Sylwetka

Poprzednia Początkowa sylwetka
Obecna Obecna sylwetka
Cel Mój cel

O mnie

Jestem świeżą mamą, która doszła do wniosku, że pora się ogarnąć. Lubię spacery, interesuję się dzikimi roślinami, lubię fotografować i interesuję się przyrodą.

Informacje o pamiętniku:

Odwiedzin: 3493
Komentarzy: 29
Założony: 9 września 2021
Ostatni wpis: 18 listopada 2021

Pamiętnik odchudzania użytkownika:
Neesha

kobieta, 33 lat, Warszawa

160 cm, 74.50 kg więcej o mnie

Wpisy w pamiętniku

18 listopada 2021 , Komentarze (1)

Nie piszę ostatnio nic w pamiętniku, bo nie ma o czym, znowu pozwoliłam, żeby słabość wygrała i po serii upadków ważę 72,3 kg. Wczoraj mimo, że nosiło mnie całe popołudnie, że chce mi się słodkiego to udało się nic takiego nie zjeść.

Staram się codziennie chodzić na spacery - jeśli pada silny deszcz to odpuszczam, ale taka pogoda trafia się bardzo rzadko. Ostatnie cztery noce były ciężkie, bo dzidzia nie dała odespać rano, ale i tak uważam, że jest spoko. Czasem poćwiczę mięśnie brzucha. 

A tak to ciągle przewijanie, karmienie, pranie, pilnowanie chociaż minimalnej ilości porządku w domu.

29 października 2021 , Skomentuj

No tak, urlop trzytygodniowy u rodziców, mimo dużej ilości pracy na działce, spowodował powrót do wagi wyjściowej. Nawet nie jestem na siebie zła, tylko zażenowana swoim nieogarnięciem. Jeszcze niewyspanie nie wpłynęło zbyt pozytywnie na mnie. Po powrocie znowu wróciłam do zwiększonej ilosci warzyw w diecie i ogólnie do zróżnicowanej diety. Na szczęście pogoda jest okej, więc spacery z dzidzią są cały czas i ogólnie od trzech nocy wysypiam się nawet całkiem fajnie przy dzidzi. Takie wysypianie daje mi jednak mega dużo regeneracji. Wczoraj nawet udało mi się poodkurzać przy dzidzi. 

Dobra, może coś o jedzeniu... Ostatnio zgłębiam tajniki kuchni azjatyckiej - głównie koreańskiej, więc króluje ryż, mieszanka chińska z Biedronki, sos sojowy, sos słodki chilli itd. Więc ogólnie powrót do zmian żywienowych sprzed urlopu idzie w parze z nauką gotowania po azjatycku. 

Życzę miłego dnia :)


P.s: A ja lecę ogarniać dom póki dzidzia śpi ;)

29 września 2021 , Skomentuj

Ostatnio ważę się różnie, raz codziennie, a czasami raz na kilka dni. Czasami jak ważę się codziennie to widać jak waga łazienkowa przeskoczy na inny level, a mianowicie, nie wiem czy z moją wagą jest coś nie tak, czy tak wagi mają. Nawet nie chce mi się tego sprawdzać. A mianowicie co jest nie tak (albo tak) z moją wagą łazienkową. Otóż ona nie pokazuje dokładnie co do grama, tylko w zaokrągleniu, np. 72,4 kg, a jak zaczyna mi waga spadać, to pewnego dnia przeskakuje np. na 72,0kg. Ale zanim to zrobi to po prostu jak się ważę to nie może się zdecydować od razu, czy jest 72,4 kg, czy 72,0 kg. Dzisiaj rano tak miałam. Na razie dalej ważę 72,4 kg. I tak jak już chyba, gdzieś to podkreślałam, to nie chcę za szybko schudnąć, żeby nie została mi zwisająca skórka na brzuchu.

Mrożone warzywa z Biedronki i tanie warzywa...

