Tytuł wpisu w pamiętniku odchudzania:
miną miesiąc - brawo Ja!


Dokładnie miesiąc temu dojrzała nareszcie we mnie myśl ,że naprawdę czas skończyć się oszukiwać. Waga znowu po świętach skoczyła na 84 kg. Jednak zajęło mi 2 tygodnie żeby naprawdę sobie uświadomić ,że tyle ważę. Zasadniczo podejście było z cyklu : „ta tania waga znowu jest zepsuta ,musze kupić nową” albo „musze przestać suszyć te spodnie w suszarce bo się znowu nie dopinam”. Samej mi w to teraz cieżko uwierzyć ,ale to naprawdę ja sama tak się zaczełam zachowywać. I tak jak 2 lata temu kiedy schudłam dość długo nie mogłam w sobie zobaczyc szczupłej osoby ,tak teraz kiedy masakrycznie przytyłam kompletnie nie chciałam tego przyjąć do wiadomości. W końcu od czasu do czasu czegoś tam sobie odmawiałam ,od czasu do czasu biegałam ,od czasu do czasu robiłam jakiś fitness ,a przedewszystkim codziennie do pracy na rowerze (całe 15 minut – śmiech). I pewnie by to nawet jako tako działało ,ale nie z wielkim żarciem jakie uprawiałam. I to nawet nie chodzi tak bardzo o to ,że zaczęłam jeść zupełnie nie zdrowo ,tylko niestety ilości. Choć z tym „przecież jem zdrowo” to też się raczej oszukiwałam. Bo to ,że się raz ,czy dwa razy w tygodniu zje kanapkę z sałatą to jeszcze nie oznacza zdrowo. Jak mnie zaczynało nosić to naprawde potrafiłam wepchać w siebie takie ilości popcornu ,że generalnie dla jednego człowieka to raczej powinno być niemożliwe. I przeżyłam w końcu na własnej skórze niewyobrażalne potem do siebie pretensje ,i takie prawie jedzenie przez łzy ,że przecież nie chcę tego jeść bo chcę schudnąć – ale jakoś nie mogę przestać w siebie wpychać. No straszne poprostu ,jakbym była od tego bezwarukowo uzalezniona. Tak więc mam na imię Paulina i jestem jedzenioholikiem ,i jestem „nieobżarta” od 31 dni. Troche to przerażajace ,ale z drugiej strony bardzo jestem z siebie dumna. Mam ogromna wiare w to ,że dam rady ,powiem nawet że mam pewność. Zaczęłam się tylko zastanawiać co potem – i tego jeszcze nie wiem. Co zrobić żeby po tej jednak cieżkiej pracy i miejmy nadzieję osiagnietym sukcesie nie wrócić z powrotem do nałogu jedzenia? No cóż ,zanim pozbedę się tych wszystkich nadprogramowych kilogramów minie jeszcze duuużo czasu ,więc mam przestrzeń żeby się nad tym zastanowić J Może jakieś sugestie?


  • dorciaw1980

    dorciaw1980

    21 lutego 2016, 20:26

    Skad ja to znam. Nawpierdalac sie po uszy, i jeszcze w trakcie jedzenia kiedy zoladek rozepchany do granic juz zalowac i "przeciez ja niechce" a i tak wpierdalac dalej. Skad sie to dziadostwo bierze??? Ja jestem dopiero puerwszy dzien " nieobrzarta" ale obie wiemy ze damy rade, bo obie juz kiedys tego dokonalysmy.

  • Mycha34

    Mycha34

    19 lutego 2016, 19:27

    Powodzenia, trzymam kciuki. Prawdą jest to, że największą trudnością jest utrzymanie wagi po schudnięciu. Trzeba na stałe zmienić sposób odżywiania, no i niestety, "jedzenioholicy"-jak to określiłaś, muszą się pilnować z dietą już zawsze.

