Tytuł wpisu w pamiętniku odchudzania:
Powrót do punkty wyjścia...


No tak, urlop trzytygodniowy u rodziców, mimo dużej ilości pracy na działce, spowodował powrót do wagi wyjściowej. Nawet nie jestem na siebie zła, tylko zażenowana swoim nieogarnięciem. Jeszcze niewyspanie nie wpłynęło zbyt pozytywnie na mnie. Po powrocie znowu wróciłam do zwiększonej ilosci warzyw w diecie i ogólnie do zróżnicowanej diety. Na szczęście pogoda jest okej, więc spacery z dzidzią są cały czas i ogólnie od trzech nocy wysypiam się nawet całkiem fajnie przy dzidzi. Takie wysypianie daje mi jednak mega dużo regeneracji. Wczoraj nawet udało mi się poodkurzać przy dzidzi. 

Dobra, może coś o jedzeniu... Ostatnio zgłębiam tajniki kuchni azjatyckiej - głównie koreańskiej, więc króluje ryż, mieszanka chińska z Biedronki, sos sojowy, sos słodki chilli itd. Więc ogólnie powrót do zmian żywienowych sprzed urlopu idzie w parze z nauką gotowania po azjatycku. 

Życzę miłego dnia :)


P.s: A ja lecę ogarniać dom póki dzidzia śpi ;)