Jest 15.01.2014r a ja jaka byłam, taka jestem : okrągła, niezadowolona, z zerową pewnością siebie.
Zaczęłam 10czerwca 2013r, tak nagle. Pomyślałam sobie, że teraz albo nigdy, nie mogę się poddać! W lipcu było wesele kuzynki, w sierpniu Przystanek Woodstock, we wrześniu nowa szkoła. Motywacja była więc ogromna :)
Nie poddałam się, walczyłam o siebie jak lwica.
Zaczęłam ćwiczyć Turbo spalanie Ewy Chodakowskiej. Początki były okropne - ledwo stałam na nogach, ale zawsze ćwiczyłam do końca. Kupiłam sobie leginsy takie krótkie, bluzeczkę taką żeby trzymała mi biust, matę, skakankę. Piłam litry wody. Po jakiś 2tyg było lepiej, dołączyłam więc brzuszki, ćwiczenia na talię i pośladki. Ćwiczyłam codziennie, kiedy wieczorem miałam wyjść ze znajomymi ćwiczyłam rano, kiedy wróciłam z pracy i zjadłam obiad ćwiczyłam godzinkę po żeby zaraz iść pomóc rodzicom na pole i mieć trening zaliczony. Cudowne uczycie :) Oglądałam nawet w lustrze ile potu wyszło mi na czole, na plecach i ramionach :D suuuper
Odżywiałam się zdrowo, aczkolwiek początkowo jadłam chyba za mało kcal. Później jadłam już trochę więcej ale ciągle zdrowo, mało. Odstawiłam masło, białe pieczywo, ziemniaki, napoje kolorowe, tłuste mleko, śmietanę, sosy, alkohol.
Po miesiącu zaraz po Turbo spalaniu i tych kilku moich ćwiczeniach dołączyłam 15minut skakanki i godzinę jeżdżenia rowerem.
3 dni przerwy w lipcu na wesele, ale wcześniej były moje urodziny rodzina i przyjaciółki zauważyły, że jestem mniejsza. Nie byłam szczupła, ale ubyło mi po 2cm w talii, udach, biodrach, czyli mało ale zauważalnie. Czułam się świetnie, pewność siebie troszkę wzrosła.
Kolejną przerwę miałam kiedy wyjechałam na Przystanek Woodstock i było to z 10dni a może trochę więcej. Ze zdrowego jedzenia nici bo jadłam tylko kajzerkę z pasztetem na cały dzień, do tego piłam piwo. To były wyjątkowe dni więc nie miałam wyrzutów, że tak robię. Po wszystkim wróciłam do ćwiczeń. Po takiej przerwie Turbo spalanie było jeszcze łatwiejsze, mało co się pociłam i męczyłam. Dziwne.. Zaraz po skakanka a następnie zamiast roweru godzina biegania. Z psem czy bez niego bieganie było bardzo przyjemne ( zawsze bardzo to lubiłam ). Pewnego razu koleżanka zaprosiła mnie na piwo - zaświeciła mi się czerwona lampka i powiedziałam, że ja na piwo nie wpadnę ale ona może iść ze mną biegać. No i bardzo się cieszyłam bo dzięki mnie wtedy zaczęła zdrowo się odżywiać, ćwiczyć z Ewą i biegać ze mną :D
Był wrzesień a mnie zaczęły boleć piszczele. Myślałam, że to wina butów bo były już stare a ja biegam po asfalcie. Kupiłam nowe buty do biegania ale nic się nie polepszyło. Ból sprawiało mi nawet chodzenie, kulałam chodząc po schodach a już nie mówię o bieganiu czy ćwiczeniach z Ewą. Zrobiłam kilka dni przerwy i przykładałam mrożone produkty na moje nogi - tak wyczytałam w internecie, że mam zapalenie piszczeli i mam przykładać lód.
Ponownie zaczęłam biegać ale ciągle bolało. Postanowiłam zrobić dłuższą przerwę.
Ból nie mijał, próbowałam ćwiczyć, biegać ale to na nic.
Ta przerwa trwa do dziś..
W ciągu 4 miesięcy schudłam po 2cm ( tak, tyle co na początku, później już nic ), 2kg. Zyskałam lepsze nastawienie, wchodziłam w jeansowe spodenki, do których wcześniej się nie dopinałam, dziewczyny moje mówiły, że mam mały tyłek, ubrania zrobiły się luźniejsze.
Ale to nie trwało długo.. przytyłam z powrotem wszystko ( dzięki Bogu nie więcej ), wróciłam do białego pieczywa, pewność siebie spadła do zera, nie mam na nic siły, wszystko mnie boli, mam ciągle zły humor i nic mnie nie cieszy. Myślę jednak, że te psychiczne psikusy to jednak wina hormonów, tak samo jak to, że schudłam tylko 2kg.
