jestem zła na siebie.zawaliłam z odchudzaniem.jakbym się na początku nie obijała, to byłabym dużo szczuplejsza i teraz nie miałabym problemu ze znalezieniem sukienki na wesele.obeszłam dziś wszystkie sklepy z sukienkami.to co mi się podobało było niestety w mikro rozmiarach (s,m) a to co na mnie by pasowało, to nawet moja mama by nie założyła. może ewentualnie babcia.
dobry humor ulotnił się .podsumowując - dzień do bani.po prostu chce mi się ryczeć.już nawet ten kilogramik stracony w ostatnim czasie mnie nie pociesza.
margaretek
9 czerwca 2009, 16:11Sukienki lepiej szyć, a nie kupować w sklepie dla wieszaków, gdzie największy rozmiar to 38/40. Trzymam kciuki!