Grudzień.
Na wagę nie wchodzę.
Chyba zawitał kryzys. A może to za duże słowo?
Wczoraj wszamałam całą czekoladę - kosteczka po kosteczce. Smaczna była. Oprócz tego 1,5 pedałowania w terenie. Nawet zaświeciło słońce!
Plan na dziś to sprzątanie (wczoraj był rower zamiast tego :), urodziny babci i pedałowanie. W terenie i na stacjonarnym.
Obiad i śniadanie lekkie, może plaster tortu. A może nie.
Od jutra więcej białka na obiady. Jem warzywa i węgle, zdrowe pełnowartościowe, ale czasem czuję, że muszę się czymś mocniej i na dłużej nasycić. Będzie więc łosoś i sałata.
A dziś:
syte śniadanie - jajecznica z kukurydzą, pieczarkami i szczypiorkiem - 350
Na ciąg dalszy pomysłów brak.
cdn...
kompulsiarz
1 grudnia 2013, 15:26widocznie potrzebowałaś tego cukru, to nie kryzys, zjadłaś, trudno, stało się, wypedałowałaś go! :)
Pistacja100
1 grudnia 2013, 10:18Łosoś To pewnie jedna czekoladka, którą kiedyś wsuwałaś każdego dnia. Może pomyśl, że na nią zasłużyłaś?:-)