Oj tak, mój dietetyczny ratunek. Bo mogę ich zjeść dużo, ewentualnie wrzucić sobie jakąś malutką ilość mięska i mam niskokaloryczny posiłek. No i tani posiłek bardzo często, bo jak są jakieś promocje to kupuję więcej. Dla jasności - nie jem tylko mrożonek, staram się też jeść inne produkty, a mrożonki są często szybkim wsparciem. Ostatnio robiłam różne dania, gdzie bazą była cebula, najzwyklejsza cebula. Na blat wjechał nawet bigos cebulowy, oprócz tego były placuszki, cebularze (to akurat mało dietetyczne). Otóż z związku z tym, że ceny w naszym kraju raczej optymizmem nie napawają, uczę się gotować z warzyw wcześniej nie docenianych przez takiego mięsożercę jak ja, czyli np. cebula, marchew i to na co jeszcze trafi się promocja i tanio wyjdzie. 

27 września 2021 , Komentarze (2)

Tak, waga mi spada - wczoraj odnotowałam 72,4 kg. Przyznam się, że jestem trochę zaskoczona, bo w piątek była pizza, a to co zostało z niej było w sobotę na śniadanie, a w sobotę na obiad był kebab. Ogólnie zaczynam się robić przykładem, czego nie wolno robić jak człowiek wprowadza zmiany w swoich nawykach żywieniowych i to nawet nie do końca o te fastfoody mi chodzi. Bo ogólnie w ciągu dnia potrafię zjeść tylko dwa główne posiłki, a potem coś pogryźć - marchew i ogórek załatwiają sprawę. A tak to nie powinno wyglądać :/. Ale może to wyjątkowo tak mi wyszło, bo był weekend i szczerze to byłam tak zmęzona, że nawet dałam sobie spokój, ze sprzątaniem mieszkania - tylko prania w sobotę poszły cztery. No i piję mało wody, więc staram się prowadzać z butelką filtrującą nawet po domu, czy w kąpieli - kawy, cappucino, herbaty nie wliczam do puli nawadniającej organizm. Moje ćwiczenia to nadal bez zmian obowiązki domowe. Muszę, ale to na serio MUSZĘ chociaż ćwiczyć brzuch, bo skórka się ciągnie po ciąży, oj ciągnie - chociaż mam wrażenie, że pilnując smarowania brzucha dwa razy dziennie robi się bardziej sprężysta, a to nawet mi wychodzi całkiem regularnie jak na mnie xD. Co nie zmienia faktu, że ćwiczenia też powinny być regularne, żeby skórka się wsysała ładnie. Odeszło mi odciąganie mleka już prawie całkiem - mam tylko takie resztki wieczorami, bo zatykają mi się kanaliki i po prostu muszę jeszcze chwilę powalczyć z odciąganiem. Czy cieszę się, że już prawie skończyłam przygodę z karmieniem mlekiem? Nie, ale tego wątku nie będę tu rozwijać - myślę, że część mam, które bardzo chciały karmić piersią chociaż do półroku mnie zrozumieją. 

Życzę wszystkim miłego dnia i walczymy dalej o zdrowie :)

23 września 2021 , Komentarze (10)


No właśnie, jak ma się maluszka - nawet jak ma się urlop macierzyński (tego kto nazwał to urlopem powinni oskalpować!) jest ciężko, a jeszcze wprowadzić odchudzanie, ćwiczenia - MASAKRA!

