Tytuł wpisu w pamiętniku odchudzania:
Chania.


Chania, jest drugim, co do liczebności, miastem Krety. Od 1896 do 1971 r., była stolicą wyspy. Zaczęło się od wnuka mitycznego króla Minosa - Kydona, który założył tu osadę minojską i nazwał ją Kydonia. W 67 r p.n.e., Kydonię przejęli Rzymianie. Doprowadzili do rozkwitu miasta. Na wzgórzu Kastelli, zbudowali wspaniały teatr. Dalsze koleje losu, miasto miało bardzo podobne, do Rethymnonu. Przechodziło z rąk do rąk: Bizantyjczyków, Saracenów, Wenecjan, Genueńczyków i Turków. Ponownie, czas dobrobytu, miasto przeżywało za panowania Wenecjan. Ci przemianowali Kydonię na La Canea. Do czasów współczesnych, przetrwała jednak nazwa turecka - Khania, uproszczona do Chani. O historii Krety i Chanii, opowiadała nam przewodniczka Linda, podczas przejazdu z Rethymnonu. Wysiedliśmy z autokaru, w pobliżu Hali Targowej. Na miejscu dawnego tureckiego targu, wybudowano, w 1911 roku, obecną halę. Stanowi ona wierną kopię, Hali w Marsylii. Miejsce tętni życiem. Jest tu mnóstwo sprzedających i kupujących. 

Okoliczni mieszkańcy, wpadają tu chyba też na pogawędki ze znajomymi, przy filiżance kawy. Można sobie posiedzieć, poobserwować ruch i chłonąć smakowite zapachy (zdjęcie znalezione w internecie).

obraz.png

Cofnęłam się na uliczkę prowadzącą do hali i nawet się zastanawiałam, czy nie przysiąść na coś dobrego. Ale zwiedzanie wygrało i jedzenie odłożyłam na później.

Nieopodal Hali Targowej, znajduje się jeden z ocalałych minaretów osmańskich Chanii, minaret Ahmet Aga.

Przewodniczka, wyprowadziła nas na główny deptak i doradziła, co i gdzie warto zobaczyć. Umówiliśmy czas i miejsce spotkania. Swoją drogą, przewodnicy na Maderze bardziej się starali.

Ruszyłam przed siebie, wąskimi uliczkami miasta.

Wkrótce, dotarłam pod katedrę prawosławną, pod wezwaniem Wniebowzięcia Marii Panny (Turcy w czasach swego panowania, urządzili tam fabrykę mydła).

Weszłam do środka i oto co zobaczyłam. W głębi, złoci się piękny ikonostas i Carskie Wrota (zwane też Bramą Królewską, Świętą Bramą lub Świętymi Wrotami). W cerkwiach, to główne drzwi w ikonostasie, znajdujące się w jego centralnej części, otwierane tylko podczas nabożeństwa.

Na Placu Katedralnym, stoi pomnik kreteńskiego bohatera narodowego -  Anagostisa Mantakasa - wodza i ważnego polityka, z początku XX wieku.

Przez tę bramę, wypatrzyłam niewielki kościół. Okazało się, że jest to kościół katedralny Najświętszej Marii Panny.

Na małym patio, wśród zieleni, stoi figura św. Franciszka.

Wnętrze kościoła jest prawie bez zdobień.

Wcześniej, rolę kościoła katedralnego pełnił dawny, średniowieczny kościół starego klasztoru weneckiego, Agios Fragiskos (Św. Franciszka), który w swej burzliwej historii zamieniony był, między innymi, na meczet. Dzisiaj jest tam Muzeum Archeologiczne (zdjęcie znalezione w internecie).

Wychodząc na Plac Katedralny, natknęłam się na taki oto budynek. Okazało się, że to stare łaźnie tureckie.

Blisko placu, znalazłam jeszcze kościół św. Katarzyny (Agia Ekaterini), z XVI wieku.

Ze wspaniałej niegdyś Loggi Weneckiej, pozostały tylko mury zewnętrzne. Pomiędzy oknami, na środkowym piętrze, widnieje łacińska sentencja "Nulli parvusest census qui magnus est animus" (Nie będzie nisko ceniony ten, kto jest bogaty duchem).

Bardzo spodobała mi się ta mała kamieniczka.

Poszłam w kierunku portu, zbudowanego przez Wenecjan, w XIV wieku. Uliczka była ukwiecona i kolorowa.

Dotarłam do ruin Fortu Firkas. 

To właśnie w tym miejscu, 1-go grudnia 1913 roku, premier Elefterios Venizelos, zawiesił flagę Grecji - by uczcić połączenie Krety z Grecją. Od tego czasu, 1-szy grudnia, jest miejscowym dniem świątecznym.

Spod fortu, dobrze widać - przypominającą minaret - latarnię morską. Ujście portu, pomiędzy fortem i latarnią, jest wąskie. W czasach weneckich, rozciągano pomiędzy brzegami gruby łańcuch, który zamykał drogę do portu.

Poszłam nabrzeżem, w kierunku Meczetu Janczarów, zwanego też Meczetem Nadmorskim.

