No właśnie, jak ma się maluszka - nawet jak ma się urlop macierzyński (tego kto nazwał to urlopem powinni oskalpować!) jest ciężko, a jeszcze wprowadzić odchudzanie, ćwiczenia - MASAKRA!
Więc nasza gimnastyka polega na karmieniu, przewijaniu, sprzątaniu, lulaniu itd. Podziwiam mamy, które dają sobie radę z tym wszystkim. U mnie może nie jest tak super idealnie, ale najważniejsze, żeby dzidzia była szczęśliwa i ja żebym nie padła z głodu. Nawet przy wsparciu partnera jest ciężko - mój luby chodzi do pracy, więc mamy układ, że jak nie ma szaleństwa to tylko ja wstaję do maluszka. Na szczęście dość często mamy noce, że wstaję tylko raz - mały jest na modyfikowanym. Kobiety, które karmią piersią podobno bardzo ładnie tracą na wadze, a ja jestem mamą KPI "karmiącą piersią inaczej", bo dwa-trzy razy dziennie odciągam mleko laktatorem i podaje małemu - ma to dużo minusów, ale tak wyszło. Wracają do diety - tak wiem, że jak karmię piersią to nie powinnam się odchudzać, ale ja nie karmię dziecka w 100 % piersią, tylko mojego pokarmu jest mało. W każdym razie ja ograniczyłam jedzenie - jem mniej, czasem zerknę na kaloryczność produktów jak czegoś nie wiem - w ciąży za szybko tyłam i ginekolog kazała mi uważać na to ile i co jem, dlatego orientacyjnie pamiętam mniej więcej kaloryczność niektórych produktów. A przy warzywach w ogóle nie sprawdzam kalorii, w ciąży robiłam tak samo, liczyłam ze wszystkiego innego ale z warzyw nie. No i staram się jeść w miarę regularnie, a ze spaniem różnie wychodzi. Ogólnie przez trzy miesiące spadłam z wagi 4 kg, uważam to za bardzo dobry wynik i bardzo bezpieczny, ponieważ mam nadzieję, że moja skóra na brzuszku ściągnie się do odpowiedniego rozmiaru, bo teraz jest jej bardzo dużo i żeby to sprawdzić to nie muszę siadać :(. Czy mam kompleksy z tego powodu? Tak mam, nie przeszkadzają mi moje rozstępy na udach, piersiach, ale ta skórka mnie załamuje i walczę o to, żeby jednak zniknęła. Wiem, że powinnam kierować się tym, że moje ciało wiele przeszło, że mam skarb dzięki temu, ale moja psychika nie pozwala się do końca zadomowić tej myśli - póki jest nadzieja, że coś mi się uda.
Ciągle krążę wokół tematu, ale go lekko omijam, już wracam na tor. Czy mój dzidziuś jest problematyczny? Ktoś powie, że nie, ktoś inny, że bardzo. Jak dla mnie jest super - bo jednak udaje mi się zjeść, zrobić pranie i obiad, a czasem nawet się przespać jak dzidzia śpi. Ale czy mogę prowadzić dietę na najwyższych obrotach, ćwiczenia itd. - no totalnie nie. Nawet nie zależy mi na jakimś szybkim powrocie do sensownej wagi, oczywiście też w związku z brzuchem, ale staram się cieszyć macierzyństwem i jednak jak mam wybrać rozmowę z moim dzieckiem, a ćwiczenia to wybieram rozmowę ;). Czy pomaga mi to, że mniej jem, zdecydowanie tak, jeśli dobrze się czuję i organizm nie daje mi sygnałów, że jest coś nie halo to jem mniej, ale bardzo zróżnicowanie i odkrywam też nowe przepisy, np. ostatnio w domu mąż chodzi i prosi o placki z cebuli - coś a'la placki ziemniaczane, czy placki z cukinii, ale to mogę zrobić tylko jak mąż jest w domu, bo jednak trzeba sporo powalczyć z cebulami, żeby potem było odpowiednio dużo, a dzidzia też wymaga czasu i tu mam konflikt interesów i po prostu robię coś innego na obiad, co nie wymaga zbyt długiego robienia ;). Ogólnie nastawiłam się teraz na warzywa okopowe i szukam przepisów na takie prozaiczne warzywa, ale jednak wychodzi to super, czy taki makaron z cukinii i marchewki - jest super z odpowiednimi dodatkami :).
W każdym razie "Gdy masz małe dziecko, nie miej wyrzutów sumienia, gdy..."
- nie chce Ci się ćwiczyć, bo masz za sobą kolejną nieprzespaną do granic możliwości noc,
- nie liczysz kalorii - bo ledwo miałaś czas, żeby zagrzać te cholerne parówki w mikrofali, bo i tak je zjadłaś zimne, bo syn po raz czwarty nasikał w pieluchę w ciągu godziny i żądał zmiany,
- jesz coś niezdrowego, bo wczoraj nikt nie miał siły iść po zakupy, a partner wraca dopiero po 17tej, a znalazłaś tylko frytki w zamrażarce, a w lodówce ketchup i dwa jogurty owocowe,
- jedyne o czym marzysz to przypomnieć sobie co to znaczy wysypianie się,
- w domu panuje bałagan i zastanawiasz się kiedy przyjdą karaluchy ;),
- gdy nie wiesz ile wody wypiłaś, a ten wściekle słodzony sok pomarańczowy tak się do Ciebie uśmiecha i pociesza swoją jaskrawością...
I można by tak pisać i pisać...
Każda mama niech wymyśli swoją wersję :)