Dzisiejszy poranek, mroźny i rześki, pozwolił mi złapac oddech. Dzień był pracowity co (myślę) dobrze wpłynęło na spalanie kalorii w moim (niezbyt przeze mnie lubianym ) cielsku.. Zaczęłam od skrobania szyb w samochodzie przed zawiezieniem córki do szkoły. Potem chwilka na kawkę i maraton domowy: sypialnia, pokój dzieci, główny pokój kuchnia i łazienka ogarnięte. Wstawienie prania zajęło chwilkę. I nastąpił czas na skończenie wczoraj zaczętej pracy. Mam Ci ja ogódeczek, spory ogródeczek. I mam ci ja przy tym ogródeczku (u sąsiada zresztą) dwie wielgachne topole.a jak wszyscy wiemy topole mają mnóstwo liści. I przyszedł przedwczoraj wiaterek i zdmuchnął te listeczki mi do ogródeczka. A że M był nieobecny więc mi przypadła w udziale obsługa maszyny o nazwie GRABIE. Alem się namachała uff. A ile kalorii przy tym spaliłam ?!!
A potem to już poszło: obiad-zrobić, odebrać dziecko, podać obiad, umyć samochód, napalić w piecyku, przyjąć rehabilitanta w domu i znowu posprzątać i....
Mam już dość. A teraz mycie dzieci, sprzątanie po myciu i w końcu chwila dla siebie.
Jak pięknie być mamą i gospodynią domową.!!!!
MegiSake
8 listopada 2011, 19:41fajnie !!!!!!!!!!!!!!!! :)