Jest to pierwszy meczet, wybudowany w Chanii, przez Turków. Obecnie, znajduje się tam Centrum Wystawiennicze.

Idąc dalej, zaglądałam w  boczne uliczki.

Spodobał mi się ten drewniany wykusz.

Rzuciłam okiem za siebie. I nie mogłam nie sfotografować, pięknego wschodniego krańca portu. Ten duży czerwony budynek w oddali, to Muzeum Morskie.

Na ruinach Starego Miasta powstały nowe domy.

W XV wieku, Wenecjanie zbudowali, w okolicach portu, 23 arsenały (hale były z kamienia, a dachy z ołowiu). W arsenałach tych, budowano i przechowywano przez zimę, galery (statki napędzane żaglami i wiosłami). Do czasów dzisiejszych, przetrwało 9 arsenałów.

A to ruiny starego weneckiego portu.

Trafiłam na jeszcze jeden wspaniały wenecki pałacyk.

Nie wszystkie domy, pięknie odnowiono. A sklepiki, nie wszędzie przyciągają wzrok. Te na dole, wyglądają jak stragany. W powojennej Warszawie, nazywano to parterową zabudową.

Zgłodniałam i przysiadłam w knajpce, żeby coś zjeść. Zdecydowałam się na miejscowe piwo i Kreteńską Sałatkę (różni się nieco od Sałatki Greckiej). Smacznie było.

Wróciłam pod Halę Targową, na której schodach, mieliśmy zbiórkę.

Pojechaliśmy jeszcze nad Jezioro Kournas. Jest to największy słodkowodny akwen na Krecie. Jak na polskie standardy nie jest duże, bo ma 580 tys m2 i maksymalnie 45 metrów głębokości. Według legendy, miejsce to zamieszkiwali kiedyś bardzo grzeszni ludzie. Rozeźlony bóg, kazał całą okolicę zatopić. Przeżyła tylko córka kapłana. Ponoć do dziś widywana jest, jak siedzi na skale i rozczesuje swoje piękne włosy ;)

Nie skorzystałam z możliwości kąpieli i pospacerowałam wzdłuż brzegu jeziora.

Wróciłam do hotelu, prosto na kolację. Moje ulubione ryby i warzywa. Po kolacji, długo jeszcze imprezowaliśmy, bo następnego dnia, nikt nigdzie się już nie wybierał.

Ostatni dzień, to był dla mnie drugi dzień, w pełni wykorzystanego all inclusive. Co prawda, po 10-tej, musieliśmy opuścić pokoje, ale mieliśmy wyznaczone bezpieczne miejsce, na składowanie bagaży. Mogliśmy też, bez ograniczeń, korzystać z jedzenia, picia i leżaków. Uznałam, że należy mi się dzień prawdziwego lenistwa i z przyjemnością się temu lenistwu oddawałam.

Ponieważ samolot mieliśmy dopiero późno w nocy, wzięłyśmy udział w wieczornych konkursach i tańcach. 

Potem, przy lampce wina, czekaliśmy na busik - który po północy, zawiózł nas na lotnisko. Dalej, wszystko poszło zgodnie z planem. Wylądowaliśmy bez żadnych przygód, przed 6-tą rano, na Okęciu. Po uściskach i pożegnaniach, każdy ruszył w swoją drogę. 

Bardzo mile wspominam ten nasz wyjazd.

  • mada2307

    mada2307

    13 kwietnia 2020, 00:07

    Moj pomysl, by nastepnym razem znaleźć hotel blisko Chani bylby jak najbardziej na miejscu. Chcialabym powloczyc sie po tych ciasnych uliczkach. Kocham takie klimaty... czy będzie nam dane pojechac gdziekolwiek?

  • Tadeuszsz

    Tadeuszsz

    12 kwietnia 2020, 13:33

    No i dotarliśmy do Chani. Hihi, zabawna nawa dla miasta. To też imię pierwszej damy mojego serca, z podstawówki (tylko chyba inaczej się pisało ;)). Ale wycieczka, superowska. Dzięki, o Nieznajoma :) To co, teraz czas wolny? Do następnego...

    • Nieznajoma52

      Nieznajoma52

      12 kwietnia 2020, 17:22

      Chwila przerwy. A potem Portugalia:)

  • kika_kudzika

    kika_kudzika

    12 kwietnia 2020, 08:31

    Za relacje dziekuje. Przyjemnosc Cie czytac

    • Nieznajoma52

      Nieznajoma52

      12 kwietnia 2020, 10:32

      Cieszę i dziękuję ☺️

  • mada2307

    mada2307

    11 kwietnia 2020, 16:25

    Zajrzę sobie na spokojnie jutro, ok? I na Santorini, to na deser!

  • Kasztanowa777

    Kasztanowa777

    11 kwietnia 2020, 13:02

    Relacje z Krety sledze na biezaco. A do Madery jeszcze wroce. Ale tam fajnie!

    • Nieznajoma52

      Nieznajoma52

      11 kwietnia 2020, 13:59

      Dzisiaj ostatni odcinek z Krety:)