Ma m spadek motywacji i to spory. A wszystko przez jeden mały grzech , a potem drugi i tak już poleciało. Tak mi ciężko wrócić na właściwe tory. Ciągle coś podjadam i to niedozwolone. Może jak o tym napiszę to się zawstydzę i więcej nie będę grzeszyć.
A ten grzechy to ciężkie jak nie śmiertelne z punktu widzenia diety.
Piekłam tort czekoladowy i oczywiście wylizałam najpierw miskę od masy, potem łopatkę a potem to już poleciało - całą łyżką zajadałam. A żeby było mało to zjadłam jeszcze skrawki które odcięłam od biszkoptu. Wieczorem poprawiła tostem z białego chleba z serem i szynką. To było wczoraj. a dziś wyjadłam resztki z biszkoptu i się opamiętałam. Ale strasznie mnie ciągnie.
I co z tym zrobić? Może jutro będzie lepiej? Mam nadzieję :)
activebaby
21 marca 2011, 23:39oj możemy sobie łapki podać..mam tak samo..jak się trzymam to trzymam a jak czegoś spróbuję to już leci z górki co tylko mi w oczy wpada...ciężko ostatnio..ale wiosna nas wita i może wstąpi w nas ta super energia..oby..pozdrawiam
Emilka2207
20 marca 2011, 20:43Na pewno będzie ! Każdy ma takie dni słabości w których mógłby zjeść wszystko. Ja na szczęście należę do osób o średniej motywacji więc czasem mogę się powstrzymać, ale najgorzej jest zacząć bo później to się łapie co popadnie. Pozdrawiam i życzę powodzenia !