Tytuł wpisu w pamiętniku odchudzania:
wpis XXVI


Ledwo żyje
       Z racji że wyjątkowo letnia pogoda tego jesiennego lata postanowiłem sie wybrać na rowerową wycieczkę. Celem podróży była nazwijmy to przewrotnie - letnia rezydencja która mieści się tam gdzie psy dupami szczekają ;)
Jadąc tam główna trasą jedzie się 24 km
Jadać bocznymi wiejskimi drogami znając droge jedzie sie tam 30 km
     JA musiałem przejechać 40 km zanim tam dotarłem, a właściwie trafiłem ledwo żywy na miejsce. A taki byłem przygotowany... przejrzałem wczesniej trase w internecie, wziąłem ze sobia GPSa. Skończyło sie na tym że co pare minut pytałem miejscowych o drogę (TAK, TAK, faceci też czasem pytają o droge;)) Znajomość trasy na nic sie zdała jak nie było żadnych oznakowań, czy to nazw ulic czy to drogowskazów do danej wsi. GPS też nie pomógł bo nie było tych małych dróżek zaznaczonych na nim. Zadziałało tylko stare poczciwe "Przepraszam, jak dojade do..." :)
      Gdy już dotarłem do mojego "Castel Gandolfo" byłem wstanie tylko zjeść przygotowane wczesniej kanapki, napić się słodkiej herbaty i pójść spać na jakieś 2 godziny. Gdy wstałem musiałem sie psychicznie przygotować do jazdy powrotnej co zajęło mi kolejne 2 godziny. Nauczony wcześniejszymi niepowodzeniami wiedziałem już jak jechać i trasa powrotna zajęła mi "tylko" 31 km
Czyli w sumie przejechałem dziś 71 km co jest całkiem dobrym wynikiem. Boje się tylko czy nie zraziłem sie do roweru bo na samą myśl o nim robi mi sie słabo (a własciwie słabiej bo jeszcze dochodze do siebie)
Dodatkowo rada dla wszystkich, przy takich trasach trzeba robić przerwy i zjeść jakieś węglowodany. Ja byłem po tych 40 km tak wypalony z glikogenu że pewnie spaliłem z 0,5 czystego tłuszczu (ale jakoś to przeżyje;) )  Jak wracałem to w połowie drogi zjadłem ostatnią kanapke jaka mi została, dzięki temu jakimś cudem byłem w stanie wrócić, inaczej pewnie dalej bym się błąkał po tych stepach akermańskich ;)

DOBRA kończe bo jak będzie za długo to nikt tego nie przeczyta




  • patik11

    patik11

    5 sierpnia 2011, 07:15

    dziękuję! a co do zrażenia się do rowera...ja czasem lubię zabłądzić, więcej km, okolica nowa do poznania:D:D hehe a w GPS to pól nie ma, bo rolnicy ciągle nowe ścieżki tworzą:D:

  • Valentina1987

    Valentina1987

    4 sierpnia 2011, 22:44

    Hahahaha :D to ci dopiero wycieczka :D ... Oj mnie też nie raz GPS zawiódł... :D za to klasyczny atlas samochodowy się sprawdził ;p Wszystkie polne ścieżyny były zaznaczone ;p Fajnie, że dobrzy ludzie swoimi wskazówkami nie wyprowadzili Cię w pole (bo tak też bywa ;p) ... i oby jutro pewne części ciała nie były obolałe .. hihi ... Pozdrawiam ;)

  • revelka87

    revelka87

    4 sierpnia 2011, 22:14

    na wycieczkę rowerową z Tobą to ja się nie wybiorę;) w moje okolice tzn? kurcze gdybym wiedziała to bym czekała na Ciebie z kanapką i izotonikiem;) a jak jechałeś tym rowerem to nie widziałeś przypadkiem uciekającej mojej silnej woli??? przyznaję się statystyki się nie sprawdziły, byłam niegrzeczna, także następnym razem weź bacik, bo mi się należy...

  • MarlaSingerr

    MarlaSingerr

    4 sierpnia 2011, 21:55

    Ja już się kiedyś przejechałam na GPSie, wiem żeby nie ufać Pani Kasi. Nad morze jechałam przez wieś "Wątfie" i "Złe mięso". Zlokalizowane w środku lasu, a jakże! A wynik imponujący, 71 km...