Tytuł wpisu w pamiętniku odchudzania:
Koniec z liczeniem kalorii.


Może z rygorystycznym ;))) Wiem mniej więcej co i ile ma kalorii, a takie liczenie każdego gryza jest strasznie uciążliwe. Od paru dni jem po swojemu, zdrowo i waga rusza w dół. Rano kolejne 100 gram mniej. Dzisiaj dwie godzinki spaceru zaliczone, wieczorem będzie 30 minut orbitreka. Na śniadanko zjadłam dwie małe bułki "3 ziarna" z makrelą, na obiad też miałam ochotę na rybę ale zapomniałam o zalegającym cycku z kurczaka w lodówce. Więc dzisiejszy obiad: pierś z kurczaka na ostro do tego pure z batatów ( te z Biedronki są smaczniejsze niż z Almy), ogórki w occie i pomidorki koktajlowe: 

Dziś wraca mój mąż, będzie dwa tygodnie w domu. Trochę się obawiam bo to taki straszny namawiacz na lody, piwo i chipsy, pizzę... Ale telefonicznie obiecał mi, że będzie jadł moje zdrowe obiadki i nie będzie mnie na nic namawiał. A co do pizzy, na następną niedzielę zrobię taką zdrowszą wersję na spodzie jaglanym, mam nadzieję, że mi wyjdzie! :D A lody zjem na pierwszy dzień okresu, zawsze tak jadłam i żałować sobie wtedy nie będę. ;))