Tytuł wpisu w pamiętniku odchudzania:
Nie ważne ile razy upadasz, ważne ile razy się
podnosisz....


        No i jak piesek z podkulonym ogonem po raz kolejny wracam do Was, a przede wszystkim wracam na dobre tory w swoim życiu. Dokładnie jak w tytule tyle razy zaczynałam zresztą jak widać po wpisach na tym profilu i zawsze kończyło się tak samo a jednak od pewnego czasu bo już prawie mija 3 tydzień jest bardzo dobrze jeśli chodzi o moją motywację, postawę w odchudzaniu. Za mną już 4kg.;)) Waga początkowa to 94kg a jest dokładnie 90kg a być może w sobotę jak stanę na moją magiczną wagę będzie znowu 8..z przodu czyli 89kg. ;) Od pewnego czasu czuję jakąś niesamowitą energię i moc która codziennie daje mi takiego kopniaka w tyłek, że bez marudzenia ćwiczę, trzymam dietę a najważniejsze że bez żadnych tabletek czy innych wspomagaczy w odchudzaniu. Z czasem zdradzę Wam pewien sekret o którym wyczytałam w internecie i jak na razie na mnie działa w 100% ale nie chcę zapeszać;))                   

       Mój cel do zobaczyć 6,, z przodu. Już kiedyś byłam bardzo blisko bo ważyłam 73kg no ale sama zapracowałam na to, że wróciłam do wagi wyjściowej, Za to się po prostu nie nawidziłam przez pewien czas, zamknęłam się w sobie i nie chciałam widywać ludzi, którzy tak mnie kiedyś podziwiali że potrafiłam tak dużo schudnąć jakieś 2 lata temu a teraz znów wyglądam jak wyglądam.;((

   Trudno było minęło czasu nie cofnę, Dziś mam nowe wyzwanie przed sobą i nowy cel w życiu do którego darzę i nie odpuszczę tak łatwo i kiedyś zdobędę wymarzony cel i znów będę z siebie dumna,;)) Mam kochaną osobę która tak mnie mocno motywuje i codziennie powtarza, żebym pokazała charakter i nie poddawała się tylko walczyła bo na końcu czeka mnie niesamowita nagroda jaką jest wymarzona sylwetka. Ciągnie mnie ze sobą na siłownię, na tenisa ziemnego, biegamy razem no i ćwiczymy w domu;) Nie rozumie mnie w pewnych kwestiach bo "grubasa tylko grubas zrozumie" często wypłakiwałam się mu , że nie mam siły, nie dam rady walczyć ze swoimi słabościami a on jak zwykle , że nie mam charakteru i poddaje się po pierwszej porażce. On dużo wie na ten temat bo trenuje na co dzień siatkówkę i piłkę nożną i jakby właśnie nie silna wola i mocny charakter dziś nie osiągnął by tego co ma. 

      Czasami siedząc i rozmyślając nad swoim życiem dochodzę do wniosku, że prawie w życiu mam wszystko : fajna pracę, wykształcenie wyższe, super chłopaka, kochającą się rodzinę a jednak jestem nie szczęśliwa. Brakowało mi w tym wszystkim siebie. Swojego poczucia wartości i pewności siebie przez to , że tak się zaniedbałam i znów jestem "gruba". 

   Dziś po tych 3 tygodniach jest inaczej. W pewnym sensie widzę pierwsze efekty i fizyczne ale i psychiczne. Mam jakiś cel do którego będę wytrwale dążyć, ;) On mnie tak bardzo motywuje bo wiem , że przyjdzie taki czas, że stanę przed lustrem i w końcu będę mogła na siebie normalnie popatrzeć.;)))