W piątek na kolacje jednak był kawałek pizzy, bo pracy było więcej niż zakładał mój chłop więc niestety nigdzie nie poszliśmy :/ W sobotę trochę sprzątania, dieta i podjadanie rodzynek, a wieczorem wyjście na drinka z chłopem i kolegą. Trzy te driny było, ale za to obiadokolacji nie było. Dziś natomiast było przepisowe śniadanie i drugie śniadanie przed wyjściem do kościoła a po kościele obiadek u mamy... Zupa, drugie danie, i deser w postaci faworków i drożdżówki, wszystko popite 3 lampkami wina wytrawnego. Zupę tylko zjadłam w danej przez mamę ilości, resztę ograniczałam. Mimo to jak policzyłam wyszło mi ponad 1000kcal! więc teraz leżę objedzona na kanapie no i więcej nie zjem dzisiaj nawet gdybym chciała. W sumie razem to nie przekroczyłam dziś 1500kcal.
Ogólnie dziś rano nadal było na wadze 61,3kg więc bardzo dobrze.
No i wczoraj mój chłop krzykną rano "O rany, faktycznie masz mniejszy tyłek!" To było prze zabawne, no i szczere, zwłaszcza, że później zaczął się tłumaczyć, że poprzedni też był niczego sobie :P
kaeri666
4 lutego 2013, 10:52Hehehe to tak jak mój kiedys mnie klepnal w tylek i mowi: Cos ta dupka Ci sie pomniejszyla bo nie trzesie sie juz jak wczesniej :D haha