Tytuł wpisu w pamiętniku odchudzania:
Powalczę sobie


Tego inaczej nie da się wytłumaczyć. Chociaż nie. Teraz znacznie popularniejsze jest wyrażenie brak motywacji. Właśnie się na siebie wkurzyłam. Od przeszło dwóch godzin jestem na nogach i zdążyłam jedynie zjeść śniadanie. Obfite śniadanie dodam uczciwie. Teraz usiadłam przy komputerze i zaczęłam układać mahjonga, bo to oczywiście rozwija pamięć i umiejętność kojarzenia, kiedy do mnie to dotarło.

JESTEM LENIWA

Co mogę zrobić?

Zaakceptować i udawać, że mi to nie przeszkadza.

A przeszkadza jak cholera. Bo gdzieś we mnie tkwi perfekcyjna pani

Zmienić się ? i w tym wypadku mam dwa wyjścia.

Robić to stopniowo lub od razu wypalić z korzeniami.

Spróbuje drugiego. Chociaż zdaję sobie sprawę, że porażka w tym wypadku jest łatwiejsza w osiągnięciu. Chcę jednak poczuć zmianę. Zatem jakąś organizację pracy trzeba przyjąć.

 

Rzeczy, które zrobione być muszą:

- Umówione spotkanie

- Kupić jajka

- Posprzątać biurko

- Napisać trzy artykuły

- Podlać kwiaty

- Ćwiczenia

- Przebrać pościel

- Odkurzyć

 

Rzeczy, które zrobione być mogą

- Wysłać do grafika meila

- Sprzątnąć szafę

- Sprzątnąć półki

- Napisać trzy artykuły

- Uzupełnić biegi

 

Rzeczy, które zrobione być nie muszą

- zagrać w mahjonga

- obejrzeć telewizję

 

Plan mam. Na razie plan....

 

 

Muszę i robię

Rzecz pierwsza

Przebrałam pościel, odkurzyłam łóżko, wymyłam pojemnik na pościel. Do wody z płynem dodałam kilka kropli olejku jałowcowego (tylko taki miałam w domu). W pokoju już roznosi się ładny zapach. Coś z listy odpadło. Euforii nie ma, bo łóżko zawsze należało do najlepiej wysprzątanych rzeczy w moim domu. Tak jakoś zawsze jest na początku listy. Krokomierz (jakimś cudem się znalazł) pokazał, że 27 kroków już dziś za mną.

No dobrze biorę się za pisanie. Jeden artykuł może mi spadnie.

Rzecz druga

Jeden z trzech artykułów udało mi się napisać. Długi nie jest, ale co tam. I tak musiałabym go napisać, więc sobie zaliczam. Napisałam, przeczytałam i wysłałam do korektorki. Kobieta będzie zdziwiona totalnie. Nigdy tak szybko tekstu do nowego numeru jeszcze nie dostała.

Rzecz trzecia

Jajka. Wyprawa po jajka zakończyła się przeszło godzinnym spacerem po lesie. Ciepło dziś wyjątkowo się zrobiło. Nie pamiętam już, abym miała taką spokojną godzinkę. Po prostu łaziłam, oglądałam ślady pozostowione przez bobry. Żaby też się już obudziły. I pomyślałam o pracy może ze dwa razy, kiedy rzuciła mnie sterta śmieci wyrzuconych do rowy i kiedy wpadło w oko obiektywu ładne zdjęcie. Przedwiośnie też nie jest złe. No i limit 10 tys. kroków udało mi się wykonać.

 

 

Rzecz czwarta

Spotkanie. Trochę je przesunęłam, ale dotarłam, porozmawiałam i mam zdjęcia. Teraz jeszcze tylko dopisać artykuł i będzie całkiem nieźle.

Rzecz piąta<?xml:namespace prefix = o ns = "urn:schemas-microsoft-com:office:office" />

Napisałam kolejny artykuł. No dobrze to tylko zaproszenia na imprezy, ale zawsze coś do przodu. I zaliczam sobie to jako drugi z, trzech co miałam stworzyć dzisiaj. No dobrze dorzuciłam jeszcze do tego kawałka sprawdzenie i poprawienie cudzego artykułu. Teraz uważam, że jest w porządku.

Rzecz szósta

Podlałam kwiaty. To chyba najprostsze z listy. Tyle, że ja wiecznie o tym zapominam.

Rzecz siódma

Odkurzyłam wykładzinę. Dumna nie jestem. Zwykle odkurzanie zamyka cykl sprzątania. W tym wypadku nie jestem nawet w połowie drogi, ale zobaczyłam przynajmniej jak wygląda niebieski kolor po zdjęciu z niego masy papierów i innych niezbędnych rzeczy, które zalegały i zalegać będą jeszcze przez kilka dni, dopóki w końcu ich nie uporządkuję. Za zrobię to. Po prostu zrobię

Rzecz ósma

Napisałam jeszcze jeden tekst. Nie chciało mi się jak nie powiem co, ale napisałam. Wiecie, że co godzinę umiera w Polsce 1 człowiek z powodu raka jelita grubego. Zatem, po jaką cholerę mam to być ja? Może czas iść do lekarza.

Rzecz dziewiąta

4 dzień a6w. Starszawa się robię. Nie pamiętałam, że to tak piekielnie nudne ćwiczenia. A do tego kondycja już nie ta...

Rzecz dziesiąta

Posprzątałam biurko. Ciut mi to zajęło, ale kurze dokumentnie przemieściłam. Kiedyś, w czasach wielkich natchnień posegregowałam papiery układając je w skoroszytach. Te co nie wpinałam zalegają jeszcze na podłodze, więc główne praca i tak polegały na wyjęciu wszystkiego z szuflad (całych ośmiu) wytarciu ich i wrzuceniu całego tałatajstwa z powrotem.

 

Podsumowanie

Z rzeczy, które musiałam zrobiłam wszystko. Dieta leży, ale rano wpisze ja na listę rzeczy, które zrobić muszę. Sadystka ze mnie

  • niunia555

    niunia555

    17 marca 2012, 11:31

    niestety, ale są bywają takie dni, że nic się nie chce... mi ile razy też się nic nie chce, ale jak już się zabiorę to idę jak burza... mi zawsze pomaga muzyka... Udanego weekendu!!!