  • graszka1972

    graszka1972

    19 lutego 2016, 16:57

    Komentarz został usunięty

  • graszka1972

    graszka1972

    19 lutego 2016, 16:57

    jak ja Cię rozumiem!

  • Agnes2602

    Agnes2602

    19 lutego 2016, 16:34

    Mam sugestie i wyśle na priv.

  • kapriii

    kapriii

    19 lutego 2016, 10:17

    Oj znam to. Widzisz na wadze swoje kg i nie wierzysz. Po prostu ignorujesz, a potem jest juz za pozno. Ja przed slubem zrzucilam 11 kg, pozniej podobnie jak ty zaczelam jesc ilosciowo duzo, mimo ze zdrowo tak mi sie wydawalo. A pozniej doszly slodycze i efekt jojo. Teraz po urodzeniu corci zrzucilam juz prawie wszystko ciazowe, bardziej ze stresu niz swiadomie. Nirstety waga pokazuje nadql ponad 100kg, przeraza mnie to gdzies tam w srodku, ale popadlam w taki marazm, ze ciezko mi sie zmobilizowac. Zagladam tutaj a sama nic nie robie.nie sorry robie- pozeram to co w lodowce gdy corcia zasypia. Nie wiem czy uda mi sie, ale dzis zaczelam dzien ograniczajac sie znacznie i mam zamiar wyjsc na dluuugi spacer. Od czegos trzeba zaczac. Powodzenia Tobie zycze i pozdrawiam;)

    • Mileczna

      Mileczna

      19 lutego 2016, 11:40

      trzymam kciuki! mnie zajęło dośc długo zanim dojrzała we mnie taka naprawde ogromna motywacja wewnętrzna jaką miałam za pierwszym razem kiedy się ochudzałam I kiedy osiagnęłam sukces. I mimo ,że wiedziałam jak to zrobiłam nie potrafiłam przez niemal rok tak naprawdę spojrzeć na sytuację "trzeźwo" I znaleść dzięki temu prawdziwą motywację. Zachęcam jednak do zrobienia sobie solidniejszego planu. Mnie to baardzo pomogło w pierwszych 2 tygodniach. Niby wiesz ,że 5 posiłków ,że zdrowy objad I lekka kolacja ale tak ciężko sobie odmówić jakiegoś zakazanego frykasa ...bo przeciez miałam cięzki dzień I nalezy mi się. Może rozwazysz kontakt z dietetykiem - to z kolei mega pomogło mojej mamie (dawno mnie w tym odchudzaniu wyprzedziła :))). Jeszcze raz - trzymam kciuki!

  • Magdalena762013

    Magdalena762013

    18 lutego 2016, 23:14

    A może zamienić ten nałóg w inny? He he

  • Zaczarowana08

    Zaczarowana08

    18 lutego 2016, 22:36

    Ja będę z całych sił trzymała za Ciebie i siebie kciuki :) Sama jestem na odwyku słodyczowym, ale nie wychodzi mi... :(

  • alinan1

    alinan1

    18 lutego 2016, 15:54

    jakbyś o mnie mówiła... Dokładnie tak samo mam i w tym samym punkcie jestem.. I te z intensywnie myślę "co po"?

  • wiosna1956

    wiosna1956

    18 lutego 2016, 15:49

    najważniejsze że głowa zaczeła myśleć ! to juz połowa sukcesu !!! ...

  • Kinga156

    Kinga156

    18 lutego 2016, 15:49

    Z reguły nałogi mają drugie dno...

  • pitroczna

    pitroczna

    18 lutego 2016, 14:05

    najwazniejsze, ze stanelas oko w oko z rzeczywistoscia i zaczelas dzialac! powodzenia :)

  • annaewasedlak

    annaewasedlak

    18 lutego 2016, 13:17

    Dobrze ,ze wiesz czego chcesz. Walcz i ciesz się nawet z najmniejszego sukcesu. Wiesz pewnie żeby stawiać sobie cele realne i małe. Pozdrawiam.