Tytuł wpisu w pamiętniku odchudzania:
139 - 104.9 Będzie osobiście


Waga sprzed chwili to 104.3 ale niech będzie już ta poranna, bo waga ma swoje odpały.

Intensywny dzień. Jestem zmęczona. Jeszcze się podowiadywałam jakie to "ale" ma do mnie teściowa-in-spe.
Rodzina L. jest prosta. Nie są specjalnie wykształceni. Zwyczajni, dobrzy ludzie. Jeszcze nie miałam okazji ich poznać osobiście, ale wiem, że jego tata jest ogólnie zachwycony naszą relacją, brat tak w miarę, cieszy się, że L. się cieszy, a mama.. No.. kiepściutko. Oficjalnym powodem nielubienia mnie jest moja nadwaga. No serio. No niestety. Także już na wstępie jest ciężko. W życiu słowa nie zamieniłyśmy a już dystansik. Ech. Ja podejrzewam, że przyczyna leży zupełnie gdzie indziej (ale aż tak prywatnie nie będę pisać) i gdybym nawet była szczupła i piękna to coś by się znalazło. Ale nie będę ściemniać, że nie jest to raniące. Bo jest. Z drugiej strony mamy nie przekreślam, bo jeśli chodzi o to, o co myślę, to absolutnie zrozumiałe, że szuka jakiegoś innego powodu, dla którego mogłaby mnie nie lubić. Jeszcze jestem otwarta, dopóki się nie poznamy ciągle będę. A nie wiem kiedy to nastąpi, bo.. bo komplikacje :D

W ogóle jakby którejś z was przypadkiem przyszło do głowy jakieś pocieszanie mnie w stylu "głupia baba, nie przejmuj się, to nie z nią jesteś w związku" to proszę, nie róbcie tego. To mama L. i głównie dzięki niej L. jest taki wspaniały jaki jest :)

Tylko boję się, że nawet jak schudnę i nawet jak jakimś cudem mama L. mnie zaakceptuje, to już będę na tyle dotknięta, że już nie będzie tak serdecznie jak mogłoby być bez tej akcji. A szkoda.