Nawiązując do tematu. Wreszcie poczułąm satysfakcję z diety. Zawsze wiedziałam co znaczy dieta. Że to nie katorga i jedzenie 1000 kcal dziennie.
Ale gdzieś w głowie miałam zawsze myśl "Im mniej zjesz tym lepiej". I fakt-chudłam. Tylko potem tyłam.Klasyczne jojo,którego nie umiałam na głos przed samą sobą powiedzieć. Bo człowiek uważa się za TEGO MĄDRZEJSZEGO... lekcja pokory! Stwierdziłam,że skoro mam napady kompulsywnego jedzenia,a często zdarza się to w nerwach(kłótnia z członkiem rodziny,niezaliczone kolokwium, niewyładowana złość) idę do lodówki i jem i jem i jem .... nie czując głodu,ba nie czując satysfkacji. Potem jest klasyczny kac moralny. Obwinianie się i codalej?... znów idziemy do lodówki i dalej jemy,jemy,jemy. Koło się nakręca samo.
Stwierdziłam,że to jest FUCK LOGIC! Jem zdrowo ,nie znaczy mało! Od tygodnia staram się jeść ok 1600 kcal. Ale co ciekawe. Nie raz zjem 1700, 1800 kcal. I nie panikuję. Bo wiem,że dalej jest to poniżej dziennego zapotrzebowania,więc będę chudnąć. Może nie 1 kg na tydzień ale 0,5 kg. Czy to ważne ile skoro zawsze to kroczek bliżej celu. Jeśli chodzi o psychikę, trzeba ćwiczyć UWAŻNOŚĆ.
W tym tygodniu kilka razy ze złości otworzyłam lodówke i ..... chwyciłam co popadnie do ręki (a w 99,9% są to rzeczy zakazane dla mnie na diecie-tłuste kiełbasy,ciasta itp). Wzięłam to na stół i zatrzymałam się. Zaczęłam analizować. "Ola, to jest takie tłuste, kaloryczne, może wcale nie będzie ci smakować. Cholera,kobieto, Ty nawet niejesteś głodna,dopiero co zjadłaś obiad! PRzemyśl to jeszcze. Wyobraź sobie siebie za godzinę. Złą, sfrustrowaną,że znów musisz odbić się od dna obżarstwa, Jesteś tak blisko celu,Już tyle schudłaś,Chcesz znów zaczynać od nowa?"
Schowałam wszystko z powrotem do lodówki. Jest to moje największe osiągnięcie minionego tygodnia. Kończy się tydzień,a ja czuję się super. Czuję,że nie chodziłam głodna. Nie przejmowałam się 1 kcal więcej, ba nawet 200 kcal więcej.
Tego życzę i WAM!
karolaa1987
24 kwietnia 2016, 20:07Odstawiłaś jedzenie. Wygrałaś sama ze sobą! GRATULACJE! To jest Twój mega wielki wyczyn! Trzymaj tak dalej!
Glinaa
24 kwietnia 2016, 14:01Gratuluje, to rzeczywiście spory sukces! Dla mnie takie odmówienie sobie ciasta, gdy stoi przede mną jest niesłychanie ciężkie, ale rzeczywiście, później satysfakcja jeszcze większa :) Mam pytanie, jak robisz tego kurczaka? Piekarnik? Na odrobinie tłuszczu na paleni?
Olsica
24 kwietnia 2016, 14:20Staram się wgl nie smazyćna tłuszczu. Szkoda mi kalorii :D niestety łyżka oliwy ma swoje kaloryczne "conieco". W piekarniku niestety ekonomicznie nie opłaca się dwa kawałki kurczaka robić,więc... na patelni kładę papier do pieczenia. Taki golutki papier,Nic nie smaruję go. Kurczaka lekko ubijam żeby nie był za gruby. PRzyprawiam mnóstwem ziół i przypraw i kłade na nagrzany papier,który jest na patelni ;) Mięso szybiutko się ścina. Papier się nie przypala a my mamy niskokaloryczne mięsko!
Glinaa
24 kwietnia 2016, 14:33Dobry pomysł, nie korzystałem z niego, ale chyba zastosuje :) Wcześniej robiłem kurczaka albo na wodzie, aby się ugotował i potem w przyprawach na suchej paleni starałem się go troche zrumienić, niestety wadą jest, że jest suchy i niedobry. Czasem pozwalałem sobie na łyzeczkę oliwy do marynaty i już nic nie dodawałem. Teraz będę używać papieru :)
Glinaa
24 kwietnia 2016, 14:33Dobry pomysł, nie korzystałem z niego, ale chyba zastosuje :) Wcześniej robiłem kurczaka albo na wodzie, aby się ugotował i potem w przyprawach na suchej paleni starałem się go troche zrumienić, niestety wadą jest, że jest suchy i niedobry. Czasem pozwalałem sobie na łyzeczkę oliwy do marynaty i już nic nie dodawałem. Teraz będę używać papieru :)
pani_slowik
24 kwietnia 2016, 13:22bardzo fajny, konkretny wpis - to co zrobiłaś jest godne pochwały, bo każdy wie o tym, że nie powinien tego jeść, przemyśleć czy chce wrócić do nałogu jedzenia, do punktu wyjścia, ale bardzo rzadko to wychodzi w praktyce.. nie umiemy nad sobą zapanować, nie chcemy myśleć o tym co akutalnie robimy, tylko już zjeść, a potem lament.. ale Ty? brawo, brawo, brawo! kolejny dowód na to, że się da opanować wewnętrznego grubasa! pięknie jesz - podaj przepis na to ostatnie :D
Olsica
24 kwietnia 2016, 14:17Klasyczny krem z cukinii :D Jestem zupomaniaczką. A w kremach przemycam warzywa,których bym osobno nie zjadłą sama. Cukinie dusze z dużo ilością cebuli żeby podkręcić smak mdłej cukinii. Dodaje seler,pietruszke,czosnek. Jak wszystko zmięknie wrzucam do blendera i "papka" gotowa :D
nitram03
24 kwietnia 2016, 10:34Super że się nie poddałaś i dojrzałaś do mądrego odchudzania życzę samych sukcesów.
pozytwnajola
24 kwietnia 2016, 08:33Nawet gdyby zajęło Ci to rok czasu .... warto. Im zdrowiej i prawidłowo tym lepiej dla Ciebie i długotrwały efekt. Powodzenia
emcia.emilia
24 kwietnia 2016, 07:56ale pysznie. takia właśnie przemiana dokonała się we mnie jesiania tamtego roku i wszystkim takiej zyczę.