Jakoś od kilku dni nie czuję się zbyt dobrze psychicznie, dopadło mnie jakieś zniechęcenie, zmęczenie tą moją walką z kilogramami. Wiem, że już wykonałam kawal dobrej roboty gubiąc ponad 30 kg, zmieniając ćwiczeniami swoje ciało, zmianiając ćwiczeniami i zmianą nawyków żywieniowych swój stan zdrowia. Wiem, że jest to mój sukces i mam się z czego cieszyć. I cieszę się, żeby nie było, że nie. To napawa mnie dumą. Ale jeszcze trochę przede mną a właśnie nadszedł ten kryzysowy moment. Mam wyznaczone, że dążę do 65 kg bo niby tyle powinno być dobrze do mojego wzrostu ale tak naprawdę najpierw chcę dojść do 70-75 kg. Tyle już ważyłam, pamiętam siebie jak miałam 71-73 kg i wyglądałam ok, przy mojej budowie nie wyglądałam na grubasa, wiadomo, że chudzinką też nie byłam ale no byłam taka normalna. Nie zaniecham tego 65 ale to 70-75 to już by był ten przedostatni krok przed ostatecznym zwycięstwem, to już by był ten moment kiedy podejrzewam czulabym się ze sobą na tyle dobrze by zrobić albo zacząć robić rzeczy, których teraz jeszcze nie chcę robić bo blokuje mnie moja waga. Tak bardzo chciałabym by te kilosy poleciały szybko, tak myk i nie ma ich. Rozum wie swoje, wie jak wygląda walka ale wiecie serce by chcialo inaczej. Dwa dni temu w przypływie załamania mialam ochotę usiąść i się po prostu nażreć. Tak jak kiedyś, jeść i poprawić sobie tym samopoczucie. Że na chwilę to nie było istotne. Ale jakoś się udało i nie zrobiłam tego, od dawna nie mam takich napadów, mam nadzieję, że pokonałam te demony przeszłości czyli zajadanie stresu, nerwów, złych chwil.
Na szczęście mimo tego złego samopoczucia nie przestaję działać, trzymam się jedzeniowo dobrze, ćwiczę bo wiem, że nie mogę przestać, nie mogę się teraz poddać.
Mam nadzieję, że kryzys szybko mi minie, każdemu zdrzają się gorsze chwile ale pokonać się nie dam.
A jeśli chodzi o wyzwanie bez słodyczy to ok, mi idzie dobrze, mam już wprawę, natomiast moja przyjciólka zaliczyła już wtopę, jedną bo jedną ale konkretną.Jednak póki co nie daje jej mocnego kopa "za karę" bo sama wiem jak to jest na początku, nie jest to takie proste.
Buziaki :)
limalowa7
30 października 2014, 13:28Wielkie pokłony dla ciebie zrobiłaś już bardzo wiele a człowiek to nie maszyna ma swoje gorsze chwile...
NieidealnaG
31 października 2014, 08:22Dzięki :) Dokładnie, jesteśmy tylko ludźmi i gorsze chwile się zdarzają :)
MllaGrubaskaa
30 października 2014, 11:52Kochana osiągnęłaś już bardzo dużo i pewna jestem ze osiągniesz jeszcze więcej! Jesteś silna i dasz radę ;)) Ściskam mocno ;))
NieidealnaG
31 października 2014, 08:22Dzięki :) Taki mam zamiar, ogarnę się samopoczuciowo i dalej maszeruję do przodu :)