Więc nasza gimnastyka polega na karmieniu, przewijaniu, sprzątaniu, lulaniu itd. Podziwiam mamy, które dają sobie radę z tym wszystkim. U mnie może nie jest tak super idealnie, ale najważniejsze, żeby dzidzia była szczęśliwa i ja żebym nie padła z głodu. Nawet przy wsparciu partnera jest ciężko - mój luby chodzi do pracy, więc mamy układ, że jak nie ma szaleństwa to tylko ja wstaję do maluszka. Na szczęście dość często mamy noce, że wstaję tylko raz - mały jest na modyfikowanym. Kobiety, które karmią piersią podobno bardzo ładnie tracą na wadze, a ja jestem mamą KPI "karmiącą piersią inaczej", bo dwa-trzy razy dziennie odciągam mleko laktatorem i podaje małemu - ma to dużo minusów, ale tak wyszło. Wracają do diety - tak wiem, że jak karmię piersią to nie powinnam się odchudzać, ale ja nie karmię dziecka w 100 % piersią, tylko mojego pokarmu jest mało. W każdym razie ja ograniczyłam jedzenie - jem mniej, czasem zerknę na kaloryczność produktów jak czegoś nie wiem - w ciąży za szybko tyłam i ginekolog kazała mi uważać na to ile i co jem, dlatego orientacyjnie pamiętam mniej więcej kaloryczność niektórych produktów. A przy warzywach w ogóle nie sprawdzam kalorii, w ciąży robiłam tak samo, liczyłam ze wszystkiego innego ale z warzyw nie. No i staram się jeść w miarę regularnie, a ze spaniem różnie wychodzi. Ogólnie przez trzy miesiące spadłam z wagi 4 kg, uważam to za bardzo dobry wynik i bardzo bezpieczny, ponieważ mam nadzieję, że moja skóra na brzuszku ściągnie się do odpowiedniego rozmiaru, bo teraz jest jej bardzo dużo i żeby to sprawdzić to nie muszę siadać :(. Czy mam kompleksy z tego powodu? Tak mam, nie przeszkadzają mi moje rozstępy na udach, piersiach, ale ta skórka mnie załamuje i walczę o to, żeby jednak zniknęła. Wiem, że powinnam kierować się tym, że moje ciało wiele przeszło, że mam skarb dzięki temu, ale moja psychika nie pozwala się do końca zadomowić tej myśli - póki jest nadzieja, że coś mi się uda.

Ciągle krążę wokół tematu, ale go lekko omijam, już wracam na tor. Czy mój dzidziuś jest problematyczny? Ktoś powie, że nie, ktoś inny, że bardzo. Jak dla mnie jest super - bo jednak udaje mi się zjeść, zrobić pranie i obiad, a czasem nawet się przespać jak dzidzia śpi. Ale czy mogę prowadzić dietę na najwyższych obrotach, ćwiczenia itd. - no totalnie nie. Nawet nie zależy mi na jakimś szybkim powrocie do sensownej wagi, oczywiście też w związku z brzuchem, ale staram się cieszyć macierzyństwem i jednak jak mam wybrać rozmowę z moim dzieckiem, a ćwiczenia to wybieram rozmowę ;). Czy pomaga mi to, że mniej jem, zdecydowanie tak, jeśli dobrze się czuję i organizm nie daje mi sygnałów, że jest coś nie halo to jem mniej, ale bardzo zróżnicowanie i odkrywam też nowe przepisy, np. ostatnio w domu mąż chodzi i prosi o placki z cebuli - coś a'la placki ziemniaczane, czy placki z cukinii, ale to mogę zrobić tylko jak mąż jest w domu, bo jednak trzeba sporo powalczyć z cebulami, żeby potem było odpowiednio dużo, a dzidzia też wymaga czasu i tu mam konflikt interesów i po prostu robię coś innego na obiad, co nie wymaga zbyt długiego robienia ;). Ogólnie nastawiłam się teraz na warzywa okopowe i szukam przepisów na takie prozaiczne warzywa, ale jednak wychodzi to super, czy taki makaron z cukinii i marchewki - jest super z odpowiednimi dodatkami :). 

W każdym razie "Gdy masz małe dziecko, nie miej wyrzutów sumienia, gdy..."

- nie chce Ci się ćwiczyć, bo masz za sobą kolejną nieprzespaną do granic możliwości noc,

- nie liczysz kalorii - bo ledwo miałaś czas, żeby zagrzać te cholerne parówki w mikrofali, bo i tak je zjadłaś zimne, bo syn po raz czwarty nasikał w pieluchę w ciągu godziny i żądał zmiany,

- jesz coś niezdrowego, bo wczoraj nikt nie miał siły iść po zakupy, a partner wraca dopiero po 17tej, a znalazłaś tylko frytki w zamrażarce, a w lodówce ketchup i dwa jogurty owocowe,

- jedyne o czym marzysz to przypomnieć sobie co to znaczy wysypianie się,

- w domu panuje bałagan i zastanawiasz się kiedy przyjdą karaluchy ;),

- gdy nie wiesz ile wody wypiłaś, a ten wściekle słodzony sok pomarańczowy tak się do Ciebie uśmiecha i pociesza swoją jaskrawością...

