a właściwie to syn nabroił.nie sam, z kolegami. właściwie kolegami to ich nazwać nie można.wszystkiego (oprócz swojej obecności na miejscu zdarzenia )się wypierają.wyszło na to ,że to mój syn tylko rzucał kamieniami i to on zbił szybę.ja go nie bronię.być może to jego kamień trafił w szybę.on zapiera się,że nie.sama nie wiem ,co o tym mysleć.jeszcze nigdy mnie nie okłamał (choć zawsze może być ten pierwszy raz?) i w dodatku zawsze umiał przyznać się do winy.mam mętlik w głowie.wiem,że ci koledzy potrafią mijać się z prawdą jesli to dla nich wygodne.już raz tak było,że jeden z nich aby kryć drugiego kłamał.
i po jakimś czasie to wyszło.
w nerwach to miałam chęć sprać mojego syna na kwaśne jabłko.ale się powstrzymałam, bo co to by dało? wysłałam go do jego pokoju, żeby zszedł mi z oczu.przez całe to zdarzenie nie mogłam spać.teraz też nie.jeść też nie mogę .żołądek zawiązał mi się na supeł.
przepraszam za te wynurzenia , wcale nie związane z dietą.nie miałam komu się wygadać.mąż wraca dopiero dzisiaj i z tym wszystkim jestem sama.
bezkonserwantow
7 czerwca 2009, 15:54<img src='http://img150.imageshack.us/img150/9291/6a00e5536b2ba9883301156.jpg' border='0' alt='Image Hosted by ImageShack.us'/>