Witajcie,
waga i obwody jak stoją tak stały w miejscu (o tyle dobrze, że nic nie rośnie)...
Terapeutka przez 3 tygodnie znów ze mną walczyła. Wspaniała kobieta, życzliwa, nigdy mnie nie zostawiła w potrzebie (nawet w środku nocy).
Uświadomiła mi, że zanim podejmę walkę z odchudzaniem, muszę naprawić swoją psychikę, poukładać życie na nowo. Wydaje mi się, że już łatwiej jest schudnąć, niż wrócić do swojego 'ja'. Zrozumiałam dzięki niej też to, że każdy maleńki kroczek w stronę ludzi oraz świata, przybliża mnie do celu.
Jest lepiej, niestety ciągle mam nawroty depresji, zdarza się kilka dni z rzędu nie wychodzić z sypialni, mieć wstręt do ludzi, do własnego życia.
Najgorszy stan to ta wszechogarniająca niechęć. Stan, kiedy nie mam nawet siły ani chęci iść pod prysznic, pomyć parę durnych naczyń, wyjść z łóżka. Kiedy totalnie nic mi się nie chce. Po jakimś czasie nie mam siły zmienić tego stanu rzeczy, robię to z wielkim wysiłkiem.
Zaznaczam jednak, że zdarza mi się to coraz rzadziej (ale wciąż muszę się pilnować, bo to chwila moment i jest po mnie na parę dni).
Moja kuzynka zaprosiła mnie do siebie na parę dni, w ramach oderwania się od problemów. Skorzystam, bo pchnięcie mnie w stronę ludzi wyjdzie mi na dobre. Inaczej zdziczeję (i tak już czuję, że ja to nie ja - totalnie się otumaniłam odcinaniem się od wszystkiego).
Chociaż nie mam w zaleceniach brania się za dietę i ćwiczenia (bo nie jestem na to gotowa psychicznie) to dzisiaj po zjedzeniu 4 kawałków pizzy szarpnęło mną sumienie.Poszłam wieczorem na rower. Jeździłam 1,5 godziny. Od razu mi lżej, że nie będę teraz cały wieczór siebie obwiniać, że zjadłam, a nic nie zrobiłam.
MOJE OSTATNIE SUKCESY:
-Wyeliminowałam ze swojego życia wszystkie napoje, oprócz wody i herbaty,
-Od 10 miesięcy przeczytałam książkę w całości!!! (kiedyś czytałam jak opętana, było to moją pasją, teraz nie chce mi się nawet tego),
-Wróciłam do słuchania muzyki, czasem sięgnę po swój zakurzony saksofon (też po 10 miesiącach),
-Zaczęłam robić zakupy spożywcze w zwykłych sklepach w mieście! Już nie izoluję się i nie kupuję przez Internet!
-Umyłam okna w domu!
-Kiedy napadnie mnie szał słodyczowy, zamiast całej tabliczki czekolady, jem dwa paski + banana.
To tyle, jeśli chodzi o moje osiągnięcia. Dla mnie to dużo. Miałam potrzebę pochwalenia się.
Życzę wszystkim powodzenia i samych sukcesów.
Pozdrawiam :*
Mausu
Makutraa
8 września 2014, 21:27To powodzenia!
Mausu
8 września 2014, 21:28Dziękuję pięknie :)
Magiczna_Niewiasta
5 września 2014, 21:32Jak odstawisz gwałtownie słodycze to po tygodniu nie czujesz już tak ochoty, polecam taki sposób, szybko, bezboleśnie. Życzę samych sukcesów :)
Mausu
6 września 2014, 00:15Będzie ciężko, ale spróbuję. Dziękuję i również życzę wszystkiego dobrego :).