I można by tak pisać i pisać...

Każda mama niech wymyśli swoją wersję :) 

21 września 2021 , Skomentuj

Tak zdecydowanie jakoś owoce to nie do końca moja bajka. Jak mam obrane i położne przed sobą to zjem, ale jak nie są obrane i leżą i nawet starają się do mnie uśmiechać to już musi być prawie cud, żebym je zjadła, albo musi mi się naprawdę zachcieć je zjeść - wyjątek truskawki, maliny i borówki amerykańskie, w sezonie w każdej ilości, poza sezonem ble. Wiem, że też są bardzo ważne, ale jak się decyduje na zakup owoców to kupuję zwykle banany, jabłka, pomarańcze i mandarynki i jakoś z nimi sobie poradzę, a najzwyczajniej w świecie ograniczam się do jabłek.

Marchew i ogórek - o matulu! mogłabym jeść na tony, a jeszcze z pomidorkami koktajlowymi to już w ogóle. Ogólnie staram się mieć zróżnicowaną dietę, jeść różne warzywa, a czasami zjeść jakiś owoc, jeść różne mięsa, jem dużo ryb (niestety głównie z puszki, ale czasami nawet codziennie).

A dzisiaj plan na placki warzywne z cebulą oraz warzywami z puszką (kukurydzą, fasolą czerwoną i groszkiem) - no i pieczone w piekarniku. Mam nadzieję, że dzidzia mi pozwoli to zrobić ;)

20 września 2021 , Komentarze (2)

Jeść jadłam na pewno mniej niż przy takich weekendach, spędziłam do u teściów. Przez cały weekend zjadłam tylko jedno ptasie mleczko, chociaż stały przede mną - oczywiście nie licząc normalnych posiłków :D. Wczoraj pojawiły się też ciastka na stole, ale tylko na nie spojrzałam. Jednak załamka ubraniowa zrobiła swoje. Teściowa mnie pochwaliła, że się laska zrobiłam - oj tak, zjechać z 86 kg (które miałam na koniec ciąży), do 73 kg które mam teraz to faktycznie jestem mniej okrąglutka - spadek w ciągu trzech miesięcy od porodu. Ale, żeby ktoś nie pomyślał, że to się tak szybko chudnie po porodzie jak się zaciśnie pasa - proszę poczytać jak kobieta traci na wadze po porodzie, bo np. 3kg to dzidziuś, 1 kg to macica, x kg to woda zatrzymana w organizmie, itd. Tak de facto to moja waga po porodzie przez kilka tygodni to było 77kg, potem zaczęła powoli spadać. Swoje kilogramy dziele na dwie frakcje: ciążowe i przedciążowe, czyli ciążowych mam do zrzucenia jeszcze ok 4-5 kg, a pozostałych ok. 8-9 kg. Chcę zejść do 60 kg, ale tak, żeby móc się mieścić nawet w rozmiar 36, albo większość ubrań 36, bo jak zamienię mój tłuszczyk na mięśnie to jest ogromna szansa, że tak będę wskakiwać w ubranka :)

P.s: A co najważniejsze będę się dzięki znacznie mniejszej wadze będę się super czuć i będzie mi się o niebo lepiej ruszać  :D

18 września 2021 , Komentarze (5)

Miałam dość intensywne ostatnie kilka dni, ale są postępy po zaliczeniu tego podłamania/załamania. A mianowicie w piątek moja waga wskazała 73 kg - uważam, że to super! Ale staram się też nie chudnąć za szybko - walczę o to, żeby moja skórka na brzuchu wróciła do stanu sprzed ciąży. No i jeszcze ją smaruję kremem i łykam Oeparol (to żeby od wewnątrz też odżywić skórę). No i nawet codziennie trochę ćwiczę mój brzuch :D. Jem też ostrożniej, w sensie, że mniej. A i co było ogromnym sukcesem przy wieczornym załamaniu parę dni temu? To, że nie kupiłam jakiegoś jedzenia na pocieszenie - owszem idealnie nie było, bo wypiłam cappuccino i zjadłam kilka mentosów, ale nerwy i wstrząs w sklepie zrobił swoje i mocno ograniczam całkiem ładnie i stopniowo cappuccino, cały czas nie piję słodzonej kawy. A dzisiaj zjadłam tylko jedno ptasie mleczko i ogólnie jem w miarę regularnie, chyba, że nie odczuwam głodu to jem wtedy rzadziej niż co 4 godziny. Kolejny cel to zacząć pić cappuccino bez dodatku mleka. Kawy sobie nie wyobrażam bez mleka :p.

