wczoraj wieczorkiem zauważyłam, że jak zmieniłam pasek to zmieniła się też moja sylwetka!!! W końcu hahaha Jestem z tego dumna ;) Jeśli chodzi jednak o rzeczywistość, to mam parę kg mniej ale do takiej sylwetki jaka mi teraz się pokazuje to tak na prawdę jeszcze trochę mi brakuje. Ale nic, działamy dalej. Może się uda! hmm nie, na pewno się uda!!!! :))))
A miałam pisać jeszcze o moim weekendzie.... Biorąc pod uwagę moją pracę ( o tym innym razem) zapisałam się na nowy kierunek studiów. Ja po turystyce, wylądowałam na zarządzaniu. Dałam sobie popalić, bo poszłam od razu na magisterkę. W sumie nie jest źle, ale jeden z profesorów (wydaje się być kosą) powiedział, że mamy zrobić pracę na temat, który nam przydzieli i do tego prezentację. Kazał nam się podzielić na grupy 3osobowe. Ja nie znając zbyt dużo osób, stworzyłam grupę z kolegą i koleżanką, których poznałam na tych studiach. No i pierwszy raz mi sie przydarzyło coś takiego, że jakaś osoba ma totalnie w tyłku pisanie pracy... Byłam w szoku. Jak można chodzić na studia, co więcej płacić za nie i mieć wszystko w d...? Ostatecznie pracę napisałam ja sama i z kolegą wspólnie tworzyliśmy prezentację. Chcieliśmy oddać to na zjeździe, ale stwierdziłam, że jeszcze trochę popracuję nad prezentacją, bo nie do końca mi się podoba. A koleżanka przyszła na zajęcia i jakby nigdy nic siedziała z nami i zagadywała nas, rozmawiając o "głupotach". Brak słów. Powiem szczerze, że biorąc pod uwagę takie rzeczy jak to, że to dla mnie zupełnie nowy kierunek i wymagający prof, to tą pracę "rodziłam". Szła mi jak krew z nosa. Straciłam na nią parę dni, bo materiału było mnóstwo, a tutaj przychodzi laska i w ogóle się niczym nie interesuje. Stwierdziliśmy z kolegą, że ok dopiszemy ją do pracy, ale to jest pierwszy i ostatni raz jak robimy z nią coś wspólnie.....
To jest coś co jeszcze nigdy wcześniej mi się nie przydarzyło na studiach. No cóż, życie....
Ale nie o tym miałam pisać...
Chciałam się Was zapytać, czy jak poznaliście jakiegoś fajnego faceta, to czy odległość była dla Was przeszkodą?
Pozdrawiam
malgorzaata
15 stycznia 2012, 18:21ja już się odmeldowuję, ale z niepokojem zastanawiam się co się dzieje u Ciebie?? :( Mam nadzieję że to również tylko chwilowa niedyspozycja i lada chwila dasz znać o sobie?? :) pozdrawiam cieplutko i czekam na Ciebie tutaj :)
waga79
11 stycznia 2012, 10:13Co do laski, to pewnie rodzice płacą - szkoda słów... Związek na odległość? To zależy jak często będziecie się spotykać i czy jesteś w stanie zaakceptować, że tak rzadko:) Ja jestem typem przylepy i dla mnie spotkania 3 razy w tyg (śr, sob, ndz) to było za mało a odległość niezbyt duża 40km
yor75
10 stycznia 2012, 19:17Gratuluję efektów!!! I jestem pewna, że zrealizujesz to, co zaplanowałaś. Co do ludzi - niestety takie "przypadki" się zdarzają i powinniście ją popędzić. Natomiast z odległością w związku bywa różnie - wszystko zależy od ludzi i nie ma tu gotowej recepty. Ale jak czegoś bardzo się chce, to powinno się udać.
malgorzaata
10 stycznia 2012, 18:31co do koleżanki to podziwiam że zdecydowaliście się ją dopisać do pracy, ja nie byłabym taka dobra :) Co do odległości... hmm wszystko zależy od osób które chcą taki związek stworzyć. Jeśli dwie strony są zaangażowane i jeśli obie strony chcą pielęgnować ten związek to odległość nie stanowi większej granicy pod warunkiem że jest to czasowe rozwiązanie. Taki związek moim zdaniem trzeba jeszcze bardziej pielęgnować i jeszcze bardziej się starać. Opiera się głównie na zaufaniu. Jeśli ktoś ma z tym problem to niestety może się nie udać. Mnie się nie udało, ale z perspektywy czasu jestem zadowolona z tego bo wówczas nie byłabym ze swoim mężem :)
RybkaArchitektka
10 stycznia 2012, 14:54U mnie odległość między B., a mną była 2000 km. W życiu nie przypuszczałam, że zdarzy mi się związek na odległość. Ale wyszło tak, że jak poznaliśmy się z B. (na weselu w Polsce u naszych przyjaciół), to On po kilku dniach od wesela najpierw zapytał mnie przez moją Przyjaciółkę (Pannę Młodą) czy zgadzam się na danie Mu maila. A potem do mnie pisał. A potem dzwonił. A potem odwiedzał. Dzwonił codziennie, a nawet kilka razy dziennie i nie czułam tej odległości. Jak Facetowi zależy, to odległość nie jest przeszkodą. I jak ludzie chcą być razem, to będą.
krystynaaaaa
10 stycznia 2012, 14:54to będę musiała spaść do tej wagi co Ty ... Miłość na odległość... wszystko jest możliwe, mój mąż miał do mnie tylko parę kilometrów czyli dość często się spotykaliśmy to jest plus znajomości ,większa odległość większa tęsknota... życzę powodzenia!
kamilla1991
10 stycznia 2012, 14:20z moim obecnym chlopakiemna poczatku gdy sie poznalismy dzielilo nas 600km, byl zolnierzem po 7 miesiacach zrezygnowal i wrocil tu ;) przeszkoda jest ale napewno nie do niepokonania
reiven
10 stycznia 2012, 14:13u mnie też sylwetka się zmieniła :) niestety nie jest tak dobrze jak sugeruje Vitalia :]