Mam problemy z hormonami, dlatego bałam się zacząć ponownie żeby nie było to na marne.
Boję się, że to nic nie da ale bardzo chcę w końcu coś zrobić a nie marnować życie. W lutym mam rezonans, później będę się leczyć. Moje hormony może w końcu się ustabilizują i wszystko będzie ok. Mam nadzieję.
16.01.2014r to TEN dzień kiedy wszystko się zmieni.
Planuję rano ćwiczyć z trenerkami ( Ewa Chodakowska, Mel B - mieszanie treningów), jogging ok. 7km i po południu lub wieczorem przysiady, Turbo spalanie z Ewą, które czasem zastąpię pójściem z kijkami nordic walking bo moi rodzice chodzą.
Dodatkowo picie ziółek, zielonej herbaty czyli oczyszczanie od środka. Zrobiłam sobie musli z płatków owsianych, ziarenek lnu, suszonych owoców, otrąb, cynamonu i słonecznika, chcę ponownie odrzucić białe pieczywo, ziemniaki, tłuszcze, kolorowe napoje bo alkoholu to nie piję już w ogóle, jeść więcej owoców i warzyw. Ogólnie jeść zdrowo i mniej.
Prócz zmian żywienia i ćwiczeń chcę zadbać o ciało też bardziej od zewnątrz : stosować peelingi od stóp po szyję, robić okłady z kawy i cynamonu na pupę i uda, myć włosy tylko szamponami ziołowymi i nakładać maski lub oliwę, na rzęsy i paznokcie nakładać odżywkę, na twarz stosować maseczkę z zielonej glinki aby wypchała mi zanieczyszczenia na zewnątrz wraz z piciem herbatki z bratka powinno coś zdziałać. Będę wysypana początkowo ( mam nadzieję ) ale 31.01 mam wizytę u dermatologa więc już coś mi przepisze na mój trądzik wszędzie obecny. Ogólnie chciałabym zmienić wszystko - od schudnięcia, skóry, włosów po zdrowie psychiczne. Liczę na to, że bardziej się otworzę, przestanę bać się ludzi i będę szczęśliwa bo obecnie jest tragedia. Wierzę, że zgubione kilogramy i poprawa wyglądu mi pomogą.
Powyższy plan ćwiczeń rano, wieczorem jest do 2.02 ponieważ wtedy mam ferie i wolne w szkole.
Po feriach na pewno nie będę ćwiczyć rano, tylko po południu, ale wtedy może nie jeden trening ale coś połączę. Odżywianie i dbanie o siebie zostanie.
Zobaczę jak to będzie "w praniu".
Póki co muszę jutro zacząć wdrażać swój plan, nie poddać się i zacząć spełniać postanowienia. Planowo nie zaczęłam od 1.01, ponieważ u mnie "od poniedziałku, od nowego roku, od pierwszego" nie trwa długo.
Zawsze, odkąd pamiętam ćwiczę, biegam, jeżdżę rowerem, odchudzam się ale to trwa, trwa i nagle przestaje, zaczyna mi brakować motywacji - pewnie dlatego, że nie chudnę. Te moje ćwiczenia z Ewą od czerwca trwały aż 4miesiące i gdyby nie piszczele pewnie ćwiczyłabym nieprzerwanie do teraz. Kto wie, może byłabym o 10kg chudsza. Trudno, czasu nie cofnę, ale ciągle jest czas na zmiany.
Kurde, tym razem musi się udać!
Majówka, wakacje już niebawem! :)
Jeśli ktoś przeczytał to do końca - choć na to nie liczę zupełnie - to gratuluję wytrwałości i dziękuję.
Proszę o trzymane kciuki, ja też trzymam za każdego, który ma cel :)
Powodzenia !
Sheng2
17 stycznia 2014, 13:29Super wpis :) i udało mi się go całego przeczytać :) Chętnie bym Ci jakoś pomógł. Jeśli jesteś z okolic Katowic to zapraszam do mnie na zajęcia. Wycisku raczej nie będzie jakiegoś strasznego więc nie licz że starcisz kilogramy ale może uda się coś zrobić z samooceną :)
Pigletek
15 stycznia 2014, 20:41Ja mam problemy z hormonami i to nie z jednymi, odchudzam się ponad pół życia. Mam PCO, czyli mój organizm chciałby tyć i tyć. Mam na tyle chory kręgosłup i stawy,, że nie mogę biegać, ani uprawiać intensywnego ruchu, z powodu infekcji nie mogę pływać... Co tu ukrywać, jest mi o wiele, wiele trudniej, niż osobom, które są zdrowie, ale wiesz co? Da się! Czy dlatego, że jest trudniej mamy odpuścić w ogóle! Problemy zdrowotne warto skonsultować. Życzę powodzenia!