Tytuł wpisu w pamiętniku odchudzania:
Mętlik w głowie ......



Posiedziałam sobie w domku całe dwa tygodnie.Byłam na chorobowym.Wszystko co dobre szybko się kończy, ale wypoczęłam sobie.
Nic nie robiłam, długo spałam, internetowałam , a teraz przydałoby się kilka dni wolnego żeby chatę oporządzić :)

Na wadze suwaczkowe 71 kg więc przydałoby się sprężyć do odchudzania.,  ale  myslę o tym jakoś bez przekonania, więc chyba jeszcze nie czas :))
Wrociły niektóre zbłąkane owieczki na Vitalię więc możnaby było coś zdziałać wspólnie.
Ale czy się chce??
Starym zwyczajem pomyslę o tym jutro.:)

Teraz mam nabitego ćwieka czym innym....

Dwa dni temu znalazła mnie na gg kobieta i zapytała mnie czy myślałam kiedyś o adopcji ze wskazaniem??
Początkowo się wystraszyłam,że jakiś handlarz ludźmi się do mnie odzywa, ale zaintrygowana pociągnęłam temat i co się okazalo?
Kobieta o rzadkim imieniu Mariola (hehehe), lat 42 (hehehe) 4 lata temu oddała swoje siódme dziecko do adopcji.
Spotkała się z wieloma problemami, biurokracją i brakiem zrozumienia.Sprawa oparła się o media i nabrała wymiaru ogolnopolskiego-matka chciała znaleźć rodzinę dla swego dziecka i sama stwierdzić czy jest odpowiednia.
Ale okazuje sie,że wszystkie ośrodki adopcyjne i inne instytucje stworzone są do niesienia pomocy osobom poszukującym dziecka, a matki oddające są traktowane jak "samo zło" i nikt o nich nie myśli.
Przyznam, że siedząc w temacie też nie przyszło mi do głowy, aby zastanawiać się nad uczuciami rodzicielki.
Wczoraj do niej zadzwoniłam (podała mi swoj numer stacjonarny) i teraz będę inaczej myślała o matce swojego przyszłego dziecka.
Rozmowa była dość długa, a wniosek taki:
dzieci matek odpowiedzialnych, mądrych i troskliwych (nie potrafię napisać kochających) są od momentu urodzenia we właściwych rodzinach adopcyjnych, dzieci matek nieodpowiedzialnych znajdują się w domach dziecka i to z nieuregulowaną sytuacją prawną (matki po prostu dzieci porzucaja albo krzywdzą).
Ta kobieta, która z różnych powodów (m.in.choroba) oddała dziecko zajmuje się teraz szukaniem matek będacych w ciąży i chcących oddać dziecko, z matkami, ktore chcą adoptować.
Temat jest bardziej złożony, bo wtedy matka biologiczna wie gdzie znajduje się jej dziecko i z tym może różnie się okazać.
Ale jest też dużo za , bo np. wiesz, że dziecko jest zdrowe, że matka w trakcie ciąży dobrze się odżywiała, wiesz, jakie choroby mogą być odziedziczone po potomkach, a ostatecznie dziecko pozna swoje korzenie, bo przecież kazdy człowiek powinien je znać.
Mam straszny mętlik w głowie.Rozmawiamy o tym domu, zaczepiam każdego, kogo mogę żeby wypowiedział się w temacie, ale wiem ,że sama muszę zacząć działać i podjąć decyzję.
Mariolka bazując na własnych doświadczeniach ,od czterech lat rozdaje swoje ulotki w przychodniach i szpitalach, podaje na siebie namiary i pośredniczy między rodzicami  pomagając im też w walce z urzedami.Jest też czesto w ośrodkach adopcyjnych pietnowana, ale powiedziała też,że ze strony personelu szpitalnego i sądów spotyka  się z przychylnością i zrozumieniem.
Myślę, że ona odkupuje w ten sposób swe winy, bo na pewno nie bierze pieniędzy (zadałam takie pytanie).
Mówi, że czasem trudno jest rozpoznać kto komu jest bardziej wdzięczny- matka biologiczna, ktora ma spokojne sumienie,że dziecko nie tuła się po ośrodkach i jest w dobrych rękach, czy matka adoptująca.

Mam mętlik w głowie.........

Temat złożony i bardzo mnie interesujacy.

Czy ktoś pracuje w szpitalu położniczym?Jestem ciekawa czy spotakałyście się już z takim sposobem załatwienia sprawy??

  • tomasia

    tomasia

    27 listopada 2006, 11:46

    jesteś?? Nawołuję Cię stanowczo Mariolko do sumiennego uzupełniania wpisów w pamiętniku i udzielania się na czterdziestkowym forum - przecie jesteś jakoby jego chrzetną matką :)))

  • grubazia

    grubazia

    24 listopada 2006, 16:28

    A Ty myslisz, ze ja odchudzac sie z Wami chcialam? Hi, hi:) Ja tez tylko gadam o zmniejszaniu obwodu dupala:))Taki pretekst, zeby konspiracje uprawiac. A jesli cos mi sie przy okazji zmniejszy, to tylko niechcacy i przy okazji niejako:)

  • grubazia

    grubazia

    24 listopada 2006, 15:19

    I chcialam cos madrego napisac. Ale chyba nie jestem madra w tej chwili (o ile w ogole). Pomysle jeszcze troche. Bardzo mocno Cie caluje i sciskam:)

  • Bozka1

    Bozka1

    21 listopada 2006, 23:43

    Pojawiam sie tu czasem i śledzę Twoje dylematy. Nie jest łatwo powiedzieć-zrób tak albo tak. Wierzę, że wszystko co robisz robisz właśnie tak jak trzeba. Bo tak naprawdę najważniejsze jest.... szczęście, miłośc, radość, dziecko, które będzie miało dwoje dorosłych, kochających je prawdziwą miłością rodziców! I tak bedzie. Wiem to! Pozdrawiam Cie mądra dziewczynko!

