Ciekawe czy ktoś tutaj pamięta o Onigiri.
No, dawno mnie nie było. Nie pamiętam już dlaczego, jak to się stało.
Ostatni pomysł z "prawdziwą dietą" był mega chybiony. Już chyba wiem, że kompulsywnego odżywiania nie wyleczę taką dietą, na jakiej większość chudnie. Po prostu nie jestem w stanie jej utrzymać, za duża presja, łotewer. Sama nie wiem.
Przytyłam. Najwięcej w ciągu dnia było 124 z hakiem, najwięcej rano było koło 123.
I schudłam. Wciąż nie do tego najniższego wyniku. Na dzień dzisiejszy było równiutkie 119.
Czytam sobie ten mój pamiętnik i zauważyłam, że ostatnie miesiące były takie dłuuuugie, takie obfite w wydarzenia, takie pełne sensu.. Totalnie zapomniałam o tym, że to jeszcze w kwietniu miałam jakieś lęki. Wow. Jestem na fali. Odczuwam taką kolosalną różnicę między początkiem roku a dniem dzisiejszym, że nie mogę się nadziwić. I poczułam tę różnicę dopiero czytając pamiętnik, bo zapomniałam jak było nieprzyjemnie.
Na dzień dzisiejszy jestem zmotywowana do zadbania o siebie. O swoje zdrowie.
Bo widzicie.. byłam oddać krew. Krew się nadawała ogólnie rzecz biorąc, ale wyszło mi strasznie duże ciśnienie. Nie wiem czy to chwilowe, pani doktor też powiedziała, żebym to skontrolowała, bo jakbym miała takie to nadciśnienie w tak młodym wieku - masakra. Ale stawiam, że je mam, bo jak poczytałam o objawach to mi się by nawet zgadzało.
W ogóle, polecam oddawanie krwi. Krew jest teraz bardzo potrzebna. Ja byłam pierwszy raz oddać krew, wcześniej mi to do głowy nie przyszło, bo jakoś tak miałam zakodowane, że na pewno z tak dużą otyłością nie mogę jej oddawać. Ale koleżanka mnie poprosiła o oddanie krwi na rzecz jej taty i stwierdziłam, że zorientuję się czy rzeczywiście nie mogę. I kurde, okazało się, że mogę :D Byłam w szoku.
Trochę się bałam, że badania wyjdą jakoś nie-halo i nie będę mogła przez to oddać. Ale mogłam! Kiedyś bym się bardzo bała, ale tym razem tak nie było. Poza tym w ogóle nie było strasznie. Pielęgniarki i pani doktor mega uprzejme, mega troskliwe (jak wobec każdego pierwszorazowego dawcy). Czułam się zupełnie normalnie, wszystko grało i gra nadal. Nic nie boli, nic się nie dzieje, wszystko fachowo, ekstra sprawa. Krew oddawałam w stałym punkcie dla honorowych dawców w szpitalu, w autobusie bym się trochę niepokoiła, więc polecam poszukać gdzie macie w mieście takie miejsce.
Czekolad dostałam osiem. Nie cudowałam i zjadłam połowę (druga połowa była gorzka, bue). Podobno przy oddaniu ok. pół litra krwi to jest utrata 4000kcal. Ale mam nadzieję, że nikt nie jest na tyle głupi, żeby wykorzystywać to jako okazję do schudnięcia :P
Jak ktoś nie wie nic o oddawaniu krwi, tak jak ja wcześniej, to napiszę wam to, co powinnam była wiedzieć wcześniej, a nie wiedziałam:
*otyłość sama w sobie nie jest przeciwwskazaniem do oddawania krwi
*przed oddaniem krwi trzeba być po posiłku
*potrzebny jest tylko i wyłącznie dowód osobisty
*najpierw wypełnia się ankietę, potem pobierają małą ilość krwi do badania (więc nie trzeba badać jej wcześniej), potem jest rozmowa z lekarzem i pomiar ciśnienia a na koniec sama procedura pobrania krwi, która trwa kilka minut
*oddanie krwi zwalnia z całego dnia pracy
Oczywiście warto poczytać w necie o przeciwwskazaniach najpierw, żeby nie iść na darmo tylko dlatego, że np. robiłyście sobie tatuaż czy kolczyk dwa miesiące temu :P
A wracając do chudnięcia. Jak już mówiłam pomiar ciśnienia mnie zmotywował. Ale też myślę o bieganiu, bo bardzo mi się spodobało, a wiem, że teraz to nie jest dobre na moje stawy. W ogóle chcę być zdrowa. Dlatego nie przechodzę na dietę. Za to mam zamiar jeść zdrowe rzeczy, wysypiać się i ruszać. Po co się niszczyć? Skłamałabym gdybym powiedziała, że wygląd nie ma dla mnie znaczenia. Ale do życia w obfitości ważniejsze jest zdrowie niż szczupła sylwetka :)
Także będę wpadać od czasu do czasu i wspominać jak mi idzie.