Tytuł wpisu w pamiętniku odchudzania:
Dzień 2 - Nareszcie zaproszenie na rozmowę!


Tak, musiałam przyjść i się tym podzielić - po dwóch tygodniach ciszy dostałam zaproszenie na rozmowę kwalifikacyjną! Praca taka sobie, ale jeśli mnie wybiorą, to ją wezmę, bo rachunki same się nie zapłacą przecież, a oszczędności mam okrągłe zero, tak że... Coś się w końcu ruszyło, hura!

A co do diety, to wczoraj był fajny dzień, chociaż zaczął się tak sobie. Narzeczony przyniósł z pracy kupną kanapkę z boczkiem, którą miał zjeść na nocce, ale nie był głodny. A ja nienawidzę wyrzucac jedzenia, więc postanowiłam ją zgarnąć na śniadanie. Ale jak zobaczyłam ile ma kalorii, to prawie padłam na zawał - 640! Jednak wciąż nie chciałam jej wyrzucać, a Mój mówił, że on jej nie chce, no to zjadłam. Potem poszłam na zakupy i zaopatrzyłam się w górę dietetycznych produktów - no ok, dietetycznych to złe słowo. Wzięłam trochę warzyw, chrupkie pieczywko, tuńczyka w puszce, takie rzeczy. Na lunch potreningowy przekąsiłam zatem dwie "deseczki" chrupkiego pieczywa z serkiem i kalarepę, razem 196 kcal. Obiadek zaś był klasyczny - filet z kurczaka (bez panierki) usmażony na minimalnej ilości oleju na patelni grillowej, ziemniaczki i tona surówki z selera. Razem 633 kcal. Łącznie w ciągu dnia dawało mi to około 1460 kcal, więc wieczorkiem, jak narzeczony poszedł znowu na nockę, zwinęłam się w kłębek na kanapie z lampką wina (a potem drugą). Ostetecznie zjadłam wczoraj 1639 kcal.

Jeśli chodzi o ruch, to wybrałam się wczoraj na spacer do paczkomatu a potem do sklepu. Spacerek zajął mi około pół godziny i według opaski spaliłam więcej niż we wtorek podczas treningu. No mówiłam, moja kondycja nie istnieje. Wróciłam spocona i zziajana, ale mimo to chciałam jeszcze coś treningowego zrobić. Nie bardzo tylko wiedziałam co, bo po wtorkowym treningu miałam zakwasy i nie chciałam pogorszyć sytuacji... W końcu uznałam, że skoro już jestem rozgrzana, to po prostu zrobię sobie porządne rozciąganie. I podczas tego - uwaga - rozciągania, moje tętno skoczyło do - uwaga - 151. Może da Wam to obraz tego, jak bardzo jestem zastana. No ale się poruszałam i trochę kalorii spaliłam. Łącznie wczoraj spaliłam 2301 kcal, co daje piękny deficyt na około 650 kcal. Jestem z siebie zadowolona.

Zła wiadomość jest taka, że bardzo wyraźnie czuję, że zatrzymałam wodę z okazji nadchodzącego okresu i chodzę od rana napuchnięta jak balon. I jeszcze na rozmowę mam jutro tak iść... Ech. W ogóle ja tuż przed tym czasem w miesiącu robię się straszie płaczliwa i wzruszam się nawet na reklamie proszku do prania, i siedziałam sobie właśnie i ryczałam nad filmikiem o zwierzątkach witających się z właścicielami po latach rozłąki, kiedy zadzwoniła pani odnośnie tej rozmowy. I odebrałam cała zapłakana i zasmarkana, więc jest super pierwsze wrażenie...

No, nieważne. Idę teraz poćwiczyć. Zakwasy już trochę mniejsze, może spróbuję treningu siłowego? Wiem, że to kiepski pomysł, ale to jeden z niewielu treningów, których nie nienawidzę :P To lecę a Wam życzę miłego dnia!

EDIT: Druga! Zaprosili mnie właśnie na drugą rozmowę! I tym razem nawet nie odebrałam zapłakana :D

EDIT: Trzecia! WTF? Wczoraj wieczorem wyłączyłam i włączyłam od nowa komórkę, bo miałam problem z synchronizacją treningu, i dziś nagle trzy zaproszenia? Czyżby przez ostatnie 2 tygodnie nikt nie dzwonił, bo coś mi się w niej zacięło???

  • CzarnaAgaa

    CzarnaAgaa

    5 marca 2022, 19:08

    Piękna kumulacja... to powodzenia na rozmowie 🤞

  • ambus

    ambus

    3 marca 2022, 20:50

    Rewelacja. No to trzymam mocno kciuki za Twoje rozmowy.

  • bali12

    bali12

    3 marca 2022, 13:15

    powodzenia na rozmowach!daj znać jak Ci poszło