W poniedziałek wróciłam do pełnej aktywności i mojego planu działania. Nie powiem, że ten "nowy" początek był kolorowy bo mimo, że przez minione dni nie ruszalam orbiego ale pilates był więc nie bylam zastana. A tymczasem pierwsze minuty byly ciężkie i budziły zniechęcenie ale po ich przetrwaniu zaskoczyło i poszło z górki i fajnie jak zawsze. Od razu lepiej i ile powera człowiek ma ;)
Nie mam nadal wagi, coś czuje, że jej kupno to będzie wydarzenie roku ;)
W sobotę z rana poleciałam się zważyć do sąsiadki i było 79, nie skakałam z radości, niby coś drgnęło ale w poniedziałek z rana też ją odwiedziłam i znowu było 80,3 a weekend był grzeczniutki więc jest tak jak od jakiegoś czasu, kręcę się w kólko oscylując wokól tych 80 kg. Raz ciut mniej,raz więcej ale wszystko się wokól tego przeklętego 80 kręci ;) Do momentu osiągnięcia 80 kg leciało mi pięknie a teraz masakra jakaś. Były ostatnio po drodze przerwy ale nie sądzę, że aż tak na to wpłynęły. Nie dziwię się też temu bo wiem, że tak jest i tak się często zdarza, że końcówka jest najcięższa. Ja mam jeszcze przed sobą 10-15 kg. Mówię na to końcówka bo nie patrzę na to jak na wiele, nie oceniam tego tak, wiele to było jak startowałam a teraz po - 35 kg to co to jest 10 ;) Wiem, że w końcu to ruszy, musi dlatego głowa do góry, cycki do przodu i działam dalej :)
Buziaki :)
Maya27kc
29 stycznia 2015, 11:19Będzie dobrze, siódemeczka wróci na pewno! xD Ja swoją powitałam dzisiaj!! :D
Tarjaa
27 stycznia 2015, 15:15niesamowita jestes , -35kg , no 10 kg to w porownaniu malutko :))) gratuluje i podziwiam
NieidealnaG
27 stycznia 2015, 17:28Samej aż mi ciężko uwierzyć, że jeszcze ponad rok temu byłam toczącą się wielką kulą ;)
MllaGrubaskaa
27 stycznia 2015, 15:14Oj, zgadza się ostatnie kilogramy zawsze schodzą najoporniej, ale przeczekasz i na pewno waga ruszy dalej w dół ;))
NieidealnaG
27 stycznia 2015, 17:27No niestety z tymi ostatnimi to niezłe utrapienie ale w końcu zejdą :)