15 września 2021 , Skomentuj

Wczoraj udało mi się w końcu parę minut poćwiczyć brzuch, troszkę pospacerować (ok. 3 km) i jak najwięcej się ruszać w domu, a nie gnić przed laptopem za każdym razem jak dzidzia przysnęła - może nie za każdym razem, ale wcześniej bywało tego sporo :/. Cappucina owszem były trzy, ale ilość wsypanego ważyłam na wadze, a ostanie było malutkie - wieczorne relaksacyjne do książki. Kawy wczoraj były dwie z mlekiem, ale tylko jedna z cukrem - dzisiaj już kawy bez cukru. No i ilość cappucino też zamierzam zmniejszyć, ale zostać przy trzech kubkach/filiżankach. I też starałam się, żeby dzień był jak najbardziej intensywny, mimo, że nie ćwiczę typowe (chociaż mam nadzieję, że to też mi się uda zmienić, chociażby na jogę). Nie liczę kalorii, staram się jeść po prostu troszkę mniej i zwracać uwagę na ilość tłuszczu i cukrów/węglowodanów. Nie zależy mi na szybkiej stracie wagi, poza tym muszę też dbać o skórę na brzuchu, bo liczę, że mi się zmniejszy jej ilość na brzuchu, bo zostało sporo na brzuchu. 

Aaa! No i nawodnienie - piję więcej, ogólnie dużo chodzę do toalety więc mam nadzieję, że organizm przyzwyczai się, że nie trzeba robić zapasów jak ja też będę regularnie pić wodę. 

Z jogą polubiłam się w ciąży, chociaż z paniom prowadzącą zajęcia nie... Bo prawie na każdych zajęciach mi wypominała, że nie mam włączonej kamerki, a tłumaczenia, że mam popsutą nie docierały. Więc sobie odpuściłam i zaczęłam ćwiczyć sama - miałam spory zapas ćwiczeń w pdf z tych zajęć i korzystałam też z ćwiczeń z youtube. 

14 września 2021 , Komentarze (2)

Wczoraj było całkiem nieźle, chociaż dobiłam się, bo poszłam kupić jakiś elegancki strój na imprezę. No i bluzka, która by troszkę maskowała mój brzuszek pociążowy była tylko w rozmiarze S 😭 i ona mi się podobała. 

Eh... I tak jest nieźle, bo wczoraj zjadłam tylko jeden kawałek gorzkiej czekolady, a nie jak zawsze 3-6 kawałków, cappucina wypiłam też w mniejszej ilości, a popołudniu wypiłam mieszankę kawy bezkofeinowej z kofeinową, bo rano też była kawa, ale bezkofeinowa (rano innej nie mogę - kwestie zdrowotne). Wczoraj były w sumie dwie kawy z cukrem - dzisiaj będzie (a właściwie była) jedna z cukrem, a później będzie bez cukru. Teraz jem śniadanie i mam przygotowaną wodę z cytryną. 

Na jutro mam plan, że dzień zacznę od wody, albo wody z cytryną, albo wody z liśćmi mięty - muszę zadbać o nawodnienie, bo z reguły u mnie z tym na bakier. 

Dlaczego założyłam konto na Vitalii, poniekąd zainspirowała mnie Pani Katarzyna Bosacka, bo nie dawno obejrzałam jak ona się odchudzała jakiś czas temu i mówiła, że dobrze jest np. założyć bloga, pisać na forum, żeby raz zająć czymś swoje mysli (żeby nie myśleć o jedzeniu), a dwa żeby poszukać wsparcia innych osób. Mnie już samo pisanie pomaga, chociaż mam sporo upadków zaliczonych xD