dzień 18.
Waga dziś rano pokazała 66,1 kg. Nie mogę się oprzec zważeniu się codziennie, ale informuję Was rzadziej bo kolejne gramy nie spadają tak szybko jak bym chciała. Człowiek chciałby wyników swojej ciężkiej pracy od razu, a w odchudzaniu często nie jest tak łatwo...jeśli pracowało się na swoje fałdki latami to niby dlaczego miały by zniknąć po paru tygodniach? Mimo to spadło mi już 2 kg (a nawet więcej jeśli liczyć to co przytyłam w Wielkanoc) i widzę pozytywne zmiany odchudzania.
Jeśli chodzi o dietę to skoki w bok zdarzają się bardzo sporadycznie lub w ogóle. Jem 5 posiłków dziennie, są zdrowe i niskokaloryczne (w większości), nie ma podjadania ani jedzenia obfitych posiłków po 18. Przyznam się że wczoraj zjadłam lody.... ale był to pierwszy raz od wielu dni jeśli chodzi o słodycze. Poza tym robiłam wczoraj Skalpel więc powinno się wyrównac ;)
Moim jedynym uzależnieniem, z którego nie dam rady zrezygnowac jest kawa.

Piję jakieś 2-3 kubki dziennie z mlekiem i stevią. Wieczorem już tylko zieloną herbatę, ale w ciągu dnia kawa jest moim rytuałem, którym sobie rekompensuję brak innych przyjemności żywieniowych i nie tylko. Myślicie że to bardzo źle dla mojej diety?
Piję kawę tzw. sypaną, czyli naturalną, która podobno jest o wiele bardziej wartościowa niż rozpuszczalna, która z kolei jest raczej produktem ubocznym w procesie produkcji prawdziwej kawy... Nie wiem, myślicie że ma to jakies znaczenie kiedy jest się na diecie? Pytam bo waga leci mi teraz na prawdę powoli i trochę się niecierpliwię już...
Wczorajsze menu to w skrócie:
śniadanie 2 jajka na miękko + 1 bułka pełnoziarnista + pomidor + kawa
II śniadanie: jogurt brzoskwiniowy własnej roboty + grejpfrut

jogurt zrobiłam z activii z dodatkiem stevii, migdałów, suszonej żurawiny i 2óch połówek brzoskwini, spróbujcie - to pyszny deser ;)
obiad: 1 tortilla własnej roboty z kurczakiem i warzywami z sosem czosnkowym na bazie jogurtu
podwieczorek: 2 wafelki podpłomyki bez cukru + pomarańcza i 1/2 banana
kolacja: 3 małe gałeczki lodów z Biedronki :P
Na hasło "lody" pewnie wszyscy pomyśleli od razu "o nie! jak to! na diecie nie wolno lodów!" ale ostatnio oglądałam jakiś program o zdrowym żywieniu i mówili tam że nie duża porcja bez dodatków typu kolorowe posypki czekolada itd ma niewiele więcej kalorii niż jogurt owocowy więc poczułam się usprawiedliwiona i się skusiłam...
Moje dzisiejsze menu to:
śniadanie: 2 kanapki ze swojską szyneczką, sałatą, pomidorem i szczypiorkiem + kawa

II śniadanie: gruszka + II wafelki podpłomyki
na obiad mam zamiar zrobić fritatę z warzywami...po raz 1 w życiu, jak wyjdzie to się pochwalę, jak nie to przemilczę...
reszta jest jeszcze dla mnie samej tajemnicą, postaram się później dopisać.
Ps.Mąż odkurzył wczoraj mój rower i planujemy zakup krzesełka dla naszego bejbi, z którym lada dzień zacznę jeździć na wycieczki... tylko czekam na pogodę  - dziś zimno i pada. Pozdrawiam Was i życzę zdrówka :)
  • szukammotywacji

    szukammotywacji

    19 kwietnia 2013, 14:56

    a... a propo kawy to ponoć pijąc jej sporo organizm bardziej zatrzmuje wodę, ale nie powiem Ci tego że napewno.... poprostu gdzieś mi się o uszy obiło.

  • szukammotywacji

    szukammotywacji

    19 kwietnia 2013, 14:54

    przypomniałaś mi wczoraj o tych grejfrutach i nawez zakupiłam ... dzisiaj zrobię zapas w biedronce, bo po niedzieli będę na mieście dopiero we środę.. dietkę ładnie pilnujesz a propo lodów to faktycznie cyasami można je jeć na diecie... niektórzy twierdzą, że dodatkowym plusem jest ich niska temperatura, bo organizm by ogrzać ten produkt już spala dodatkowe kalorie :))) u nas planowane lody ale na jutro po obiedzie :)

  • MusingButterfly

    MusingButterfly

    19 kwietnia 2013, 14:52

    Propo lodów tez uważam że to najlzejszy grzech , lody bez czekolady i posypek maja malo kalorii a co dopiero sorbety !:) A co do kawy to Ci nie poardze niestety bo aj zawsze rzadko pilam ;)