i wczorajszej wieczornej maleńkiej wpadki (2 kieliszki wiśniówki z przyjaciółkami) idzie mi super.
dziś było dietkowo:
- śniadanie: kromka razowca z serkiem wiejskim i szczypiorkiem
- II śniadanie: gruszka
- obiad: warzywka z ryżem
- podwieczorek: 2 wasy z dżemem
- kolacja: śledzik w śmietanie, kromka razowca
ćwiczonka:
- 130 brzuszków
- 4 dzień A6W
- 20 km na rowerku
- ćw. na ręce
poza tym dziś humorek mi dopisuje.jeszcze tylko 2 dni do przyjazdu męża.
caalibra
18 marca 2009, 14:18Wiem jakie to uczucie jak mąż wraca bo mój dość często wyjeżdża i raczej zauważy spadek bo dwa kg to jak dla mnie pozbycie się pękatego brzucha.
milenamiss
18 marca 2009, 00:26chyba mąż wrócił - bo gdzieś przepadałaś :) pozdrawiam :)
baja1953
17 marca 2009, 09:05Naprawdę tyle ćwiczysz? I tak mało jesz? Podziwam:))Masz zastój, ale waga lada dzień ruszy z kopyta... W końcu bilans energetyczny to jest mądre hasło i nawet waga musi go słuchać... choć czasem z oporami, jak widać u każdej z nas:)Też tak miałam, a potem: chudłam po pół kg na dzień... i znów postój...:)Najwazniejsze, aby w tym momencie zastoju nie przerwac diety... bo wtedy jo-jo murowane... Przetrzymaj to:) A z mężem , wiadomo, spalanie kg skuteczne i przyjemne:) Powodzenia :)
basia1234.zabrze
15 marca 2009, 17:13Fajnie że mąż wraca cieszę tak samo razem z Tobą ,Z mężem tak samo spalisz kalorie hihi powodzenia