  • 607hanna

    607hanna

    21 listopada 2006, 23:28

    szczerze, wstrząsnął mnie twój wpis. Nic na ten temat nie mogę powiedzieć ale jestem pewna, że podejmiesz właściwą decyzję. Trzymam za Ciebie kciuki. Pozdrawiam Cię serdecznie

  • probadiety

    probadiety

    21 listopada 2006, 09:01

    Podziwiam Mariolu Twój upór w dążeniu do adopcji, ale widać Ty po prostu tego pragniesz i jesteś zdeterminowana. Z tą kobietą pośredniczącą w adopcji to rzeczywiście niesamowity zbieg okoliczności. Ludzkie losy plączą sie ze sobą czasem w zaskakujący sposób.Pozdrawiam Cię cieplutko.

  • tomasia

    tomasia

    20 listopada 2006, 11:20

    wierzę w Twój wrodzony rozsądek i trzymam kciuki za trafne decyzje. Nie mam natomiast pojęcia co zrobiłabym na Twoim miejscu... buziolek

  • Krstyna

    Krstyna

    18 listopada 2006, 20:32

    na jakim etapie przemyslen adopcyjnych jestescie, ale, zycze Wam trafnej decyzji! Inna sprawa, ze im "glebiej w las-tym wiecej drzew"...I teraz chyba jestescie na takim etapie, w ktorym ilosc mysli przetaczajacych sie Wam przez glowe-niekoniecznie ulatwia Wam podjecie decyzji...Zreszta, cale te procedury-tez odstraszaja!Czyli, znowu zwalamy wszytsko na czas...A czas pokaze...Pozdrawiam i zycze -naprawde-najlepszej decyzji!

  • jojo39

    jojo39

    18 listopada 2006, 14:46

    pozdrawiam i trzymam kciuki

  • roxy1

    roxy1

    17 listopada 2006, 17:38

    śledze wnikliwie Twoje zmagania związane z adopcją i wiesz co? jakos nie mam do tego przekonania i nawet trudno powiedziec mi tak dokłądnie o co chodzi- ja bym sie po prostu bała konsekwencji. Co innego gdybym nie miała własnych dzieci wtedy podjęłabym każde ryzyko ale podziwiam Cię za trud i te wszystkie problemy, które podejmujesz. Nie wiem moze jestem już za wygodna ale nawet bez małego dziecka sa dni kiedy po prostu jest mi ciężko np. wstac lub odczuwam niestety swoje lata i choc ktos powie: dziewczyno przecież w Twoim wieku to dopiero zaczyna się zyc!, to ja wiem jedno: dziecka nie wychowuje sie przez rok czy dwa i mnie na pewno zabrakło by sił na takie zmagania.Natura tak stworzyłą człowieka, że wydaje na swiat potomstwo gdy jest młody bo ma siły i zdrowie zarówno fizyczne jak i psychiczne na wszelkie niespodzianki. Pisałam Ci już, że myslałam kiedys o tym aby takiemu dziecku, juz nie noworodkowi, po prostu zaoferowac swoją przyjaźń, opiekę i zainteresowanie ale to też tak nie do konca mądry pomysł chyba więc tym bardziej jestem pod wrażeniem Waszych zamierzeń i planów. Zastanawia mnie tylko jedna sprawa: czy ta chęć dania Darkowi dziecka zostanie zaspokojona przez adopcję, a co jeśli Darek nie odnajdzie się w tej sytuacji, Ty znasz siebie ale czy jestes w stanie przewidziec jak Darek zareaguje na jakieś problemy? Mimo tych wszystkich wahań zyczę Wam jak najlepiej i trzymam kciuki za mądre decyzje.

  • lunka7

    lunka7

    17 listopada 2006, 15:26

    Wiem,że w moim mieście była taka sytuacja.Młoda 17 latka oddała dziecko rodzinie.Małżeństwo nie miało dzieci,a dziewczynę znałazł im kolega z pracy.Znał wielodzietną rodzinę,gdzie jedna z córek była ciężarna,ale tam otwarcie mówiło się,że dziewczyna zostawi dziecko w szpitalu.Małżeństwo odebrało 4 dniowego chłopca z porodówki.Dziś ma 18 lat i utrzymuje kontakt z biologiczną matką.A dziewczyna dziś jest okulistką,ma męża,córkę i syna.W pewnym okresie mówiło się w moim mieście,że małżeństwo to pomogło studiować młodej dziewczynie.Ale powiedz sama, tu wszyscy w jakiś sposób skorzystali.

  • Powiot

    Powiot

    17 listopada 2006, 14:09

    o dziewczynce adoptowanej przez małzeństwo [posiadajace dorosłe( nie wspólne!)dzieci.Oni właśnie tę swoją dziewczynkę mają z takiej adopcji- na zamówienie!Śledzili przebieg ciąży, byli przy porodzie.Biologiczna matka dziewczynki jest nauczycielką, oddała do adopcji dwoje dzieci, sama ma czworo!Ze zrozumiałych względów, nie mogłam drążyć tematu, bo wiesz jak to jest...Ludzie nie lubią zbyt dużo mówić o tak subtelnych sprawach....Wg mnie, sens w tym jakiś jest...Z pewnością mniejszą traumą jest adopcja noworodka, niż nawet niedługi jego pobyt w domu dziecka.To nie jest prawdam,że maluch nie pamięta, więc w psychice nie pozostaje...To wszystko wielce skomplikowane.